6. Niespodzianka cz. I

745 54 10
                                    


1976

Lily, wstawaj.

Najpierw myślała, że to musi być sen. Nie miała siły otworzyć powiek. Dłonie zbyt mocno trzymały się poduszki. Chciała utonąć w cieple pościeli, przeżyć tak chociaż jeszcze kilka minut. Przycisnęła policzek do poduszki, gdy wołanie się powtórzyło.

Chciała je zignorować. Podnoszenie się, odkrycie przykrytego ramienia wydawało się czynnościami wymagającymi naprawdę zbyt wiele siły. Chciała jedynie spać. Teraz naprawdę żałowała, że wczoraj siedziała do późna w bibliotece i gdy wróciła wszystkie dziewczyny już smacznie spały w swoich łóżkach.

- Lily, obudź się.

Otworzyła na moment powieki, by zaraz je zamknąć. Rozgorączkowane głosy nie zamierzały jej jednak dać zasnąć, więc podniosła się, siadając na łóżku. Byłaby już w pełni obudzona, gdyby nie powieki, które wciąż opadały na dół. Potarła je więc palcami, niepewnie mrugając.

- Wszystkiego najlepszego!

- Sto lat, Lily!

Radosne okrzyki sprawiły, że całkiem oprzytomniała. Wokół jej łóżka stały Mary z Dorcas, radośnie się do niej szczerząc. McDonald trzymała w ręce niewielką babeczkę, w której tkwiąca świeczka miała zapewne być symbolem tortu urodzinowego. Meadowes machnęła różdżką, a na ciastku pojawił się niewielki płomyk.

Na ten widok Lily sama nie mogła opanować uśmiechu.

- Pomyśl życzenie - przypomniała Mary, podtykając Lily babeczkę pod nos.

Ta kiwnęła głową, zastanowiwszy się na moment. Zawahała się, żadne życzenie nie wydawało się wystarczająco dobre, aby je zmarnować w ten sposób, po czym zdmuchnęła świeczkę, przy akompaniamencie oklasków Mary, Dorcas i Marleny, której Lily wcześniej nie dostrzegła, bo siedziała na swoim łóżku patrząc na sytuację z uprzejmą miną.

Łóżko ich piątej wspólnego dormitorium, Allison, już nie było, o czym świadczyły odsłonięte zasłony i idealnie zaścielona pościel.

- Naprawdę bardzo mi miło, że o mnie pomyślałyście, ale...

- ...ale Lily Evans nie przepada za byciem w centrum wydarzeń - dokończyła Dorcas, wywracając oczami.

Lily spróbowała opanować uśmiech.

- Wszystkiego najlepszego, Lily - dodała Marlena, podchodząc bliżej. Przeczesała palcami długie, jasne włosy. - Teraz może zbierajmy się na śniadanie, bo pewnie solenizantka nie chciałaby się spóźnić na lekcje.

Lily zeskoczyła z łóżka, obiecując koleżankom, że się pospieszy i zniknęła w łazience. Odkręciła wodę, zapatrzywszy się w lustro. Wyglądała tak samo, jak wczoraj. Te same zbyt jaskrawe włosy i zarumienione policzki. Nadal z dziecięcą naiwnością przez moment wierzyła, że te urodziny naprawdę coś zmienią, że dostrzeże je, patrząc w lustro. Zaśmiała się z samej siebie.

Byłaby hipokrytka, gdyby nie poczuła się doceniona urodzinową pobudką współlokatorek. Może nie przyjaźniły się, ale czasami spędzały razem czas, pożyczały sobie notatki czy jadały razem posiłki. Rozpraszały samotność. Lily była im za to naprawdę wdzięczna. Zresztą, one pamiętały to, o czym ona sama zapomniała. A może chciała zapomnieć? Przygryzła od środka policzek, nie dopuszczając do siebie tej myśli.

Odkąd trafiła do Hogwartu, wszystkie urodziny wyglądały tak samo. Sowa przynosiła prezent od rodziców oraz długi list, w którym wyrażali ubolewanie, że nie mogę być razem i przesyłali nieszczere pozdrowienia od Petunii. Świat wydawał jej się piękniejszy, a w oczach błyszczała radość. Severus zawsze siedział obok niej i dawał jej prezent.

Wszystko dla Lily. Historia Lily Evans i Jamesa PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz