*Rozdział 11*

540 29 2
                                    

Zatrzymaliśmy się przy stacji paliw, bo Justin musiał zatankować swoje auto.Podczas gdy on poszedł zapłacić ja rozmyślam co robi Abigail.Ogląda telewizję, pracuje, śpi, kąpie się?Może do niej zadzwonić?Ale będzie też zła, że zamiast się zrelaksować to martwię się o nią.

-Jestem - słyszę.

Patrzę na Justina, który już przyszedł.Uśmiecham się do niego i patrzę na jego palce.Są poranione.

-Justin?Co ci się stało w rękę? - pytam i wskazuje na jego dłoń.

-Nic takiego, nie przejmuj się - uśmiecha się

-Na pewno?

-Tak.Jedziemy?

-Jasne.

Justin uruchamia auto i odjeżdżamy ze stacji.

-Więc, co załatwiłeś dla Ericka?

Spogląda na mnie i uśmiecha się zadziornie.

-Amfetamine.

-Skąd?

-To już moja sprawa - powiedział chłodno.

-Okej.

Trochę zrobiło mi się niezręcznie.Odwróciłam od niego wzrok i patrzę na ludzi, których mijamy.

Po 20 minutach znaleźliśmy się na jakieś łące.Okej, wcale się nie boje.

-Justin? - pytam i patrzę na niego.

-Tak? - uśmiecha się.

-Dlaczego...

-Oj zobaczysz - przerywa.

Pokiwałam jedynie głową zgadzając się z nim.Wysiadł z auta i okrążył je.Otworzył drzwi z mojej strony i gestem ręki pokazuje abym wysiadła.

-Jaki gentleman - śmieje się.

-Dla takich pięknych kobiet zawsze - uśmiecha się.

Zdałam sobie sprawę, że się rumienie.Justin zamknął drzwi i wziął mnie za rękę.Przyznaje, że serce bije mi jak szalone.

-To był zły pomysł abyś zakładała szpilki - mówi.

-Tak, właśnie teraz zdałam sobie z tego sprawę - śmieje się.

Po jakiś 5 minutach wchodzimy na górkę.Gdy widzę miasto NY z góry, z moich ust wydobył się pisk.

-Justin?! - piszczę.

-Tak? - uśmiecha się.

-Jesteś genialny!

-Wiem - śmieje się.

Odchodzę od niego i zachwycam się tym widokiem.Widać światła i pędzące auta.Akurat słońce zachodzi.Jaki z niego pieprzony romantyk.Odwracam się do niego i uśmiecham się.

-Jesteś głodna? - pyta, podchodząc do mnie.

-Trochę - przyznaje.

Justin podchodzi do drzewa i szuka czegoś za nim.Po chwili widzę go z koszykiem i kocem.

-Widzę, że wszystko zaplanowałeś - biorę swoje ręcę na biodra.

-Tak - uśmiecha się i rozkłada koc.

Siadam na kocu i ściągam szpilki.Gdy wreszcie się ich pozbywam to czuję niesamowitą ulgę.

-Masz ochotę na truskawki w bitej śmietanie? - pyta Justin.

-Jeżeli się nie zepsuły, to tak.

Podaje mi miskę z truskawkami i bitą śmietanę.

-Wiesz, trochę boję się o Abi - mówię biorąc truskawkę do ust.

-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - zapewnia mnie i bierze swoją rękę na moje udo.

Patrzę na nią, a potem na twarz Justina.

-Ty nie jesz? - podaje mu miskę.

-Nie, nie jestem głodny - uśmiecha się.

Wstaje i idzie za mnie.Odwracam się i widzę jak siada dokładnie za moimi plecami, a potem oplata mnie w talii i przyciąga do swojej klatki piersiowej.Nie mam oporów.

-Ale jesteś zimna - mówi mi do ucha.

-To coś z tym zrób - śmieje się.

Justin wącha moje włosy.Serio?Jego fetysz?

Potem całuje mnie w policzek, a ja odkładam miskę na koc.

-Jesteś taka seksowna, Emily - szepcze mi do ucha, a następnie delikatnie całuje mnie w szyję.

Jęk z moich ust wydostaje się.Odwracam lekko głowę i napotykam się na jego intensywne spojrzenie.

-A ty jesteś przystojny - mówię i całuję go w usta.

Po 2 godzinach spędząnych na łące wracamy do domu.Zrobiło się zimno, a ja nie chciałam być chora.Gdy jesteśmy już pod moimi drzwiami, ostatni raz całuję Justina.

-Może wejdziesz? - proponuje.

-Z miłą chęcią - odpowiada i odsuwa się ode mnie abym otworzyła drzwi.

Otwieram je i widzę ciemność.Oświecam światło w korytarzu i zapraszam Justina do środka.Zdejmuje swoje szpilki i biorę go za rękę.Zaprowadzam go do salonu i każe żeby usiadł na kanapie.

-Gdzie idziesz? - pyta.

-Zobaczyć co u Abigail.

-Poczekam tutaj.

Kiwam głową na zgodę i kieruje się do jej pokoju.Pukam do jej drzwi, ale nie słyszę nic.Otwieram je i oświecam światło.Nie widzę jej.Wchodzę głębiej do pokoju i szukam jej.Nie ma jej tutaj.Wychodzę i idę do łazienki.Pukam do drzwi i także nic nie słyszę.Wchodzę do niej i widzę pełno krwi.Widzę moją przyjaciółkę, która leży w wannie z przeciętymi nadgarstkami.Podchodzę do niej szybko i biorę ręczniki, a potem owijam nim jej nadgarstki.

-Justin?!Wezwij karetkę! - krzyczę.

-Abi!Obudź się - potrząsam jej ciałem. - Abi!Kurwa!

Po chwili widzę Justina który stoi w drzwiach.

-O Jezu - mówi.

-Wzywaj tą jebaną karetkę! -wrzeszcze, mając łzy w oczach.

Justin szybko wyjmuje telefon z kieszeni, a potem wzywa karetkę.

Czułam, że coś dzisiaj się stanie.Moja intuicja nigdy nie zawodzi.



Opiekunka [JB i MF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz