*miesiąc później*
Dlaczego moje życie tak się potoczyło?Od patologii w domu do.. strachu nad własnym życiem?
Kiedy byłam mała, miałam coś około 12 lat, pamiętam jak w kółko wszystkim powtarzałam, że kiedyś pojadę do jakiegoś kraju skandynawskiego.Mama razem z ojcem za każdym razem się śmiali, tak samo jak babcia, ale ja naprawdę mówiłam to na serio.To było takie marzenie nastolatki.
Ale później, kiedy ojciec zaczął się nade mną znęcać seksualnie, moja wartość i zdanie o samej sobie zanikło.Za każdym razem, gdy wychodził ode mnie z pokoju po tym wszystkim, czułam się jak śmieć.Robił ze mną co chciał, pomiatał mną, a ja musiałam to wszystko robić co mi kazał.Wciąż się zastanawiam, jak mogłam na to pozwolić?Jak mogłam dopuścić do tego, żeby mój własny ojciec doprowadził mnie do takiego stanu?Własny ojciec.
Nawet teraz, kiedy wiem, że jest w więzieniu i nic mi nie grozi, ja nadal się boję.Boję się, że pewnego dnia wyjdzie za dobre sprawowanie i mnie znajdzie.A potem porwie i zemści się za to wszystko.
Od 6 lat żyje w ciągłym strachu.Męczącym strachu.Ile lat można tak żyć?
Miałam dom, pracę, znajomych, świetne wyrobione zdanie na swój temat, ulubione knajpy, do których co tydzień chodziłam z moją przyjaciółką, a teraz nie mam nic.Nic.
A to przez kogo?Przez Justina.Gdybym go nie poznała, nadal opiekowałabym się Mary i Thomasem, nadal miałabym mieszkanie i pieniądze.
Ten chłopak wywrócił moje życie do góry nogami, wplątał w niezłe gówno, a do tego zabiłam człowieka.Niby w obronie własnej, ale liczy się fakt, iż to zrobiłam.
Jaka ja byłam głupia..taka naiwna.Niczego się nie nauczyłam.Niczego.Ludzie mogą robić ze mną co chcą, a ja i tak nic z tym nie zrobie.Choćbym nawet poszła do więzienia, ja i tak nie kiwnęłabym palcem.
-Halo, ziemia do Emily.
Potrząsam głową i patrzę na Abigail.
-Hm?
-Pytałam się co teraz.
Rozglądam się i dociera do mnie fakt, iż znajdujemy się w stolicy Norwegii.Udało nam się.
-Nie wiem - wzruszam ramieniem.
-Chodźmy gdzieś, bo ludzie się dziwnie gapią - ciągnie mnie za łokieć.
-Jakim cudem nam się udało? - pytam jej.
-Gdyby nie kasa na moim koncie to by nas tutaj nie było.
-Niby tak, ale sam fakt, że nam się udało!Jezu, marzyłam, żeby tutaj być! - uśmiecham się.
-Nareszcie się uśmiechnęłaś.
-Kiedyś musiało to nastąpić - szczerze się i wybucham śmiechem.
Jestem taka szczęśliwa..nie wiem ile to szczęście potrwa, ale cieszę się, że to z Abigail tutaj jestem.Naprawdę.
-Idziemy coś zjeść?
-Jasne.Jestem mega głodna.
Bierzemy swoje torby i udajemy się przed siebie.Czytałyśmy wiele o tym kraju, jakie tutaj jest jedzenie, jakie sklepy, jakie prace i tak dalej, ale o jednym nie pomyślałyśmy.O noclegu.