Schowałem twarz w dłonie przypominając sobie raz za razem sytuację sprzed kilku godzin. Miękki materac łóżka i cisza w pokoju w ogóle nie działały na mnie kojąco tak jak zawsze. Nawet muzyka nie pomagała mi zapomnieć o zaistniałej sytuacji. Przecież ja nie jestem gejem! Raffael podstępnie wykorzystał moje otępienie próbując mnie zgwałcić. Nie dość, że przez niego będę miał koszmary to jeszcze musiałem sam sobie wiązać bandaże i nic nie wyszło z profesjonalnego spotkania. Jak najszybciej chciałem wyleczyć te rany a fakt, że ten zboczeniec ma się tym zająć daje tylko jeden skutek. Zamiast mnie leczyć będzie mnie gwałcić. Nie powiedziałem nic ojcu o tym kto ma mnie teraz leczyć. Jak tylko wróci doktor Swaert poproszę go, żeby tylko on się mną zajmował albo znalazł kogoś innego od specjalizacji ran. Czułem się osaczany przez tego jednego osobnika zwanego Raffą. Myślałem, że będąc w nowym mieście wszystko będzie lepiej ale ON mi to uniemożliwiał. Pukanie do drzwi wyrwało mnie ze stanu, w którym serio planowałem mord. Już nawet obmyślałem skąd wezmę taki duży worek na zwłoki.
- Zabije cię - wściekły głos Raffy sprawił, że chciałem się zapaść pod ziemie. Co ja nawet we własnym domu mam się czuć osaczony? Chłopak wydawał się być tak samo zły jak ja, świadczyły o tym chociaż jego naprężone mięśnie i zwężone oczy. - Zostawiłeś mnie samego w gabinecie mega podnieconego, musiałem sam sobie ulżyć a ty jakby nigdy nic sobie wyszedłeś z gabinetu i leżysz w łóżku?
- Po pierwsze miałeś się zająć moimi ranami chociaż jakbym od początku wiedział, że to masz być ty to nigdy bym nie przyjeżdżał do tej kliniki. Po drugie nie jestem pedałem jak ty i nie interesują mnie faceci - warknąłem wstając z łóżka i zaciskając dłonie w pięści.
- Tak? - spytał podnosząc kącik ust i podchodząc do mnie bliżej, nie ruszyłem się ani miejsca nie dam mu tej satysfakcji, Raffa przyłożył swoją dłoń do mojego policzka podnosząc moją głowę tak abym patrzył prosto w jego oczy - Twoje jęki świadczyły o czym innym koteczku
- To się ciesz bo już nigdy ich nie usłyszysz - strzepnąłem jego dłoń z mojego policzka, po czym odwróciłem się do niego tyłem kierując się do biurka. - Spieprzaj stąd bo przez ciebie mam zepsuty cały dzień.
- Ściągaj koszulkę - usłyszałem głos chłopaka za sobą kiedy miałem siadać na krześle.
- Głuchy jesteś czy co? Spieprzaj - powtórzyłem obracając się do niego przodem
- Może ci się nie wydawać ale nie bez powodu leczę ludzi nawet nie kończąc studiów - odparł na nowo się wkurzając. - Jeśli jesteś moim pacjentem mam zamiar ci pomóc więc ściągaj tą koszulkę zanim ja to zrobię
- Jako twój "pacjent" żądam zmiany lekarza.
- Ty akurat masz tu gówno do gadania, gadałem z twoim ojcem przed chwilą i wszystko wie. Jest zadowolony, że to ja będę się tobą opiekował, a teraz ściągaj tą cholerną koszulkę. Masz na to pięć sekund.
Otworzyłem szeroko oczy, jak widać mój tata dał się omamić temu szatanowi w ludzkiej skórze. Raffa czekał, aż zdejmę koszulkę odliczając sekundy co każdą zbliżając się do mnie z coraz bardziej wkurwioną miną. Kiedy był przy dwóch spanikowałem i ściągnąłem materiał rzucając go na łóżko.
- Aż tak trudno było? - zirytował się biorąc do ręki skrawek bandażu i go odwiązując - przeczytałem całą twoją kartotekę i nie wygląda to ciekawie.
- Wiem - przyznałem smutno.
- Dlatego jako mój pacjent masz mi w pełni zaufać. Chcę jak najszybciej i pomóc. Z tego co wiem uwielbiasz sport. Grałeś w jakiejś drużynie wcześniej?
- Koszykówka i siatkówka. I wiem, że nie będę mógł czas do czasu zabliźniania.
- Będę starał się abyś jak najszybciej mógł wrócić do tego co kochasz - powiedział bardzo cicho ale na tyle, że mogłem to usłyszeć.
Wszystkie bandaże opadły na podłogę. Raffa już profesjonalnym okiem przeglądał wszystkie rany co jakiś czas jakąś dotykając. Dopiero teraz zauważyłem, że przyniósł ze sobą torbę, z której wyjął jakiś notatnik i co jakiś czas coś w nim zapisywał. Teraz przypominał innego człowieka, doroślejszego patrzącego na wszystko okiem profesjonalisty. Nie widziałem w nim już sadystycznego-zboczeńca, chociaż raz uśmiechnął się przebiegle dotykając mnie w klatkę piersiową. Po jakiś piętnastu minutach wszystkie moje rany były dokładnie obejrzane. Raffa usiadł na skraju mojego łóżka a ja na krześle od biurka.
- Rzeczywiście to wygląda źle. Te rany muszą się non stop otwierać mimo szwów co jest niepokojące. Szkło zrobiło dosyć gwałtowne rany podrażniając, aż nadto skórę - chłopak zamyślił się na chwilę. - Przepiszę ci jakieś leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. W domu pomyśle co mogę ci przepisać do smarowania ran aby jeszcze bardziej ich nie podrażnić
- Um...dzięki
- No - Raffael odłożył notatnik na bok i spojrzał na mnie wzrokiem, którego nie mogłem rozszyfrować. - Już po konsultacji lekarskiej
Chłopak podszedł do mnie, po czym się do mnie nachylił. W ciągu sekundy jego usta odnalazły moje agresywnie je całując. Trzymał moją głowę mocno swoimi dłońmi podnosząc ją tak aby miał łatwiejszy dostęp do moich ust. Byłem słabszy a oprócz tego dalej obolały. Raffa ugryzł mnie w dolną wargę prosząc o dostęp do ust. Znów to robił, sprzeciwiał się mojej woli. Miał gdzieś moje zdanie. Przymknąłem mocno oczy co Raffa musiał uznać za zachęcenie bo zaczął z jeszcze szybszą zmysłowością mnie całować. On jednak nie wiedział, że ja już coś planowałem...znowu. Tylko tym razem może go to zaboleć. Podniosłem swoją nogę ku górze niechcący ocierając się o jego kroczę na co chłopak wypuścił gwałtownie powietrze w moje usta. No sorry kochanie, ale ja się tak bawić nie będę. Przyciągnąłem nogę najbliżej siebie jak tylko mogłem co zrównało się z moim syknięciem. Czułem nieprzyjemny ból rozchodzący się po moim ciele, jak widać nawet gimnastyka nie wchodzi w grę przez rany. Z całej siły w ciągu jednej sekundy wyprostowałem nogę celując w kroczę chłopaka. Raffa wydał z siebie coś na połączenie pisku z krzykiem i padł na podłogę jak larwa wijąc się przy tym komicznie trzymając za obolałe miejsce. Patrzyłem na to z niemałą satysfakcją wycierając usta ręką. Z ust chłopaka wyleciało milion przekleństw kierowanych w moją stronę.
- Będę robił tak za każdym razem jak będziesz się do mnie dobierał - powiedziałem miękko.
- Jesteś do dupy - jęknął wkurzony Raffael.
- Sam jesteś do dupy.
- Chyba twojej.
Olałem jego komentarz ubierając na siebie koszulkę. I tak już cierpi a znając jego będzie cierpiał i to dużo razy, już ja się o to postaram. Jeśli prośby lub rozkazy nie działają to rękoczyny są dla mnie jak najbardziej w porządku. Głos ojca z dołu zasygnalizował mnie, że kolacja jest już gotowa. Uśmiechnąłem się promiennie do chłopaka, który usiadł na podłodze opierając się o łóżko.
- Słyszałeś kochaniutki? Kolacja jest - powiedziałem promiennie wychodząc z pokoju.
- Zgwałcę cię kiedy będziesz najmniej tego świadomy - zagroził mi chłopak.
- Wtedy cię wykastruję i już nie będziesz miał czym mnie gwałcić - odkrzyknąłem.
- Są jeszcze wibratory!
- Nie zrobisz tego!
- Jeśli mnie wykastrujesz to zrobię!
✖️✖️✖️✖️✖️✖️✖️✖️✖️✖️✖️✖️
Wiem, że dawno nie było rozdziału więc przepraszam ale spokojnie następny będzie szybciej. Jednak wykorzystam mały szantaż 10 gwiazdek=nowy rozdział.... zwykle tego nie robię no ale YOLO XD nie bijcie i tak już jestem chora XD
CZYTASZ
My Myself & He...|| Yaoi
RomanceMichael po tragicznych wydarzeniach związanych ze swoją matką jest zmuszony zamieszkać w raz z ojcem na drugim końcu stanów. Tam poznaje Raffaela, syna przyjaciela jego ojca, który staje się niemal jego codziennością. Chłopak już po pierwszym spotka...