Jestem już w szpitalu dobę i czekam na jakieś wieści o Abigail.Była w śpiączce, straciła za dużo krwi.Wciąż mam ten widok, kiedy ona leży w wannie cała we krwi...
Siedzę na szpitalnym korytarzu i bawie się nerwowo palcami.Koło siebie zauważam Justina.
-Proszę, kawa dla ciebie - podaje mi ją.
Unoszę jeden kącik ust i odbieram od niego napój.Biorę łyka, ale po chwili krzywię się, bo szpitalna kawa jest straszna.Smakuje jak siuśki.
-Może powinnaś...
-Nie - przerwałam mu. - zostaje tu i koniec.
-Nie spałaś już od dwóch dni!
Patrzę na niego i wzruszam ramionami.
-Muszę tutaj zostać, rozumiesz?Dla Abi.
-Wiem, rozumiem, ale musisz też pomyśleć o sobie - mruknął.
Kręcę głową i odstawiam kawę na podłogę.
-Jak Abigail nie obudzi się jutro, to działamy z naszym planem - wypuszczam powietrze.
-Okej.
Kolejne godziny mijają tak samo, czyli na czekanie na cud.Już prawie usypiałam na krześle, kiedy usłyszałam, że pielęgniarki weszły do sali Abigail.Otworzyłam szybko oczy i podniosłam się.Przez szybę zobaczyłam, jak moja przyjaciółka rozgląda się niespokojnie po pokoju.Wzdycham i dziękuję Bogu.Justina ze mną nie ma, bo musiał jechać do domu.Wchodzę do sali, a pielęgniarki odwracają się w moją stronę.Podchodzę do jej łóżka i uśmiecham się.
-Jak się czujesz? - pytam ją i siadam na krześle.
-Umm...głowa mnie boli i chce mi się jeść - mruknęła.
-Wezwę doktora Browna, musi panią zbadać - powiedziała jedna z pielęgniarek.
Abi skinęłam głową i popatrzyła w sufit.Wypuściła głośno powietrze i spojrzała na mnie, wzrokiem pełnym wyrzutów sumienia.
-Przepraszam.
-Postąpiłaś jak typowa nastolatka, wiesz?
-Wiem, ale to tak boli, jak ukochana osoba z którą spędziłeś tyle lat, odchodzi.Oznajmia ci, że znalazł kogoś innego - mówi łamiącym się głosem.
-Wychodzisz ze szpitala i idziesz do psychologa.
-Nie?! - sprzeciwia się. - nie jestem pieprznięta.
-Owszem jesteś.Nie radzisz sobie z tym wszystkim.Musi pomóc ci specjalista.
-Jest okej - jęknęła zirytowana.
-Uwierz mi, nie jest.
W tej chwili do sali wszedł pan doktor, a ja zostałam wyproszona z sali.Jasne, posłusznie wyszłam.Nie będę kłóciła się przecież w szpitalu.
***
Czekam już na Justina przed blokiem.Miał po mnie przyjechać 10 minut temu, a spóźnia się.Ostatni raz patrzę na zegarek i spostrzegam jego auto.Zatrzymuje się koło mnie.Wsiadam do środka i uśmiecham się do niego.
-Gotowa? - pyta
-Tak, czas się zemścić na tym dupku - odpowiadam.
-To dobrze.
Po chwili ruszamy, a ja wymyślam sobie w głowie wiarygodną bajkę, aby mu wcisnąć.Wczoraj, kiedy Abi się obudziła, zadzwoniłam do niego i poprosiłam o spotkanie.Oczywiście nic mu o niej nie mówiłam, tylko chciałam się z nim spotkać.Mam zamiar udawać, że nic nie wiem o ich rozstaniu.To chyba naprwdę najlepszy pomysł.
-Okej, już jesteśmy - słyszę.
Wyrywam się z natłoku myśli i odwracam się do Justina.
-Ach, no tak.To...dasz mi to..? - pytam niezręcznie.
Z kieszeni wyjmuje małą paczuszkę i zgaduje, że w niej są narkotyki.Biorę ją od niego i chowam do torebki.
-Wsypiesz mu, kiedy naprzykład pójdzie do toalety.Musisz być bardzo ostrożna - mówi.
-Tak, wiem czytałam o tym.
-Na internecie? - unosi swoje brwi do góry.
Skinam głową i uśmiecham się.
-Okej, ja już będę szła, bo pewnie już na mnie czeka - chwyciłam za klamkę.
-Jakby coś się działo, masz dzwonić, wiesz?
-Tak, wiem.
Przed wyjściem całuje go w policzek po czym wysiadam z auta.Obracam się jeszcze do niego i macham mu.Po chwili odjeżdża, a ja kieruje się do baru, gdzie byłam umówiona z Erickiem.Okej, czas zacząć słodką zemstę.
__________
Takie wprowadzenie do zemsty, hehe XD
Komentujcie jak się podoba!
Następny jutro i będzie o wiele dłuższy :)
Serdecznie was zapraszam na moje nowe ff z Niallem Horanem pt.'Chłopak od pizzy'
Dopiero zaczynam i miło by było jakby ktoś tam zajrzał :))