06; we used to be crazy in new love

208 21 7
                                    

Red przyszła następnego dnia do pracy w dobrym nastroju. Nawet sama nie wiedziała, czym to było dokładnie spowodowane, chociaż w większej części była to zasługa tamtego spotkania i kawy z Michaelem. Po prostu miała wyjątkowo dobry nastrój - pierwszy raz od jakiegoś czasu - a Luke, którego nie było, bo wyjechał w delegację w końcu go nie zepsuł. Brunetka wstała nawet bez problemu, zjadła w spokoju śniadanie i zdążyła złapać wcześniejszy autobus. Przywitała się ze wszystkimi pracownikami przychodni w dosyć radosny sposób, a później udała się już do swojego gabinetu, aby przygotować się na przyjście pierwszego pacjenta. Abigail, tamtejsza sekretarka wymieniła zdziwione spojrzenie z Victorem, który był szefem, a ten w końcu wzruszył ramionami, nie mając pojęcia, o co chodzi. 

Do lunchu nie miał jak złapać swojej pracownicy, ale gdy wybiła odpowiednia godzina zapukał do pomieszczenia, w którym się znajdowała i otworzył drzwi. Oparł się o framugę, po czym roześmiał się, gdy brunetka tylko zerknęła na niego z okularami na nosie, po czym wróciła do uzupełniania dokumentów. A właściwie kart swoich czworonożnych pacjentów. Victor omiótł wzrokiem jej sylwetkę, zastanawiając się, co wywołało taką odmianę w jego pracownicy i przekręcił głowę. Red zachowywała się, jakby nie była sobą, a Luke nareszcie się rozpłynął, przestając być tą czarną chmurą nad jej głową. 

- Nie wiem, czyja to zasługa, ale niech robi to cokolwiek zrobił częściej, bo aż miło na ciebie popatrzeć - przyznał, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Zauważył niewielkie rumieńce na jej policzkach i zaśmiał się pod nosem. - Chyba, że Hemmingsowi nagle się odmieniło, ale w co wątpię - dodał, po czym zauważył niewielki grymas na jej twarzy.

- Po prostu mam dobry humor - wzruszyła ramionami i założyła kosmyk włosów za ucho. - Czegoś ci potrzeba? - dodała, odkładając na chwilę długopis.

- Tak, zabrania mojej współpracownicy na lunch i pogadania o tym, co się stało, że jest od rana uśmiechnięta - przyznał, puszczając jej oczko. - Dawaj, mi musisz powiedzieć - dodał, uśmiechając się niewinnie.

- Nie jestem jakoś szczególnie głodna - westchnęła, próbując się wykręcić, bo wiedziała, że jeśli Victor się dowie, to zaraz rozpowie to każdej osobie jaką napotka, a ona nie potrzebowała problemów. - Idź sam, ja najwyżej wyskoczę później, albo poproszę Abigail, aby mi coś kupiła - dodała, ale on pokręcił głową.

- Nie, chce usłyszeć, o co chodzi - zaparł się twardo i podał jej kurtkę, a zabrał kitel. - Znalazłaś sobie może kogoś nowego? Bo jeśli tak, to chętnie to z tobą obleje - dodał, a brunetka pokręciła głową i zaśmiała się. Victor był pierwszy do picia, a później leczył swojego kaca przez tydzień. Czasem więcej. 

- Ja już więcej z tobą nie pije - przyznała, kręcąc głową. Zabrała jeszcze swój portfel i telefon, po czym ruszyła do wyjścia z przychodni z szefem. - Znaleźć może nie, ale poznać, poznałam - zdradziła po chwili i podgryzła niepewnie wargę. - Ale proszę. Zachowaj to dla siebie.

- Będę milczał, jak grób.

- Obiecujesz? - uniosła brew, biorąc później oddech. 

- Obiecuje - pokiwał głową. - No dawaj, powiedz w końcu, o co chodzi.

:::

Znaleźli jakąś knajpkę dla siebie, która nie była przeludniona i zajęli stolik w kącie lokalu. Red zamówiła dla siebie kawę i sałatkę, a Victor jakiś makaron, twierdząc, że ma na niego wyjątkową ochotę. Podczas drogi brunetka układała sobie w głowie wszystko, to co chciała powiedzieć, a także zastanawiała się, co ewentualnie pominąć. Jej szef to jednak był jednak wyjątkową gadułą i już wiele rzeczy wpuścił ze swoich ust, nie mając nawet o tym pojęcia czy nie robiąc tego specjalnie. 

- Więc, słucham - zaczął, gdy kelnerka postawiła przed nimi wybrane napoje. - Opowiadaj.

- Zaczęło się od tego, że Luke powiedział mi, że będziemy mieli gości - westchnęła, układając sobie to wszystko w całość. - To byli jego kumpel z dziewczyną. Michael i Chloe. Było całkiem fajnie, pogadałam z nim i jest naprawdę miły. Później spotkałam go jeszcze dwa razy. Wtedy, gdy się spóźniłam, bo poszłam zanieść dokumenty Luke'owi, a drugi wczoraj, gdy wracałam do domu - dodała szybko, unikając rozwijania szczegółów.

- Przystojny chociaż?

- Victor - skarciła go, używając jego pełnego imienia. Zawsze tak robiła, gdy ją zawstydzał, czy denerwował. - No tak, gdyby nie był, to nawet bym ci o nim nie powiedziała, bo i tak zaraz wszystko rozgadasz i cała przychodnia będzie wiedzieć - dodała, zerkając na niego, jakby to było oczywiste. 

- Ranisz mnie - powiedział, łapiąc się za klatkę piersiową w miejscu serca. - Nie jestem taki - dodał, po czym się roześmiał. - No dobra, jestem.

- Więc siedź cicho, proszę - zaczęła, a później uśmiechnęła się do kelnerki w podziękowaniu za przyniesiony posiłek. - Nie chce mieć przez to żadnych problemów, Michael też ich nie potrzebuje - dodała, biorąc oddech.

- Dobrze, już dobrze, nikomu nie powiem - obiecał, a później pożyczył jej smacznego i sam zajął się już jedzeniem.

- Mam taką nadzieje - wymamrotała tylko, upijając przy tym łyk kawy.

Wrócili później razem do przychodni, a brunetka zajęła się pracą. Zbadała kilka psiaków, a także kotów, po czym przyszła kolej na papugę, z którą miała nieco problemów, ale sobie poradziła. Przepisała jej właścicielce odpowiednie leki, po czym nareszcie usiadła za biurkiem, aby dokończyć, to co zaczęła rano i co przerwał jej Victor. Wtedy jednak ktoś również postanowił jej przeszkodzić, a telefon zawibrował, oznajmiając, że dostała nową wiadomość. Sięgnęła po urządzenie, zerkając wcześniej, czego dotyczy treść i uśmiechnęła się pod nosem. Pisał Michael. Wymienili się zeszłego dnia numerami, chociaż ona nie była pewna, co to aby na pewno będzie dobry pomysł. Pytał, czy nie miałaby ochoty wybrać się z nim na kolejną kawę, bo według niego bardzo miło im się rozmawiało i chciałby to powtórzyć. 

Red przygryzła niepewnie wargę, zastanawiając się, czy się zgodzić, czy może jednak odmówić. Rzeczywiście, było bardzo przyjemnie, ale ona jednak nie chciała wchodzić z butami w czyjś związek. Michael był jednak z Chloe, a za jej plecami spotykał się z nią samą. Westchnęła ciężko, uznając, że za dużo czasem myśli i po prostu napisała, żeby przekazał jej miejsce spotkania, a ona sobie poradzi i tam dotrze na odpowiednią godzinę. Chęć spędzenia z nim czasu i zobaczenia go była silniejsza.

~*~

trochę mi przykro, że nikogo nie było pod poprzednim rozdziałem, może tutaj się ktoś pojawi idk

red x

exchange • cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz