Wyszłam z toalety i wpuściłam gwałtownie powietrze.Spojrzałam na policjantów i uśmiechnęłam się blado w ich stronę.
-Wszystko w porządku? - zapytał jeden z nich.
-Chyba tak - skinęłam głową.
W środku cała dygocze.Mam ochotę zwymiotować.
-Więc..słyszeliśmy, że pani była z nim w pubie, tego wieczoru, kiedy został otruty - odezwał się drugi.
Przełknęłam ślinę i zagryzłam z nerwów wargę.
-Owszem, byłam - zgodziłam się.
Co ja mam robić?Niech Justin już tu będzie.
-Co pani robiła z nim tego wieczoru?
-A co można robić w pubie? - uniosłam jedną brew do góry.
-Niech pani odpowie, panno Gates.
-Piliśmy i gadaliśmy.
W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Przepraszam, ale pójdę otworzyć.
Policjanci skinęli głowami, a ja więc poszłam do drzwi.Wzięłam z szafki ostrożnie klucze i otworzyłam.Zobaczyłam zdyszanego blondyna.
-Są jeszcze? - zapytał.
Skinęłam głową.
Pociągnął mnie za rękę i zamknął za mną po cichu drzwi.Wyrwał mi z dłoni klucze i zamknął moje mieszkanie na klucz.Patrzyłam na niego zdezorientowana.Przecież on zamknął tam policjantów!
-Co ty robisz?!
Włożył klucze do kieszeni od spodni, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
-Justin?! - pisnęłam.
-Ratuję ci tyłek, chodź.
Po chwili znajdowaliśmy się przed blokiem i zauważyłam jego auto.Podbiegliśmy do niego i wsiedliśmy do środka.Spojrzałam na Justina i otworzyłam usta aby coś powiedzieć, ale on mnie pocałował.Byłam rozkojarzona, ale oddałam pocałunek.Po chwili oderwał się ode mnie i uniósł jeden kącik ust.Wyciągnął swoje klucze od auta i włożył do stacyjki.Odpalił auto i z piskiem opon odjechaliśmy stamtąd.Na pewno policjanci to usłyszeli i już wiedzą, że im zwiałam.
-Boję się - powiedziałam.
Justin zerknął na mnie i położył swoją ogromną dłoń na moim udzie.
-Uciekniemy.
Zmarszczyłam brwi i naprawdę serce zabiło mi szybciej.
-Gdzie?!Ja nie mogę zostawić Abigail! - panikowałam. - Ona się wszystkiego dowie i mi nie wybaczy!
-Uspokój się - zaśmiał się.
-To nie jest śmieszne!
-Jak opanujesz emocje to pogadamy - mruknął i włączył radio.
Fajnie.Zbył mnie i włączył sobie muzykę.Okej.
Po około 20 minutach dojechaliśmy pod jakiś dom.Nigdy nie byłam w tej okolicy i trochę się boję.
-Jesteśmy - powiedział z chrypką w głosie.
Wysiadł z auta i okrążył go.Otworzył mi drzwi żebym wyszła.Tak też zrobiłam.
-Gdzie jesteśmy?
-W moim drugim domu - uśmiechnął się.
-To znaczy?