03; shameless

252 18 9
                                    

Pub na przedmieściach, w którym Michael i Luke zwykli się spotykać miał w sobie zapisany pewien akt czasu. To było jedno z tych miejsc, w którym pojawiali się nasi rodzice, gdzie pokoleniowe piosenki odbijały się echem od ścian, a pojęcie 'historia' nabierało jakiegoś głębszego sensu. To tutaj słuchano dobrej muzyki, a ci dwaj mieli tutaj swoje początki. W akompaniamencie klasyków, dzieciaki lat urodzone w tych osławionych latach dziewięćdziesiątych poznawały dobre odcienie życia, a piwo i jego chmielny smak wydawały się nie mieć końca. Grano w bilard, odprężano się i zatrzymywano się w czasach, gdzie człowiek jeszcze nie pędził tak bardzo po autostradzie nie mającej końca i był wolny od jakichkolwiek nowinek technicznych. I tak każdego dnia, każdego wieczora, przez siedem dni w tygodniu, a trzydzieści bądź trzydzieści jeden w miesiącu. 

Tamtego razu grali w poola. W zasadzie grywali tylko w ten rodzaj, bo ani jeden, ani drugi nie za bardzo orientował się w czymś innym. Michael wsparłszy się na swoim kiju, przyglądał się blondynowi, który nieudolnie próbował wbić jakąkolwiek kulę do łuzy. 

- To chyba nie jest twój dzień. - przyznał, kiedy znów mu się nie udało. Sięgnął po kredę, gdyż teraz była jego kolej. - No cóż, przynajmniej dostanę kolejne piwo za darmo. - dodał roześmiany i poklepał Luke'a po ramieniu, a ten przewrócił oczami. 

- Już nie bądź taki pewny siebie, bo jeszcze za chwilę, to ty nam coś postawisz. - Hemmings zmierzył wzrokiem przyjaciela, a ten wzruszył tylko niewinnie ramionami i trzy kolejne kule wpadły do łuz. 

- Mówiłeś coś? - uniósł brew, na co Luke machnął ręką i zirytowany upił łyk swojego piwa. 

- Po prostu nie mam nastroju. - przyznał w końcu, kręcąc głową i złapał kredę w dłonie. - Pokłóciłem się z Red. - dodał, chociaż podczas tych swoich męskich wieczorków mieli nie poruszać tematów związanych z pracą, czy ich związkami. Clifford westchnął ciężko, ale skupił się najpierw na uderzeniu, a dopiero później na tym, co powiedział mu kumpel.

- O co? - zaciekawił się i sięgnął po swoje piwo. Spojrzał na blondyna, a ten milczał jeszcze przez jakiś czas, jakby chciał wpaść na coś sensownego, ale nic takiego się nie stało. - Halo, Houston, czekam na twój problem. - dodał, żeby ponaglić Luke'a. 

- Po prostu, czasem nie potrzebujemy sensownego powodu. - wzruszył w końcu ramionami w beznamiętny sposób. 

- Wydaje mi się, że przesadzasz. - zaczął Michael, po czym wbił w łuzę kolejną kulę. - Red jest bardzo w porządku. Nie rozumiem, jak nie możecie się nie dogadywać. - dodał, a później spojrzał na przyjaciela.

- Gdybyś był z nią tyle czasu, co ja, to nie miałbyś się czemu dziwić. - przewrócił oczami, przez co Clifford wsparł się znowu na swoim kiju i przez chwilę zaczęli mierzyć się na spojrzenia. - Z resztą, mógłbym powiedzieć ci to samo, jeśli chodziłoby o Chloe. To świetna dziewczyna, a ty nie dajesz jej szansy, aby być sobą. - dodał, chcąc obronić tą blondyneczkę, z którą spędził tamten wieczór.

- Nie daje jej szansy na rozkładanie nóg przed pierwszym lepszym? Wybacz, że tak traktuje tą jej 'pracę'. - prychnął, robiąc cudzysłów z palców. Wydawało się, że nadal byli źli na siebie za ten wieczór i fakt, że zajęli się nie tą dziewczyną, co trzeba. 

- Taniec nie zawsze równa się z rozkładaniem nóg.

- Nieśmiałość da się przezwyciężyć, tylko ty jesteś jakimś głupkiem i zamiast jej pomóc, sprawiasz, że popada w nią jeszcze bardziej. - spojrzeli na siebie, tak jakby mieli zaraz się pozabijać, po czym starszy blondyn westchnął. - Przepraszam, nie chce się kłócić.

- Ja też. - powiedział Luke. - Przepraszam.

- Nic się nie stało. Może po prostu nie poruszajmy już tego tematu. - pokręcił głową, a Hemmings się zgodził i zaproponował, że przyniesie im kolejne butelki piw. Choć minął tydzień od kolacji, to oni dalej wspominali niekiedy miniony wieczór. 

Michaela irytował stosunek Luke'a do Red, a Luke'a irytował stosunek Michaela do Chloe i to był już kolejny raz, kiedy prawie się o to pokłócili. Clifford jednak zawsze starał się załagodzić sytuację w odpowiednim do tego momencie i nie dać się doszczętnie wyprowadzić z równowagi. A Luke, Luke czasem zapominał, że to jego przyjaciel i nie panował nad sobą, co mogłoby się różnie skończyć, gdyby nie Clifford. Obydwaj byli w tym niekiedy bezwstydni, podobnie, jak myśli, które zaczęły pojawiać się w głowach młodych mężczyzn. 

- Trzymaj. - Luke wręczył Michaelowi piwo, a ten tylko mruknął ciche 'dziękuje' i rozsiedli się wygodniej przy swoim stoliku. Zaczęła ich otaczać bardziej znajoma dla nich muzyka, przez co Clifford bezwiednie zaczął podśpiewywać słowa piosenek razem z wokalistą, a Luke tupał do rytmu butem o podłogę. - Tak w zasadzie, to ciekawe, kto w tym miesiącu pojedzie w delegację. - dodał po chwili.

- Mógłbyś ty, bo mi się nie chce. - uznał Michael, przez co roześmiali się razem.

- Brzmi znajomo. - Hemmings przewrócił oczami. - I vice versa, poza tym ja byłem ostatnio. Więc, szykuj się. - poklepał go po policzku w babciny sposób, na co Michael przewrócił oczami. 

- No nie wiem, przekonamy się za niedługo. - uznał w końcu. - Grajmy, bo mi się nudzi, a nie chce jeszcze wracać do domu. - dodał, jakby miał tam jakąś zarazę. Cóż, może nie do końca, ale Chloe była chora i kurowała się, przez co starał się tam jak najmniej przebywać. 

- Tym razem przegrasz. - obiecał mu przyjaciel, na co tylko uśmiechnął się sztucznie i pokiwał sarkastycznie głową. 

- Jeszcze zobaczymy. - podjął się wyzwania i wrócili do stołu. 

Rozeszli się jakoś po północy, chociaż gdyby nie to, że Luke nieco się upił i Michael musiał go odstawić do domu, to z chęcią zostaliby tam jeszcze dłużej. Clifford, podczas drogi powrotnej do domu przyjaciela liczył, iż spotka znowu uroczą brunetkę, ale tak się nie stało, więc wrócił po prostu do siebie, nieco rozczarowany. Choć to uległo zmianie, gdy zobaczył mnóstwo leków i chusteczek porozrzucanych po całym mieszkaniu. Oczywiście była to sprawka Chloe, ale blondyn chyba był za bardzo zmęczony, aby prowokować kolejną kłótnię. Poza tym stwierdził, że będzie jeszcze do tego sporo okazji, zważając chociażby na to, w jakim kierunku zmierza ten ich 'związek'.

~*~

lekki poślizg z rozdziałem, musicie mi to wybaczyć, ale złapało mnie pierwsze przeziębienie i moja ochota na pisanie spadła do zera eh

ale już jest okej, zdrowieje i powoli wracam, więc cieszmy się i radujmy z tego faktu, hehe

cieszmy się tez z tego, że exchange przeskoczyło do pisanych, co oznacza, że rozdziały będą pojawiać się częściej i to o wiele niż dotychczasB)

do następnego, all the love, red x

exchange • cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz