*EMILY*
Minęły dwa dni od tych okropnych wydarzeń.Musiałam wziąć tydzień wolnego aby mieć oko na Abigail.Muszę jej teraz plinować, bo znając ją na pewno by sobie coś zrobiła.
Wstaje z łóżka i patrzę na zegarek.Jęczę zirytowana, kiedy widzę 7 na ekranie.Podchodzę do szafy i wygrzebuje jakieś szorty i białą bluzkę.Kieruję się do łazienki, ale słyszę jakieś głosy.Podchodzę do drzwi od pokoju Abi i słyszę jak z kimś rozmawia.
-Nie.Nie da się już tego naprawić.Mamo..proszę - mówi załamanym głosem. - Jak możesz jeszcze go bronić?!Nienawidzę cię! - krzyczy i zgaduję, że skończyła rozmowę.
Wzdycham i odchodzę od drzwi.Kiedy już chcę wejść do łazienki słyszę jak drzwi od pokoju mojej przyjaciółki, otwierają się.Odwracam się w jej stronę i serce mi się łamię.Podchodzę do niej szybko i przytulam ją.
-Emi...moja matka..jest..ugh nienawidzę jej - mówi przez płacz.
-Nie płacz już..Shhh.
-Powiedziała, że to moja wina rozumiesz?To moja zasrana wina, że on mnie zostawił.Ona bardziej go kocha niż mnie - mamroczę.
-Jest po prostu zła, że do ślubu nie doszło, martwi się - pocieszam ją.
-Nie, ona jest wściekła, bo już nie będzie miał kto ją zabierać na zakupy.Ona chciała tylko tego ślubu ze względu na kase.
-Już ciii...zapomnij o tym.
Odrywa się ode mnie i patrzy na mnie.Ociera swoje oczy z płaczu i pociąga nosem.
-Nie umiem, Abi.On..za bardzo mnie skrzywdził - przyznaje.
-Wiem kochana, nie był ciebie wart.Jesteś śliczną laską i zobaczysz, że zaniedługo znajdziesz lepszego - uśmiecham się lekko.
-Jak u ciebie z Justinem? - zmienia temat.
Przyznaje, nie spodziewałam się takiego pytania.
-Umm..a jak ma być?Normalnie, chyba.
-Chyba?
-No..tak, tak.Jest dobrze-zapewniam ją
Okej, przyznaje nie umiem kłamać.Ale nie mogę jej do cholery jasnej powiedzieć o naszej umowie z Justinem.
-Co wczoraj mówił? - uśmiecha się blado.
-Abi, nic co chciałabyś wiedzieć.
-Słodko razem wyglądacie - stwierdza.
Przewracam oczami i dźgam ją palcem w brzuch.
-Ała!To bolało! - chwyta się za brzuch, a po chwili widać jej szczery uśmiech, którego mi strasznie brakowało.
-Uśmiechaj się częściej, bo szkoda łez na takiego dupka - mówię i daję jej szybkiego całusa w policzek.
-Postaram się.
***
-Masz już coś? - pytam.
-Tak, mam.
-Naprawdę?
-Tak, Emily.
-Jejku..O Boże...ja..ja..dziękuję - jąkam się.
Po drugiej stronie słuchawki słychać śmiech.
-Kiedy chcesz działać?
-Umm...dzisiaj z nim pogadam i zobaczymy czy połknie przynętę.
-Może moglibyśmy się spotkać?