5. Słowo Huncwota część I

799 61 5
                                    

DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY CZEKALI NA TEN ROZDZIAŁ

Zatłoczony peron 9 i 3/4 nie przedstawiał się zbyt zachęcająco. Pełen rozkrzyczanych ludzi, którzy z miernym skutkiem próbowali przekrzyczeć gwiazd pociągu, ogromnych wózków z bagażem i różnego rodzaju pakunków. Wszelkie próby przejścia dalej kończyły się fiaskiem, a mimo to ciągle ktoś próbował się przepychać dalej, krzycząc, że musi zdążyć na pociąg. Uczniowie wysłuchiwali ostatnich uwag od rodziców, zapłakane rodzeństwo stało na peronie.

Dla Lily to wszystko wyglądało zupełnie zwyczajnie, ale patrząc na zachwycone miny swoich rodziców czuła, że to na pewno nie jest zwyczajne. Cały peron, pociąg i wszyscy zgromadzeni na nim ludzie stanowili zupełne przeciwieństwo wszystkiego, co pospolite i przeciętne. Nie było walizek, tylko kufry. Ludzie trzymali klatki z sowami, kotami czy gryzoniami, które trudno uznać za milusich domowych pupili. Nad ogromnymi rondami kapeluszy czarownic unosiły się spiczaste szczyty tiar

- Muszę już iść - powiedziała Lily przepraszającym tonem.

Mary Evans odwróciła wzrok od mężczyzny w seledynowej szacie i uśmiechnęła się smutno.

- Mam wrażenie, że ciągle się z tobą żegnamy.

- Mamo, ale wrócę na święta... To tylko kilka miesięcy - zaczęła niepewnym tonem Lily, uścisnąwszy matkę.

Pani Evans jeszcze raz mocno przytuliła córkę, głaszcząc ją po włosach. Lily udała, że nie widzi łez w jej oczach zielonych oczach, oczach, które widziała, gdy patrzyła w swoje odbicie w lustrze. Nie chciała czynić rozstania jeszcze trudniejszym. Chociaż minęło dzisiaj dokładnie pięć lat, gdy po raz pierwszy żegnali się we wrześniowy poranek, to miała wrażenie, że nigdy się do tego nie przyzwyczai. Pożegnania zawsze wydawały jej się przytłaczająco bolesne. Nawet teraz bała się, że zaraz sama się rozpłacze.

- Żegnaj, tato. - Uścisnęła ojca, który niepewnie zamrugał nadal nadal oszołomiony niezwykłością peronu.

- Żegnaj, moje wyjątkowe dziecko.

Wcisnęła się z kufrem do pociągu, raz jeszcze machając im ze środka. Odwróciła się.Nie chciała tego przeciągać jeszcze dłużej. Pożegnania same w sobie były wystarczająco przygnębiające. Chciała przejść dalej i poszukać przedziału prefektów, gdy na niego wpadła.

- Lily - szepnął. Ponura twarz rozjaśniła się w uśmiechu. Do ciemnych oczu wróciło życie. Wyprostował się i raz jeszcze wypowiedział jej imię.

- Witaj, Sev - odpowiedziała ze śmiechem, po czym bez zastanowienia zrobiła krok do przodu i mocno go przytuliła. Jak zawsze pachniał deszczem i eliksirami, dwoma rzeczami, które zawsze jej się z nimi kojarzyły. Pewnie nie mógł wytrzymać i znowu próbował nowych receptur niepomny na jej napominania, że to niebezpiczne, a na eksperymenty będą mieć jeszcze cały rok.

Gdy się odsunęła, obydwoje mieli na twarzy rumieńce.

- Bardzo tęskniłam za tobą, Hogwartem i w ogóle wszystkim - westchnęła Lily. Odgarnęła rude włosy.

- Ja też ledwo wytrzymałem całe wakacje - zgodził się Severus, próbując zachować pogodny wyraz twarzy.

Przez głowę Lily przemknęło, że jego nastrój może mieć coś wspólnego z jego rodzicami. Zmarszczyła brwi, nie przypomniawszy sobie ich na peronie. Cóż, państwo Snape zawsze bardziej cenili małżeńskie kłótnie niż spokój swojego syna. Wątpiła, aby kiedykolwiek miało się to zmienić.

- Chodźmy do przedziału - zaproponowała Lily, dostrzegając coraz więcej ludzi w korytarzyku. Manewrowanie z kuframi robiło się coraz trudniejsze, a on i Severus coraz mocniej przyciskali się do ściany.

Wszystko dla Lily. Historia Lily Evans i Jamesa PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz