Podczas pakowania swojej walizki, słyszę jak moja przyjaciółka mamroczę coś pod nosem.Odwracam się do niej i widzę, że nadal śpi.
-Boże, co ja mam teraz zrobić - wzdycham i zasuwam walizkę, a następnie kładę ją na ziemi.
-Znowu uciekasz? - słyszę.
Patrzę na Abigail, a ona zaspana wstaje do pozycji siedzącej.
-My.My uciekamy - odpowiadam.
-Co? - marszczy brwi i przeciera pięściami oczy.
-Rozmawiałam rano z Justinem.Chyba miałaś rację co do niego.
-Ja zawsze mam rację - prycha. - Co chcesz zrobić?
-Nie wiem, mam trochę kasy.Może wystarczy nam na jakiś hotel - wzruszam ramieniem.
-Byłoby prościej jakbyś zgłosiła się na policję - wstaje z łóżka.
-Mówiłam już ci coś na ten temat.
-Jasne - wychodzi z pokoju.
Siadam na łóżku i nabieram gwałtownie powietrze.Naprawdę nie wyobrażam sobie dalej mojego życia.Policja mnie szuka, nie mam gdzie iść, jestem w kropce.Jestem kryminalistką.Ale z drugiej strony ja nie chciałam zabić Ericka.Dałam mu tylko trochę narkotyków.Ale która policja w to uwierzy?
Słyszę pukanie do drzwi, ale nie mówię nic.Po chwili wyłania się Justin.Jego wzrok od razu biegnie do walizki.
-Chcesz odejść? - jego brwi lgną do góry.
-Tak - patrzę na niego i wymierzam mu gniewne spojrzenie.
-Nie możesz tego zrobić, policja cię złapie.
-No to niech złapie - mówię sarkastycznie i przewracam oczami. - Sama się zgłoszę, chociaż raz coś im ułatwie.
-Chyba nie mówisz poważnie.
-A jak myślisz? - odwracam wzrok od niego.
-Emily - siada obok mnie, a ja automatycznie wstaje z łóżka, żeby być najdalej od niego. - Wiem, że zrobiłem coś strasznego..
-Jasne - prycham i zakładam ręce na piersi.
-Nie musisz uciekać.Przy mnie nic ci nie grozi.
-Właśnie odkąd pojawiłeś się w moim życiu, nie czuję wcale tego bezpieczeństwa! - podnoszę ton głosu.
-Sama chciałaś się zemścić na Ericku - wypomina mi.
-Mogłeś mi jakoś wybić to z głowy, a ty chętnie mi w tym pomogłeś - syczę.
-Okej, oboje jesteśmy winni - wypuszcza ze świstem powietrze.
Kręce głową i patrzę na moją przyjaciółkę, która przekracza próg pokoju.
-Emily wreszcie zrozumiała jakim palantem jesteś - mówi do chłopaka.
Justin zerka na nią, a potem na mnie.
-Jesteś gotowa? - pytam jej.
-Jasne.Chcę się stąd jak najszybciej zmyć.
-Emily - blondyn staje naprzeciwko mnie. - Nie rób tego, proszę.
-Muszę myśleć o sobie, Justin - patrzę mu w oczy.
Widzę w nich ból i smutek, ale nie mogę tutaj zostać.
-Będzie ci ze mną dobrze.
-Nie mydl jej już oczu, bo ona nie jest taka głupia - warczy brunetka w stronę chłopaka. - I daj jej wreszcie przejść, bo chcemy się stąd wydostać.