Rozdział 10

37 3 2
                                    

Dwa lata później

Minęły już trzy lata od ostatniego spotkania z Adrienem. Gdy za pierwszym razem Onice nie zrobiła wyjazdu do Kościerzyny to później już sobie po prostu odpuścili i nie organizowali. Chodze teraz do 3 gimnazjum. Jest początek roku szkolnego, poniedziałek (mój ulubiony dzień:-\ dop.aut). Przychodze do szkoły jak zawsze. Podchodze do mojej przyjaciółki Niny.

-Hej, Emi.- lubi tak do mnie mówić. Nie wiem czemu. Ale niech już jej będzie.

-Hej Nina. Co słychać?

-Wiesz, że ma do nas nowy chłopak dojść.

-Coo?! Kolejny?

-No, ale najdziwniejsze jest to, że ten chłopak przychodzi do naszej klasy dlatego, że zna ciebie.

-Mnie?

-No.

-A wiesz jak się nazywa?

- Podobno Adrien. Znasz jakiegoś chłopaka z takim imieniem?

- Adrien... Adrien... Mhm... Nie nic mi się nie kojarzy.

Zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do klasy.

Miałam niemiecki więc nie musiałam zbytnio uważać na lekcji. Moje myśli zaprzątał ten nowy chłopak. Z tego czego się jeszcze dowiedziałam to będzie z nami chodził do klasy od jutra. Ale dlaczego polecił mnie? Przecież ja nie znam nikogo o imieniu Adrien. Lekcje minęły szybko. Wróciłam do domu, odrobiłam lekcje, wykonałam sprawy łazienkowe i poszłam spać bo byłam strasznie zmęczona.

Następnego dnia byłam wypoczęta jak nigdy. Wstałam ubrałam się (zdjęcie niżej dop.aut.).

Znowu zrobiłam łazienkowe sprawy i poszłam do szkoły

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Znowu zrobiłam łazienkowe sprawy i poszłam do szkoły. Gdy byłam już pod salą od matematyki, usiadłam na ławce. Przysiadła się Nina.

-Hej Nina.

-Hej Emi. Widziałaś już tego Adriena, muszę przyznać, że jest nawet nawet.-  uśmiechnęła się łobuzersko.

-Ja tam nie wiem. Nie widziałam go jeszcze.

-Emi spójrz to tam ten.

-No musze przyznać, że jest nawet nawet.- Zaśmiałam się gdy spojrzałam na mine Niny, która gapiła się ciągle na nowego kolege z klasy.

- To co, nie idziesz się go zapytać czemu powiedział w sekretariacie, że cie zna. Bo coś nie chce mi się wierzyć, że strzelał jakiekolwiek imie.

- Nie tam, nie będe sobie tym głowy zawracać.

-O nie. Ja tak tego nie zostawie.- Wstała z ławki i poszła do chłopaka. Po kilku minutach wróciła. Miała przerażający uśmiech. Czasami jej się bałam, a ten był jeden z takich momentów.

Młodzieńcza miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz