*Rozdział 30*

211 8 0
                                    

Otwieram gwałtownie oczy, słysząc szum w pokoju.Rozglądam się i zauważam, że Abi wstała z łóżka.

-Hej - uśmiecha się.

-Musimy znaleźć pracę - wstaję i rozciągam się.

-Wow, świetna myśl.

-Bo moja.

Od tygodnia mieszkamy w brzydkim, śmierdzącym, najtańszym motelu.Mam dość tego cuchnącego zapachu z łazienki.

-Nie wytrzymam tutaj dłużej - mamroczę.

-Mogłaś wybrać inny pokój.

-Nie zwalaj wszystkiego na mnie, okej? - wzdycham.

Codziennie dźwigam tak ogromny ciężar, a ona ma do mnie pretensje o pokój.Mogła się wtrącić, gdy go wybrałam.

-Oj, Emily..wiesz, że nie miała tego na myśli.

-Nieważne.

Pojawił się jeden problem.Ogromny wręcz.

Tęsknie za Justinem.

Nie powinnam.Po tym co zrobił ze mną, z moim życiem, nie mogę za nim tęsknić.Nie mogę nawet o nim myśleć.

Ale co ja na to poradzę, że codziennie wieczorem przed snem myślę, o tym jak się ma, czy u niego wszystko w porządku..?Jestem po prostu głupia.

-Emi, okej, przepraszam, nie chciałam cię urazić - słyszę skruchę w jej głosie.

-Mówiłam, już nieważne.

-Przecież widzę, że jesteś zamyślona, a zawsze wpadasz w taki stan, gdy ktoś sprawi ci przykrość.

Och, jakbyś wiedziała jak mi przykro..

Patrzę na nią i uśmiecham się do niej krzywo.

-Jest dobrze, nie martw się.

Wstaję z łóżka i idę do łazienki.Od razu, kiedy wchodzę do środka, mam ochotę puścić pawia.


***


Razem z Abigail dostałyśmy pracę w małej kawiarence.Nie będziemy zarabiały kokosów, ale ważne, że będziemy miały za co jeść i gdzie spać.

-Cieszę się, że mamy to z głowy.Nawet nie musiałyśmy daleko szukać - Abigail uśmiecha się szeroko i spogląda w niebo.

-Ale będziemy musiały się nauczyć norweskiego, niestety.

-Nie widzę tego - brunetka śmieje się cicho i trąca mnie łokciem w biodro. - Idziemy coś zjeść?

-Jasne.

Po 10 minutach wchodzimy do knajpki i zajmujemy miejsca obok okna.Mamy piękny widok na jezioro.

-Ładnie tutaj - mówię.

-Tak, nie to co u nas, prawda?

Kiwam głową i biorę kartę do ręki.Wybieram herbatę i zwykłą kanapkę.Nie mam ochoty na jedzenie.

-Tylko tyle?Emily, co się dzieje? - Abigail pyta zaniepokojona.

-Nic - zagryzam wargę. - Nie mam apetytu.

-To już zdążyłam zauważyć.

-Po prostu nie chce wydawać za dużo kasy na jedzenie - wzdycham i zakrywam twarz dłońmi. - Nie stać nas na luksusy, możemy dopiero zaszaleć po pierwszej wypłacie, czyli za dwa tygodnie, Abi.

-Wiem, doskonale to wiem.Myślisz, że mnie jest łatwo?Nie.Cierpimy razem.Tak jak w liceum.

Na słowie "liceum" spojrzałam na nią, a ona uśmiechnęła się tajemniczo.

-Pamiętasz, kiedy musiałyśmy uciekać spod szkoły, gdy wylałyśmy dwie farby na elewację?Goniła nas wtedy woźna - zaśmiała się, a ja razem z nią.

-Powiedz mi, u kogo na imprezie musiałam skakać do basenu, żeby ukryć się przed swoim byłym?

-Hmm..wiem!U Kevina! - śmieje się.

-A tak, rzeczywiście!Jeju, pamiętam jak potem opowiadałaś mi, gdy Joe zobaczył, że mnie nie ma.Bezcenne.

-Ale nigdy nie zapomnę tego jak na balu puściłyśmy odgłos kozy, kiedy dyrektor mówił.

Wybucham szczerym, głośnym śmiechem.Dawno tak dobrze nie wspominałam liceum.

-Taaak i jego reakcja, normalnie oczy mu na wierzch wyszły, a na sali rozległ się rechot!

Obie z Abi zaczynamy się śmiać, do czasu, kiedy kelner przynosi nam po herbacie.Ale coś jest nie tak.Patrzę na dłoń kelnera i znajomy tatutaż przy kciuku.

Spoglądam na jego twarz i wstrzymuję oddech.Otwieram szeroko oczy i wpatruję się w niego jak zahipnotyzowana.

-Cześć - uśmiecha się łagodnie. - Zaraz będą kanapki - puszcza mi oczko.

-Co ty tutaj robisz?! - Abigail gwałtownie wstaje ze swojego miejsca i podchodzi do niego. - Niczego się jeszcze nie nauczyłeś?!

-Zamknij się - syczy. - Nie jesteś tutaj sama - uśmiecha się sztucznie, a moja przyjaciółka jest bliska wybuchnięciu.

-Ty..

-Abi, uspokój się.On ma rację, nie jesteś sama.Nie rób cyrku przy ludziach - dotykam jej dłoni, a ona patrzy na mnie. - Usiądź.

Siada nadal patrząc na blondyna.

-Jak się tu zjawiłeś? - pytam go.

-Zawsze cię znajdę - zachacza sobie na palcu pasmo moich czarnych włosów, a po moim ciele przechodzi dreszcz. - Jesteśmy dla siebie stworzeni - szepcze mi do ucha.

-Wal się - warczę i odsuwam się od niego. - Wynoś się stąd.

-To jeszcze nie koniec, śliczna - mruga i odchodzi.

-Co ten debil tutaj robi?! - Abigail nie wytrzymuje i krzyczy w moją stronę.

-Nie wiem!Przecież go nie zaprosiłam! - wyrzucam ręce do góry i wypuszczam powietrze, które wstrzymywałam od trzech minut. - Nie wiem, ale się boję - przyznaję.

Ułożyłyśmy sobie życie, a on znów się zjawia.Dlaczego akurat w takim momencie?

To chyb jakiś chory żart.


Opiekunka [JB i MF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz