Otwieram gwałtownie oczy, słysząc szum w pokoju.Rozglądam się i zauważam, że Abi wstała z łóżka.
-Hej - uśmiecha się.
-Musimy znaleźć pracę - wstaję i rozciągam się.
-Wow, świetna myśl.
-Bo moja.
Od tygodnia mieszkamy w brzydkim, śmierdzącym, najtańszym motelu.Mam dość tego cuchnącego zapachu z łazienki.
-Nie wytrzymam tutaj dłużej - mamroczę.
-Mogłaś wybrać inny pokój.
-Nie zwalaj wszystkiego na mnie, okej? - wzdycham.
Codziennie dźwigam tak ogromny ciężar, a ona ma do mnie pretensje o pokój.Mogła się wtrącić, gdy go wybrałam.
-Oj, Emily..wiesz, że nie miała tego na myśli.
-Nieważne.
Pojawił się jeden problem.Ogromny wręcz.
Tęsknie za Justinem.
Nie powinnam.Po tym co zrobił ze mną, z moim życiem, nie mogę za nim tęsknić.Nie mogę nawet o nim myśleć.
Ale co ja na to poradzę, że codziennie wieczorem przed snem myślę, o tym jak się ma, czy u niego wszystko w porządku..?Jestem po prostu głupia.
-Emi, okej, przepraszam, nie chciałam cię urazić - słyszę skruchę w jej głosie.
-Mówiłam, już nieważne.
-Przecież widzę, że jesteś zamyślona, a zawsze wpadasz w taki stan, gdy ktoś sprawi ci przykrość.
Och, jakbyś wiedziała jak mi przykro..
Patrzę na nią i uśmiecham się do niej krzywo.
-Jest dobrze, nie martw się.
Wstaję z łóżka i idę do łazienki.Od razu, kiedy wchodzę do środka, mam ochotę puścić pawia.
***
Razem z Abigail dostałyśmy pracę w małej kawiarence.Nie będziemy zarabiały kokosów, ale ważne, że będziemy miały za co jeść i gdzie spać.
-Cieszę się, że mamy to z głowy.Nawet nie musiałyśmy daleko szukać - Abigail uśmiecha się szeroko i spogląda w niebo.
-Ale będziemy musiały się nauczyć norweskiego, niestety.
-Nie widzę tego - brunetka śmieje się cicho i trąca mnie łokciem w biodro. - Idziemy coś zjeść?
-Jasne.
Po 10 minutach wchodzimy do knajpki i zajmujemy miejsca obok okna.Mamy piękny widok na jezioro.
-Ładnie tutaj - mówię.
-Tak, nie to co u nas, prawda?
Kiwam głową i biorę kartę do ręki.Wybieram herbatę i zwykłą kanapkę.Nie mam ochoty na jedzenie.
-Tylko tyle?Emily, co się dzieje? - Abigail pyta zaniepokojona.
-Nic - zagryzam wargę. - Nie mam apetytu.
-To już zdążyłam zauważyć.
-Po prostu nie chce wydawać za dużo kasy na jedzenie - wzdycham i zakrywam twarz dłońmi. - Nie stać nas na luksusy, możemy dopiero zaszaleć po pierwszej wypłacie, czyli za dwa tygodnie, Abi.
-Wiem, doskonale to wiem.Myślisz, że mnie jest łatwo?Nie.Cierpimy razem.Tak jak w liceum.
Na słowie "liceum" spojrzałam na nią, a ona uśmiechnęła się tajemniczo.
-Pamiętasz, kiedy musiałyśmy uciekać spod szkoły, gdy wylałyśmy dwie farby na elewację?Goniła nas wtedy woźna - zaśmiała się, a ja razem z nią.
-Powiedz mi, u kogo na imprezie musiałam skakać do basenu, żeby ukryć się przed swoim byłym?
-Hmm..wiem!U Kevina! - śmieje się.
-A tak, rzeczywiście!Jeju, pamiętam jak potem opowiadałaś mi, gdy Joe zobaczył, że mnie nie ma.Bezcenne.
-Ale nigdy nie zapomnę tego jak na balu puściłyśmy odgłos kozy, kiedy dyrektor mówił.
Wybucham szczerym, głośnym śmiechem.Dawno tak dobrze nie wspominałam liceum.
-Taaak i jego reakcja, normalnie oczy mu na wierzch wyszły, a na sali rozległ się rechot!
Obie z Abi zaczynamy się śmiać, do czasu, kiedy kelner przynosi nam po herbacie.Ale coś jest nie tak.Patrzę na dłoń kelnera i znajomy tatutaż przy kciuku.
Spoglądam na jego twarz i wstrzymuję oddech.Otwieram szeroko oczy i wpatruję się w niego jak zahipnotyzowana.
-Cześć - uśmiecha się łagodnie. - Zaraz będą kanapki - puszcza mi oczko.
-Co ty tutaj robisz?! - Abigail gwałtownie wstaje ze swojego miejsca i podchodzi do niego. - Niczego się jeszcze nie nauczyłeś?!
-Zamknij się - syczy. - Nie jesteś tutaj sama - uśmiecha się sztucznie, a moja przyjaciółka jest bliska wybuchnięciu.
-Ty..
-Abi, uspokój się.On ma rację, nie jesteś sama.Nie rób cyrku przy ludziach - dotykam jej dłoni, a ona patrzy na mnie. - Usiądź.
Siada nadal patrząc na blondyna.
-Jak się tu zjawiłeś? - pytam go.
-Zawsze cię znajdę - zachacza sobie na palcu pasmo moich czarnych włosów, a po moim ciele przechodzi dreszcz. - Jesteśmy dla siebie stworzeni - szepcze mi do ucha.
-Wal się - warczę i odsuwam się od niego. - Wynoś się stąd.
-To jeszcze nie koniec, śliczna - mruga i odchodzi.
-Co ten debil tutaj robi?! - Abigail nie wytrzymuje i krzyczy w moją stronę.
-Nie wiem!Przecież go nie zaprosiłam! - wyrzucam ręce do góry i wypuszczam powietrze, które wstrzymywałam od trzech minut. - Nie wiem, ale się boję - przyznaję.
Ułożyłyśmy sobie życie, a on znów się zjawia.Dlaczego akurat w takim momencie?
To chyb jakiś chory żart.