8. Gra idioty

541 30 13
                                    


Cały tydzień czekała na ten moment.

Myśl o wyjściu do Hogsmeade pozwoliła jej przeżyć od poniedziałku, gdy musiała rano wstać z łóżka, porzucając ciepłą pościel. To też pomogło gdy we wtorek po nocnym spotkaniu z Potterem i Blackiem na szkolnym korytarzu w czasie nocnego patrolu. W środę opanowała nerwy, gdy jakiś nerwowy pierwszoklasista wpadł na nią z impetem, wywalając na środku szkolnego korytarza. W czwartek trzy razy powtórzyła sobie frazę, że trzeba myśleć o rzeczach pozytywnych. Inaczej pewnie trudno byłoby jej powstrzymać histerię na widok oceny niższej niż zakładała za ostatni esej z transmutacji. Piątek przeżyła w radosnej euforii, że tylko noc ją dzieli od Hogsmeade.

Teraz, gdy stała przed pubem Pod Trzema Miotłami, zajrzała przez okno do środka. Weekend, odpoczynek to było dokładnie to, czego jej było teraz potrzeba.

- Lily, wszystko dobrze?

Mary delikatnie dotknęła jej ramienia.

- Może wejdziemy do środka? - zaproponowała entuzjastycznie Dorcas.

Odpowiedziało jej jednak tylko ciche westchnienie. Marlena, pomyślała z irytacją Lily.

Rzadko kiedy wychodziły gdzieś we cztery. Takie okazje należały raczej do wyjątków. Lily wiedziała, że Marlena i Dorcas nie rozumieją jej fascynacji nauką, książkami. Ona zaś nie potrafiła zrozumieć ich fascynacji Huncwotami, wynajdywaniem coraz to nowych obiektów westchnień i obserwacją bieżących wydarzeń z życia szkolnej społeczności.

Jeśli chodziło zaś o Mary, to nikła gdzieś po środku. Nie było w niej nic sztucznego. Lily czuła emanującą z niej szczerość. Pozwalała zresztą innym być po prostu sobą. Lily potrafiła to docenić teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Wolała się nie zastanawiać, jak wyglądałoby jej życie gdyby nie Mary.

- Dlaczego właściwie dzisiaj z nami jesteście? - zapytała, odgarniając włosy na ramiona.

- My? My tak tylko... - zaczęła Dorcas, ale w tej samej chwili otworzyły się drzwi do pubu i Meadowes pociągnęła koleżanki za sobą do środka.

Zajęły stolik w głębi lokalu. Z jednej strony siedziała zakochana para, najwyraźniej w bardzo awanturniczym nastroju, a z drugiej grupka Krukonków z siódmego roku. Dorcas pomachała im wesoło, a Lily dostrzegła, że Marelna z irytacją przewróciła oczami.

- Co tutaj robimy? - spytała Mary, gdy wszystkie usiadły i powiesiły płaszcze na oparciach swoich krzeseł.

- Czekamy - odpowiedziała stanowczo Dorcas.

- Na kogo? Na co ? - spytały równocześnie Mary i Dorcas, po czym wybuchnęły śmiechem, patrząc na siebie.

- Uważam, że to wszystko bez sensu - wtrąciła Marlena. Nie podnosiła wzroku, cały czas uważnie przyglądając się swoim paznokciom.

Zupełnie, jakby było się na co gapić, pomyślała Lily z niechęcią. Zerknęła na swoje dłonie i krótkie, poobgryzane do żywego mięsa paznokcie. Nie chciała ich porównywać z kwadratowymi, wypielęgnowanymi paznokciami Marelny, więc schowała ręce pod stół.

- Może chodźmy już stąd? - powiedziała Lily. - Chciałam jeszcze zahaczyć o księgarnię.

- Książki to bardzo ważna sprawa - powiedziała prześmiewczym tonem Marlena.

Lily poczerwieniała, chciała coś odpowiedzieć, ale Mary w uspokajającym geście położyła jej dłoń na ramieniu.

- Zamówmy coś - zaproponowała tymczasem Dorcas, najwyraźniej nie dostrzegając napięcia przy stoliku. - Mam przeczucie, że ten dzień dopiero się rozkręca.

Wszystko dla Lily. Historia Lily Evans i Jamesa PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz