Nawet niczego nie zjadłyśmy.Szybko wychodzimy z kawiarnii i idziemy do motelu.
-Jak on nas w ogóle znalazł?! - Abi wrzeszczy na całą ulicę.
-Na Boga, nie wiem!Musimy się stąd wynosić, bo może nas śledzić! - łapie ją za ramię i idę szybkim krokiem.
-A jak chce nas zabić?
Spoglądam na nią szybko.
-Justin?Coś ty, może nas wpakować w coś gorszego.
Może na nas donieść policji..a raczej na mnie.
-Boję się - mamroczę po nosem.
-Nie znajdzie nas, zobaczysz - brunetka obiecuje.
-Oby.
Mijamy kwiaciarnię, gdy słyszymy za sobą cichy chichot.
Przełykam ślinę, bojąc się odwrócić i zobaczyć kto za nami idzie.
-Uciekacie przede mną? - słyszę jego głos.
Zerkam na przyjaciółkę i wstrzymuje powietrze.
Abigail odwraca się gwałtownie, przez co Justin na nas wpada.
Zetknięcie z jego ciałem to błąd, bo od razu czuję miliony małych iskierek.Nie wiem co to jest, ale obawiam się tego.
-Czego od nas chcesz, ciołku? - warczy do niego.
Uśmiecha się cwaniacko i krzyżuje swoje ręce.
-Hmm.. - mruczy. - Chciałem was po prostu zobaczyć - uśmiecha się, wcale nie miło.
-Jasne, spieprzaj.Już dość namieszałeś w naszym życiu.
-A ty, Emily?Nie cieszysz się, że mnie widzisz?
Co?Jak może mnie pytać o takie rzeczy!
-Spadaj stąd, Justin - odpowiadam.
-Nie zamierzam.
-Znalazłeś mnie, żeby mnie sprzedać?Proszę bardzo! - rozkładam ręce. - Proszę, dzwoń na policję i powiedz, że jestem tutaj i mogą mnie zabrać!
Kilka ludzi spogląda na mnie jak na wariatkę, ale po chwili odchodzą.
Justin śmieje się pod nosem.
-Nie mogę o tobie zapomnieć, Emily.. - podchodzi do mnie bliżej żeby mnie dotknąć, ale ja odskakuje jak poparzona.
-Nie dotykaj mnie! - wrzeszcze.
-Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy - wysuwa swoją dłoń naprzód, a ja szybko odchodzę z Abi.
-Nie zatrzymuj się - mówię do niej.
-Ej, gdzie uciekacie?! - blondyn krzyczy za nami.
Niech ten koszmar się skończy, błagam.Mam dość tego ciągłego uciekania.Chciałabym chociaż jeden dzień obudzić się bez obawy, że za drzwiami czai się policja.
-Emily..zatrzymaj się, chcę tylko wyjaśnić parę spraw! - nadal jest daleko za nami, ale słyszę jego głos.
-Co za kretyn, miałam ochotę go walnąć - warczy brunetka obok mnie.
-Nie warto, musimy jakoś go wykiwać.
-Jak to?
-Nie możemy iść prosto do motelu, bo za nami idzie.Wiedziałby gdzie mieszkamy - wyjaśniam.
-Racja, więc co teraz?
Przechodzimy przez ulicę, przez co kilka aut na nas trąbi.Moja przyjaciółka pokazuje środkowego palca, jednemu z kierowców.