Rozdział 24

13 3 0
                                    

Obudziłam się w nocy bo miałam nieodporne wrażenie, że coś złego sie stało.

Nie mogłam zasnąć przez dobre 3 godziny przez to, że wiedziałam, że coś złego się stało. Ale co?

- Może mi się tylko wydaje.- powiedziałam do siebie.

Poszłam dalej spać. Obudził mnie tata. Wyglądał jakby całą noc przepłakał.

- Córciu wstawaj, musimy jechać.

- Co sie dzieje? Czemu płakałeś? Gdzie jedziemy?

- Chodź, wyjaśnie po drodze.

Skoro płakał to znaczy, że coś poważnego się stało, bo tata praktycznie nigdy nie płacze, a jak płacze to jest bardzo ważny powód.

Szybko się ogarnęłam i ubrałam. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.

- Tato co sie dzieje? Gdzie jedziemy?

- Mama jest w szpitalu, jej stan jest krytyczny.

- C-co?!?!?

- Gdy wracała z pracy jakiś pijany kierowca wjechał w nią.

Nie mogłam w to uwieżyć?!?! Moja mama mogła umrzeć.

Gdy dojechaliśmy do szpitala. Poszliśmy do recepcji.

- Dzień dobry. W czym moge pomóc?

- Niedawno karetka przywiozła kobiete. Gdzie ona jest?

- Pan z rodziny?

- Tak, jestem jej mężem.- Recepcjonistka nie była do tego przekonana. Musiałam coś zrobić...

- A ja jej córką.

- Dobrze już sprawdzam.- Postukała chwile w komputer.- Pani Małgorzata jest teraz na sali operacyjnej.

- Gdzie to jest?!- mój tata już się niecierpliwił.

- Prosto korytarzem i do końca.

- Dziękuje.- Powiedział to z ostatkami cierpliwości.

Pobiegliśmy pod sale operacyjną. Ja usiadłam na krześle i płakałam bo nie mogłam w to wszystko uwierzyć, a mój tata chodził w te i we wte.( nie wiem czy dobrze napisałam. Jeśli nie to bardzo przepraszam🙏dop.aut.)

Po kilku minutach łażenia usiadł obok mnie. Zakrył twarz dłońmi i zaczął płakać. To naprawde rzadki widok. Objęłam go mocno i spróbowałam go pocieszyć chociaż nie wiem czy pomogłam bo sama jestem w rozsypce.

Czekaliśmy już kolejną godzine. Mój tata przysnął sobie, a ja nadal się nie uspokoiłam. Nagle zadzwonił mój telefon. Odeszłam troche od taty i odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni.

- Halo?- było słychać że nie jest ze mną dobrze.

- Hej kochanie, co się stało?

- A-adi- próbowałam powstrzymać płacz, ale nie potrafiłam.

- Co się stało? Gdzie jesteś?

- Jestem w szpitalu.

- Co czemu?!

- Przyjedź prosze... Jestem pod salą operacyjną.

- Dobrze zaraz będe- I sie rozłączył.

Ok. 20 minut później

Gdy tylko zobaczyłam Adiego pobiegłam do niego. Przytulił mnie mocno a ja cieszyłam się, że jest przy mnie, ale nie przestałam płakać.

- Kochanie, co sie stało?

- M-mama miała w-wypadek.- Powiedziałam mu i wpadłam w  jeszcze większy płacz. Schowałam głowe w jego ramiona, a on pocałował mnie w głowę.

- Ciii... Spokojnie... Wszystko sie ułoży.

- Chodźmy do taty on jest w gorszym stanie.

- Dobrze. A już coś wiadomo w sprawie twojej mamy?

- Nic. Nikt nie chce nam niczego powiedzieć.

- Dzwoniliście do Michała?

- Nie wiem czy powinnam. On teraz ma egzaminy i nie chce go martwić.

- Powinnaś do niego zadzwonić, w końcu chodzi tu o WASZĄ mame.- Podkreślił słowo "waszą,, bu powiedzieć, że to dotyczy również Michała.

- Masz racje. To ty idź do taty, a ja zadzwonie.

- Dobrze

Nie jestem pewna czy powinnam dzwonić. A może jej stan nie jest aż taki krytyczny, może to nic poważnego...

...kogo ja oszukuje. MOJA mama jest na sali operacyjnej i możliwe, że z tego nie wyjdzie.

Adi ma racje. Raz kozi śmierć. Dzwonie.

Młodzieńcza miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz