*Rozdział 10*

697 29 0
                                    

*EMILY*

Minęły dwa dni od tych okropnych wydarzeń.Musiałam wziąć tydzień wolnego aby mieć oko na Abigail.Muszę jej teraz plinować, bo znając ją na pewno by sobie coś zrobiła.

Wstaje z łóżka i patrzę na zegarek.Jęczę zirytowana, kiedy widzę 7 na ekranie.Podchodzę do szafy i wygrzebuje jakieś szorty i białą bluzkę.Kieruję się do łazienki, ale słyszę jakieś głosy.Podchodzę do drzwi od pokoju Abi i słyszę jak z kimś rozmawia.

-Nie.Nie da się już tego naprawić.Mamo..proszę - mówi załamanym głosem. - Jak możesz jeszcze go bronić?!Nienawidzę cię! - krzyczy i zgaduję, że skończyła rozmowę.

Wzdycham i odchodzę od drzwi.Kiedy już chcę wejść do łazienki słyszę jak drzwi od pokoju mojej przyjaciółki, otwierają się.Odwracam się w jej stronę i serce mi się łamię.Podchodzę do niej szybko i przytulam ją.

-Emi...moja matka..jest..ugh nienawidzę jej - mówi przez płacz.

-Nie płacz już..Shhh.

-Powiedziała, że to moja wina rozumiesz?To moja zasrana wina, że on mnie zostawił.Ona bardziej go kocha niż mnie - mamroczę.

-Jest po prostu zła, że do ślubu nie doszło, martwi się - pocieszam ją.

-Nie, ona jest wściekła, bo już nie będzie miał kto ją zabierać na zakupy.Ona chciała tylko tego ślubu ze względu na kase.

-Już ciii...zapomnij o tym.

Odrywa się ode mnie i patrzy na mnie.Ociera swoje oczy z płaczu i pociąga nosem.

-Nie umiem, Abi.On..za bardzo mnie skrzywdził - przyznaje.

-Wiem kochana, nie był ciebie wart.Jesteś śliczną laską i zobaczysz, że zaniedługo znajdziesz lepszego - uśmiecham się lekko.

-Jak u ciebie z Justinem? - zmienia temat.

Przyznaje, nie spodziewałam się takiego pytania.

-Umm..a jak ma być?Normalnie, chyba.

-Chyba?

-No..tak, tak.Jest dobrze-zapewniam ją

Okej, przyznaje nie umiem kłamać.Ale nie mogę jej do cholery jasnej powiedzieć o naszej umowie z Justinem.

-Co wczoraj mówił? - uśmiecha się blado.

-Abi, nic co chciałabyś wiedzieć.

-Słodko razem wyglądacie - stwierdza.

Przewracam oczami i dźgam ją palcem w brzuch.

-Ała!To bolało! - chwyta się za brzuch, a po chwili widać jej szczery uśmiech, którego mi strasznie brakowało.

-Uśmiechaj się częściej, bo szkoda łez na takiego dupka - mówię i daję jej szybkiego całusa w policzek.

-Postaram się.

***

-Masz już coś? - pytam.

-Tak, mam.

-Naprawdę?

-Tak, Emily.

-Jejku..O Boże...ja..ja..dziękuję - jąkam się.

Po drugiej stronie słuchawki słychać śmiech.

-Kiedy chcesz działać?

-Umm...dzisiaj z nim pogadam i zobaczymy czy połknie przynętę.

-Może moglibyśmy się spotkać?

Opiekunka [JB i MF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz