4. Przyjaźń

750 54 8
                                    

Ciemny korytarz na piątym piętrze wydawał się zupełnie opuszczony. Noc pochłaniała wszystko swą ciemnością. Bibliotekę zamknięto kilka godzin temu i większość jej użytkowników teraz spokojnie spała w swoich dormitoriach, śniąc o Czekoladowych żabach i jutrzejszych lekcjach.Oni pewnie też może skusiliby się na tę możliwość, ale mieli plan, który nie mógł zostać zrealizowany w innych sposób niż dzięki nocnym włóczęgom. 

To był główny powód, dlaczego stali o północy za drzwiami biblioteki zamiast spokojnie spać w swoich łóżkach. Chociaż obydwaj uwielbiali nocne włóczęgi, gdyby mogli sobie wybrać destynację, na pewno nie byłaby nią biblioteka. Królestwo pani Pince kojarzyło im się ze zbyt wieloma ograniczeniami, nudą i wszystkim, czego szczerze nienawidzili. Gdyby mogli wybierać pewnie wybór padłby na Hogsmeade, które wciąż kusiło ich coraz to nowymi możliwościami.

- Myślisz, że nie ma tam tego głupiego kocura? - mruknął Syriusz, przysuwając głowę jeszcze bliżej drzwi, jakby miało mu to w czymś pomóc.

James pokręcił głową. Kot Filcha był jednym z tych wyjątkowo natrętnych stworzeń, których zachowanie stanowiło dla niego zagadkę. Zwierzę zdawało się mieć wyjątkowo złośliwe usposobienie, jakby szlabany wlepiane przez woźnego uczniom sprawiały mu jakąś przewrotną satysfakcję.

- Może chodźmy? - dodał po dłuższej chwili James, gdy nie usłyszeli z korytarza żadnego dźwięku. Dwa opasłe woluminy zdjęte wcześniej z półek biblioteki zaczynały się robić nieprzyjemnie ciężkie dla jego rąk.

- Chodźmy. - Wzruszył ramionami Black, a jego czarne oczy rozbłysły. - W końcu bez ryzyka nie ma zabawy.

James zaczął się szczerzyć, przybijając przyjacielowi piątkę. Otworzywszy drzwi, zaczęli się rozglądać wokół. Różdżki trzymali w uniesionych dłoniach.

Nie zamierzali dać się nikomu zaskoczyć. Znali zagrożenia nocnych wędrówek po zamku. Największym z nich było ryzyko spotkania kogoś na szkolnych korytarzach. Chociaż mieli na to swój sposób w postaci peleryny-niewidki, którą James zabrał ojcu z biurka, to i tak starali się zachować maksimum ostrożności. Niepotrzebny był im dzisiaj jeszcze jeden szlaban, skoro następny tydzień mieli zajęty u McGonagall, a kolejny u Slughrona.

Wyszli z biblioteki, próbując cicho zamknąć drzwi, które zaskrzypiały żałośnie. James pocieszył się w myślach, że niemożliwe, aby ten dźwięk obudził wszystkich w zamku. Nie, zapewne co najwyżej połowę uczniów i nauczycieli. Machnęli różdżkami, zamykając bibliotekę.

- Chyba nikogo tu nie ma.

Choć głos Jamesa był niewiele głośniejszy od szeptu, brzmiał niczym krzyk w opuszczonym korytarzu. Ruszyli w lewo, spokojnie wpatrując się w ciemność. Zdążyli zaledwie dojść do zakrętu za biblioteką, gdy kilkanaście stóp od nich rozległo się przeraźliwie miauczenie. Rudy kot jak zwykle pojawił się tam, gdzie nikt nie miał go ochoty zobaczyć.

James niemal jęknął ze zniecierpliwienia, ale w porę dostrzegł w ciemności twarz Syriusza. Black położył sobie palec na ustach, najwyraźniej uznał, że udawanie, że wcale ich tu nie ma to najlepszy pomysł na uniknięcie kłopotów.

- Co zobaczyłaś, kochana? - Czuły, troskliwy głos Filcha wydawał się równie dziwną rzeczą, co czułe słówka kierowane do kota, któremu bliżej było do futrzanej bestii, a nie ulubionego pupila.

Filch był już blisko światło z trzymanej przez niego latarni oświetliło miejsce, gdzie stali Syriusz i James, ale nie zobaczył tam nic podejrzanego, więc podszedł dalej, mówiąc do kota. Jego skrzekliwy głos jeszcze długo niósł się po korytarzu, zanim kompletnie zniknął w oddali.

Wszystko dla Lily. Historia Lily Evans i Jamesa PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz