/3/

13.5K 925 345
                                    

Wydałem z siebie pomruk rozciągając się. Lekko się skrzywiłem przypominając o ranach. Nosz kurwa, kocham moją mamę ale na atak swojego dziecka wybrała do dupy miejsce. Chwała, że nie straciłem jakiegoś narządu. Gdyby nie fakt, że musiałem się przeprowadzić pewnie bym leżał w szpitalu. Zasłoniłem zamknięte dalej oczy czując na nich światło. Po kilku minutach otworzyłem powieki rozważając swoje wstanie. Obok mnie na plecach leżał Raffa, swoją głowę obróconą miał w moją stronę a jego niebieskie intensywne oczy śledziły każdy mój ruch, czarne proste włosy opadały na jego czoło.

- O nasz kotek już wstał? - powiedział do mnie jak do dziecka przez co już z rana miałem ochotę mu przywalić, rannym ptaszkiem to ja nie byłem

- Wiesz, że zasnąłeś i nie pozwoliłeś mi wstać gdy spałeś? - warknąłem usadawiając się na łóżku

- Najwyraźniej wygodnie mi się spało a skoro jestem gościem nie powinno ci to przeszkadzać - zauważył Raffa robiąc rozważającą minę.

- Znam cię kilka dni a już najchętniej zakopałbym cię w moim ogródku.

- Kwestionujesz, że nie mógłbym się przed tobą obronić?

- Hm... - obczaiłem go spojrzeniem od stóp do głowy, bardziej umięśniony i wyższy niż ja. Jednak jakbym zamachnął się na niego łopatą z zaskoczenia to spokojnie mógłbym bo zabić i zakopać. - Tak

Chłopak zrobił zdziwioną minę jednak ze spokojem usiadł. Coś było nie tak, był za spokojny. Nagle jakby go ktoś z bicza strzelił rzucił się na mnie zwalając mnie do pozycji leżącej. Nie miałem się jak obronić bo moje ręce zostały ubezwłasnowolnione przez chłopaka tak, że znalazły się nad moją głową. Usiadł na mnie okrakiem i uśmiechał się triumfalnie. Czułem jak jeden z bandaży na mojej ręce zaczynał się zsuwać przez co jeszcze bardziej spanikowałem. Miałem na sobie krótki podkoszulek czyli Raffa może je bez problemu zobaczyć. Mógłby pomyśleć, że się ciąłem i zrozumiałby, że go okłamałem. Nie żebym miał problem z kłamaniem go ale za cholerę nie powiedziałbym mu prawdy.

- Złaź ze mnie - warknąłem czując jak kolejne fale bólu rozchodzą się po moim ciele, czemu on musiał zahaczać o te rany?

- Przyznaj, że jestem od ciebie silniejszy - mruknął przybliżają swoją twarz do mojej.

- Spierdalaj - wysyczałem. - Twoja siła się nie liczy jak jestem ranny

- Jakbym cię zaatakował nawet jakbyś nie był ranny i tak byś przegrał i to wiesz, więc będę czekał na te słowa kicia.

- Prędzej dźgnę się łyżką w oko niż to powiem.

- Coś ty taki agresywny? Pasuje ci przypiłować paznokcie bo coś za bardzo kozacysz do starszych.

Chłopak przybliżył się kroczem do mojego podbrzusza zahaczając o pierwsze bandaże. Mogłem zacząć krzyczeć aby zwrócić uwagę ojca, który powinien być na dole ale nie zrobiłem tego. Nie dam temu skurwielowi satysfakcji. Starałem się nie wykrzywiać z bólu ale poczułem jak kawałek nitki od bandaża owinął się obok szwa powodując jego lekkie szarpnięcie. Syknąłem walcząc z krzykiem wijąc się pod nim co spowodowało podwójny ból. Przed oczami zaczęło mi się robić ciemno a dreszcze przechodziły przez mój kręgosłup.

- Co ty sadystą jesteś? - warknąłem biorąc głęboki oddech

- Może dzięki tobie się w niego zmienię - odpowiedział jakby nigdy nic jeszcze mocniej siadając na mojej ranie na co zacisnąłem mocne zęby. - Zawsze dostaję to czego chcę. Czekam na te słowa

- Chłopaki schodźcie śniadanie już jest gotowe! - krzyk Sama, ojca Raffy był dla mnie jak grom z jasnego nieba.

- Dokończymy potem - syknął Raffael schodząc ze mnie, po czym jakby nigdy nic kierując się do salonu.

My Myself & He...|| YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz