*Rozdział 23*

332 24 1
                                    

Tydzień później wychodzę z mieszkania ostrożnie, bo wciąż nie jestem pewna czy jestem tutaj bezpieczna.Zakładam słuchawki i włączam piosenkę Rihanny "Diamonds".Kiedy znajduje się na powietrzu, uśmiecham się szeroko.Justin jeszcze śpi, a ja pomyślałam, że pobiegam sobie w okolicy.

*Justin*

Przeciągam się na łóżku i mruczę zadowolony, bo jest to moja pierwsza noc, kiedy spałem sobie ile chciałem.Otwieram oczy i rozglądam się wokoło.Patrzę na stolik na którym leży zegarek i zauważam, że jest już grubo po 10tej.Wstaje z łóżka i wychodzę z pokoju.

-Emily, wstałaś już?! - krzyczę.

Nie dostaje odpowiedzi od brunetki, więc pukam do jej pokoju.Cisza.Marszczę brwi i otwieram drzwi.Kiedy widzę pusty pokój, wpadam w panikę.Idę szybko do pokoju po telefon i wybieram jej numer.

-Tak? - pyta.

-Gdzie ty jesteś?! - pytam rozgniewany.

-Umm..cześć, Justin.Ja?Ja jestem..w parku chyba.

-Chyba?

-Poszłam pobiegać.

Wypuszczam gwałtownie powietrze i mrużę oczy.

-Jesteś tam?

-Jestem.

-Nie masz się o co martwić.

-Boję się, że ktoś jednak może na ciebie czyhać..

-Jak to?!Przecież mówiłeś, że jestem bezpieczna!

-Emily..

Zanim zdąrzyłem cokolwiek powiedzieć, rozłączyła się.Cholera jasna, było wszystko zajebiście.

*Emily*

Chowam telefon do kieszeni od dresów i rozglądam się.Nikogo nie ma.Jestem bezpieczna.

Justin mówił mi, że nie ma się czego bać, bo nikt nam nie zagraża.Ale jednak..

Czasami się zastanawiam co ja do jasnej cholery robię na tym świecie.W sumie to nie mam dla kogo żyć...

Przyjaciółki już nie mam, rodziców tak samo..a reszta rodziny..tak naprawdę nie wiem gdzie jest.Ale..Justin.Właśnie.Nie jest on dla mnie kimś wyjątkowym, ale jednak nie mogłabym go zostawić samego.Wiem, że nie miał za łatwo w życiu, a tak samo nie ma dotychczas.

Postanawiam wrócić do domu i z nim porozmawiać.

-Justin? - pytam, kiedy wchodzę do mieszkania.

-Jestem w kuchni - słyszę.

Wzdycham głęboko i ściągam buty.Idę do pomieszczenia w którym się znajduje i doznaje szoku.Normalnie stoję w szoku z otwartą buzią i się na niego gapię.

-Co? - patrzy na mnie i uśmiecha się.

-Co ty robisz?

-Nie widzisz?Piekę.

-A co takiego?

-Naleśniki.

-O Boże - przewracam oczami i idę usiąść na stołku.

-Co się stało?

-Nic, tylko przejadły mi się te naleśniki.

-Nic ci na to nie poradzę moja droga - puszcza mi oczko i wraca do pieczenia.

Ja rumienię się lekko i wstaje z krzesła po to, żeby pójść do łazienki i wziąć długi i przyjemny prysznic.

Po 5 minutach wchodzę do kabiny, zamykam ją i odkręcam wodę.Mruczę zadowolona, kiedy woda delikatnie spływa na moje zmęczone ciało.Sięgam po brzoskwiniowy płyn pod prysznic i nalewam go sobie na dłoń.

Opiekunka [JB i MF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz