02; invisible for you

253 21 14
                                    

Kolacja trwała w najlepsze. Może nie kolacja, a raczej ich wspólny wieczór. Po posiłku udali się do salonu, gdzie Luke z Chloe zajęli kanapę, a Michael i Red usiedli w fotelach przy kominku. Dałoby się powiedzieć, że atmosfera uległa rozluźnieniu, bo w zasadzie tak było, aczkolwiek Red czuła się nieswojo. Miała swojego chłopaka za plecami, a Clifford próbował z nią nawiązać jakikolwiek kontakt i nie wiedziała za bardzo, jak ma się zachować. Nie wiedziała też, dlaczego tak się dzieje, bo przecież Hemmings dawał jej różne znaki, na wiele sposób oznajmiał jej, że ma mu nie przeszkadzać, więc mogła zrobić to samo, ale jakoś nie potrafiła. A co do niego, to cóż. Siedział odwrócony do dziewczyny Michaela twarzą i bajerował ją każdą możliwą rzeczą. Szeptał coś do ucha, przez co chichotała, jak głupiutka nastolatka, a to niby przypadkowo dotykał dłonią jej kolana, czy dolewał wina do kieliszka. A małą brunetkę, która siedziała dosłownie na drugim końcu pomieszczenia bolało to bardziej, niż ktokolwiek mógłby to sobie wyobrazić. 

- Wszystko w porządku? - spytał Michael, zdając sobie sprawę, że podświadomie jest zdenerwowany na Chloe, ale także na kumpla, bo przecież ten bezceremonialnie podrywał jego dziewczynę. Posłał Red nikły uśmiech, która zarumieniła się lekko. Kolejny raz tamtego wieczora przez niego. Nie mógł poradzić nic na to, że mu się to spodobało, a ona wyglądała pod taką postacią niezwykle uroczo. Naprawdę chciał ją poznać lepiej, ale bał się, że wyjdzie na jakiegoś wścibskiego typa, przez co zrazi się do niego, a chciał zupełnie inaczej. Pierwszy raz od bardzo dawna zależało mu na dobrym, pierwszym wrażeniu. 

- T-Tak. - założyła zakłopotana kosmyk włosów za ucho i złapała na moment z Michaelem kontakt wzrokowy. - Opowiesz mi coś o sobie? - dodała, poprawiając się na fotelu i odwróciła się bardziej do niego. Postanowiła sobie, że od tamtego momentu zacznie grać na nerwach Hemmingsa, choć ten i tak nie zwracał na to uwagi. Z resztą Clifford, który siedział obok wydawał się być w porządku. Może nawet bardziej niż w porządku, do tego zainteresował się nią, taką szarą myszką, jak to Luke zwykł ją nazywać. 

- Hm, a co chciałabyś wiedzieć? - uniósł w zabawny sposób brew, przez co zaśmiała się cicho.

- Opowiadaj, co tylko chcesz. - poprosiła, zakładając nogę za nogę, przez co spódniczka trochę się podwinęła, ale nie zwrócili na to uwagi. Umówmy się, że Cliffordowi zależało na tym, aby poznać ją od strony duszy, a dopiero później patrzeć na cielesne atuty. 

- Jestem nudnym człowiekiem. - zaczął na początek. 

- O to zupełnie tak, jak ja. - zaśmiała się, pokazując tym, że umie żartować z samej siebie. - Poza tym? - dodała, uśmiechając się miło.

- Pracuje, czasem wychodzę pograć w bilard, czy wyprowadzam swojego psa, to owczarek staroangielski, ma na imię Pielgrzym. - powiedział, przeczesując palcami włosy. 

- Uwielbiam psy. - zdradziła, a Michael zachichotał, gdy zobaczył, że w jej oczach pojawiły się radosne ogniki po wspomnieniu o czworonogu. - Sama chciałabym adoptować jednego ze schroniska, ale nie mam jak. - dodała już nieco mniej radośnie.

- Dlaczego?

- Luke. - rzuciła niemal bezgłośnie, po czym Michael przytaknął głową i westchnął ciężko. Chloe nie akceptowała faktu, że trzymali w domu psa i robiła wszystko, aby pozbyć się Pielgrzyma, więc doskonale znał to uczucie. 

- Pójdę już odnieść naczynia do kuchni. - oznajmiła i wstała, zabierając puste kieliszki po winie ze sobą. 

Minęła drugą parę, która bawiła się przednio i ani myśleli sobie czymś albo kimś przerywać rozmowę. Wzięła głębszy oddech i udała się do jadalni, gdzie zostały talerze oraz wszystkie sztućce. Pozbierała je i odniosła do kuchni, próbując powstrzymać swoje łzy. Pomimo tego, że wszystko się posypało, a oni byli ze sobą już chyba tylko z przyzwyczajenia, to jednak bolało ją to, że nie okazała się dla niego wystarczająca i pewnie znajdzie szczęście u innej. Red była naprawdę wrażliwym człowiekiem, bolała ją krzywda zwierząt, a co dopiero ta, którą ktoś jej wyrządził. 

Próbując odgonić od siebie wszystkie te złe myśli, związała włosy, aby jej nie przeszkadzały. Wzięła się za mycie, chociaż mieli zmywarkę i mogła sobie wszystko uprościć. Pomimo tego nie chciała tak szybko wracać do salonu, tym bardziej, że zaczęła się rozklejać i pewnie się rozmazała, a nie chciała, aby Luke zrobił  kolejną szopkę przy gościach. Starała się nie słuchać tego, co padało z jego ust, ale czasem po prostu dopuszczała te słowa i tak jakoś wyszło, że jednak szlochała cicho zagłuszona przez szum wody. Pech chciał, że przez zamazany przez łzy obraz, upuściła talerz, który potłukł się, powodując ciszę w sąsiednim pomieszczeniu. Skuliła się w sobie, wiedząc, że zaraz głos blondyna ryknie na nią, co najmniej mocno jak żywy lew na sawannie i uklękła, aby pozbierać kawałki naczynia. 

Zamiast niego, pojawił się Michael. Siedział w na swoim miejscu, czekając aż brunetka wróci, ale zamiast tego usłyszał, jak coś uderza o podłogę. Luke i Chloe przerwali w pół słowa swoją konwersacje, aczkolwiek Hemmings nie kwapił się, aby sprawdzić, co się stało. Dlatego też zrobił to Clifford, który po wejściu do kuchni zastał zapłakaną brunetkę, klęczącą na podłodze. Ukucnął obok i zmarszczył brwi. Zauważył, że łzy zaczęły kapać na jej dłonie, a z jednej płynęła krew. 

- Nie płacz, to tylko głupi talerz. - powiedział, podkładając palec pod jej podbródek, aby uniosła na niego wzrok. Mówił cichym i spokojnym głosem. - Będzie dobrze, ale najpierw musimy opatrzyć ci dłoń, co? - dodał, posyłając jej pokrzepiający uśmiech.

- N-Nie chciałam... - powiedziała, gdy podniósł ich z podłogi. - Naprawdę.

- Wiem i to nie jest twoja wina, Red. Stało się, więc trudno, a od jednego rozbitego talerza jeszcze nikt nie zginął, prawda? - dodał, gdy oparła się o blat, gdy on szukał jakiś plastrów i czegoś, czym mógłby odkazić ranę brunetki. 

- Chyba tak. - odpowiedziała, rumieniąc się lekko. Było jej wstyd, że przejęła się nawet taką błahostką. 

- A na nich nie zwracaj uwagi, nam też się dobrze rozmawiało, a nawet lepiej, prawda? - powiedział, po czym przesunął ręcznikiem kuchennym nasączonym w środku odkażającym po jej ranie. 

- Prawda. - zgodziła się, obserwując, jak robi jej ten prosty opatrunek. - Dziękuje za pomoc. - dodała, gdy precyzyjnie przykleił plasterek w słoniki na krwawiące miejsce. 

- Nie ma za co, sierotko. - zachichotał, a później pozbierał jeszcze rozbite kawałki, które wyrzucił do kosza. - Polecam się na przyszłość. - dodał, puszczając oczko w jej stronę i roześmiał się cicho. - Wracamy? - dodał, wskazując głową na salon, a ona tylko przytaknęła głową i uśmiechnęła się, w duchu wzdychając z ulgą. Dawno nikt się tak o nią nie zatroszczył, a już na pewno nie ktoś taki, jak Michael, a jej cóż, jej to się bardzo spodobała i miała nadzieje, że jeszcze kiedyś się nią tak zaopiekuje. 

~*~

dzień dobry wieczór, dawno mnie tu nie było, co?

co sądzicie? x

lots of love, red x

exchange • cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz