10; something like date or not?

218 16 21
                                    

Dzień balu charytatywnego zbliżał się nieuchronnie. Red w duchu zaczynała trochę panikować, nie mając jeszcze sukienki, ani planu na makijaż, czy fryzurę. Chciała dobrze wypaść przed Michaelem i jego rodzicami, choć to była tylko przysługa dla blondyna. Brunetka biegała po sklepach, szukając czegoś, co jej się spodoba, ale jak na złość niczego nie udawało jej się znaleźć. W dodatku Luke ciągle czepiał się jej o najmniejsze szczegóły, a Red nie miała już na to siły. Czasem po prostu zamykała się w sypialni i płakała, aż nie rozbolała ją od tego wszystkiego głowa. Była zmęczona tym związkiem, jak nigdy wcześniej, ale nadal nie miała odwagi tego wszystkiego skończyć. 

Budząc się w sobotę, Red nadal do końca nie była przekonana o tym, czy dobrze wybrała sukienkę, czy makijaż jej wyjdzie i czy włosy będą współpracować. Zależało jej - nawet bardzo zależało - aby wszystko było dobrze i żeby Clifford się za nią nie wstydził. Luke wyjechał w delegację, więc nie musiała stroić się w pracy, a także fatygować pod przychodnię Michaela. Brunetka mogła w spokoju przygotować się w domu, a także spróbować opanować swoje nerwy. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła po przebudzeniu była kąpiel. Długa kąpiel w ciepłej wodzie, jaka na swój sposób ją odprężyła. Wyleżała się w wypełnionej po brzegi wannie, układając sobie również plan na najbliższe kilka godzin. Podjęła tez ostateczne decyzje odnośnie swojego wygląda i postanowiła już trochę wyluzować, bo wiedziała, że jeśli wyobrazi sobie jakąś wtopę, to faktycznie może się ona zdarzyć, a to naprawdę nie będzie nikomu, tym bardziej Red potrzebne do szczęścia. 

Po kąpieli zjadła jeszcze na szybko jakieś śniadanie, choć tak naprawdę zaczęła je dopiero przygotować, kiedy przerwał jej dzwoniący telefon. Brunetka odnalazła urządzenie i z uśmiechem na ustach nacisnęła zieloną słuchawkę. Dzwonił Michael. 

- Cześć - przywitała się, wracając z powrotem do kuchni. 

- Cześć, Red - odpowiedział, gdy nalewała sobie herbaty do kubka. - Jak tam twój nastrój przed wieczorem?

- Teraz już w porządku - przyznała, wsuwając się na blat. - Ale szczerze mówiąc dalej się stresuje. Mam nadzieje, że wszystko wyjdzie dobrze - dodała, rumieniąc się mimowolnie.

- Na pewno - zapewnił ją, na co brunetka uśmiechnęła się. - To tylko moi rodzice. Na pewno cię polubią - dorzucił zachęcająco. 

- Mam taka nadzieje - westchnęła, upijając łyk herbaty. - O której to wszystko się zaczyna?

- Z tego, co wiem, to w okolicach dziewiętnastej, więc przyjadę po ciebie jakoś pół godziny wcześniej, dobrze?

- Będę czekać - odpowiedziała, kiwając głową, choć tego nie widział. 

- Super, w takim razie do zobaczenia.

- Do zobaczenia - pożegnała się, a później nacisnęła czerwoną słuchawkę i odłożyła na bok telefon. Westchnęła szczęśliwa, że go znów zobaczy i uśmiechnęła się szerzej. 

Całe przygotowania poszły wyjątkowo sprawnie. Red szybko się umalowała, choć przerywała parokrotnie, aby dopić jeszcze herbatę, a później kawę, aby skorzystać z łazienki i sprawdzić, czy na pewno niczego nie zapomni. Z włosami również uwinęła się szybko. Upięła większość w koku nad karkiem, a parę kosmyków opadało jej swobodnie na twarz. Sama sobie się spodobała i miała nadzieje, że Michaelowi również przypadnie do gustu. 

:::

Kiedy wybiła osiemnasta trzydzieści, Red była już gotowa. Chodziła niespokojnie po mieszkaniu, słuchając jak stukot obcasów odbija się od ścian i starała się nie podgryzać wargi, aby matowa pomadka się nie zmazała. Miała nadzieje, że nad sobą zapanuje i nie spanikuje w ostatniej chwili, bo takie rzeczy już się zdarzały. Nie chciała zawieść Clifforda, mówiąc mu kiedy już przyjedzie, że nie da rady, bo to nie byłoby fair. 

W końcu ktoś zapukał do drzwi i brunetka skierowała się w tamtą stronę, aby otworzyć. Zabrała jeszcze niewielką kopertówkę, do której schowała telefon i kosmetyki, gdyby jakąś sposobnością się rozmazała. Przekręciła zamek i po naciśnięciu klamki, zobaczyła blondyna ubranego w garnitur i krawat, który kolorystycznie pasował do jej koszuli. 

- Wow, pięknie wyglądasz - przyznał, mierząc ją wzrokiem z szerokim uśmiechem na twarzy.

- D-dziękuje - zarumieniła się, a później obróciła się wokół własnej osi dla większego efektu. - Cieszę się, że ci się podoba.

- Mało powiedziane - puścił jej oczko, a później zachichotał i poczekał, aż wyjdzie na korytarz. Brunetka zamknęła jeszcze mieszkanie, a klucze wrzuciła do torebki. - Mam nadzieje, że moi rodzice cię nie wystraszą. Czasem bywają nachalni. I to dosyć mocno.

- Może nie będzie, aż tak źle i to przeżyjemy - dodała, posyłając mu uśmiech. 

- Nie pamiętam dokładnie, jak to wszystko się odbywało, bo ostatni raz byłem tam dwa, czy trzy lata temu, ale wiem, że na koniec zawsze był pokaz sztucznych ogni - przyznał, przeczesując palcami swoje włosy. Posłał Red uśmiech, nie mogąc się na nią napatrzeć. Wyglądała naprawdę cudownie. 

- Przekonamy się na miejscu - weszła do windy i nacisnęła przycisk odpowiadający parterowi. Michael oparł się o ściankę na przeciwko, drzwi się zasunęły i ruszyli w dół. Red czuła podekscytowanie, prawie tak samo jak na pierwszej randce i nie ukrywała tego. Polubiła towarzystwo blondyna. Nawet bardzo. I to ze wzajemnością. 

Opuścili budynek, kierując się od razu do samochodu blondyna. Michael chciał wyjść kolejny raz na dżentelmena i otworzył drzwi brunetce, a kiedy wsiadła, zamknął je za nią. Red starała się uważać na swoją sukienkę, która swoją drogą była długa, z wycięciem na plecach i w dodatku cała kobaltowa, co bardzo jej się podobało. Lubiła ten kolor. Wygładziła materiał, a później zapięła pas i ułożyła swoje dłonie na udach. Spojrzała na Michaela, który zajął już miejsce kierowcy i przekręcił kluczyki w stacyjce. Włączyli się do ruchu, a blondyn starał się skupić już na drodze. 

- Wiesz, nie zdążyłem ci jeszcze podziękować za to, że się zgodziłaś - przyznał, łapiąc z nią na moment kontakt wzrokowy. - To dla mnie dużo znaczy i jest to dla mnie bardzo ważne. 

- Naprawdę nie ma za co. Jeśli tylko tym pomogę, to nie musisz mi dziękować - uśmiechnęła się, zakładając kosmyk włosów za ucho. 

- Muszę i chce - uśmiechnął się lekko. - Chloe narobiłaby mi tylko wstydu, a wiem, że jeśli pójdziemy tam razem, to będziemy się dobrze bawić i rodzice dadzą mi spokój na jakiś czas.

- Postaram się cię nie zawieść, Michael.

- Nie zawiedziesz mnie, Red. Możesz być tego pewna.

~*~

jak wam minęła sobota?

exchange • cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz