/17/

10.7K 663 106
                                    

Uchyliłem lekko oczy nie zauważając żadnej różnicy w panującej wokół mnie ciemności. Wysunąłem dłoń zza pościeli sięgając po telefon. Zaraz powinienem wstać. Mieliśmy dzisiaj wyjechać aby jutro być już na pogrzebie. Ojciec stwierdził, że im krócej będę w rodzinnym mieście tym lepiej dla mnie więc jechaliśmy na ostatnia chwilę. Usłyszałem jak drzwi od mojego pokoju otwierają się, więc przeniosłem tam swój wzrok. Raffael stał w progu patrząc na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Miał na sobie białą koszulkę bez ramion oraz szare dresy. Pewnie spał tutaj ale tego nie zauważyłem. Widząc, że nie śpię już po chwili znalazł się przy mnie. Delikatnie usiadł na łóżku jakby bojąc się, że mu coś zrobię.

- Wyspałeś się? - spytał spokojnie odgarniając mi włosy z twarzy

- Śpię od kilku dni, więc jak myślisz - odparłem sarkastycznie.

Raffa nachylił się do mnie aby mnie pewnie pocałować, ale ja szybko schowałem głowę pod kołdrą. Tworzyłem między nami mur i doskonale o tym wiedziałem. Dystans jaki tworzyłem ciążył w atmosferze. Poczułem jak materiał gwałtownie zostaje ze mnie zerwany. Podniosłem się do siadu chcąc ochrzanić chłopaka ale ten był szybszy. Jego dłonie przypały do moich policzków a usta naparły na moje. Starałem się go odepchnąć, nie miałem ochoty na migdalenie się. On jednak miał to gdzieś, pchnął mnie tak, że leżałem na plecach. Czułem jego język, który tańczył z moim w dosyć czułym ale intensywnym pocałunku.

- Powiedziałem ci, że damy sobie rade razem - powiedział przerywając pocałunek, lekko odchylił ode mnie swoją głowę móc w pełni patrzeć mi w oczy.

- Przecież wiem, że jej nienawidziłeś - odparłem zrezygnowany. Mój oddech dalej nie wrócił do normalnego tępa, więc właściwie to wysapałem. Opanowując się załkałem. - Pewnie cię cieszy, że nie żyje.

Otworzył szeroko oczy aby następnie wyprostować się, więc po chwili zrobiłem to samo. Panowała między nami niezręczna cisza a ja nie żałowałem tego co powiedziałem. Oboje wiemy co o niej myślał. Nienawidził jej, mimo że jej ie znał. Widział tylko to co mi zrobiła. Dalej miałem blizny i niejedne pewnie już zostaną. Niektóre dalej mnie bolały, przy prysznicu piekły a przy ruchu kuły bólem. Jednak nigdy przez to nie myślałem inaczej o mojej matce. Kochałem ją i dalej kocham. Była w potrzebie, nie wiedziała co robi.

- Nie lubiłem jej - przyznał patrząc mi prosto w oczy. - Jednak była twoją matką, mojego zdania o niej nie zmienię nawet po jej śmierci ale nie życzyłem jej tego. Nie byłbym w stanie cieszyć się z nieszczęścia ważnej dla ciebie osoby. Przez to, że ty ją szanowałeś ja też to robiłem nawet jeśli jej nie znałem.

- A teraz jej nie ma bo jej nie pomogłem - przymknąłem oczy chcąc powstrzymać łzy. Prawda boli czyż nie?

- Zrozum jedno - czując ciepłe dłonie Raffy na moim policzku, moje oczy otworzyły się. Patrzył na mnie bardzo spokojnie, zachowywał się jakbym był bezbronny. - Nic nie było twoją winą. Kochała cię i chciała dla ciebie jak najlepiej. Nie obwiniaj się a kieruj tym co ona chciała. Chciała twojego szczęścia Michael, nie smutku.

- Łatwo ci mówić - oparłem głowę o jego klatkę piersiową, czułem jego bicie serca, które było dla mnie niczym kojąca muzyka.

- Też mi umarła matka, słyszałem podobne słowa i w nie nie wierzyłem. Jednak byli przy mnie moi bliscy, dla nich chciałem być twardy. Od tamtej pory to ich zacząłem obdarowywać uśmiechem. Dlatego proszę uśmiechaj się do mnie.

Uniosłem głowę patrząc mu w jego niebieskie oczy. Jego dłoń bawiła się moimi włosami co było bardzo przyjemnym uczuciem. Jego słowa trochę mnie uspokoiły, moje ręce objęły jego szyję. Musiałem wszystko sobie przemyśleć, ale świadomość tego co się jutro zdarzy mnie przerażało. Raffael nieznacznie się poruszył a ja poczułem jego usta na swojej szyi. Nie miałem siły już protestować, więc postanowiłem myśleć o aktualnej przyjemności. Miejsca, w których dotykały mnie jego usta, stawały się wilgotne. Odchyliłem lekko głowę dając mu więcej miejsca. Po prostu muskał moją szyję jakby świadomie chcąc zająć czymś moje myśli. Minuty mijały a ja odpływałem od jego dotyku. Nie robił mi malinek chyba ze świadomością, że nie będę miał jak tego ukryć a jutro nie pasuje się tak pokazać. Jego dłonie znalazły się na moim tyłku podnosząc mnie. Nie miałem na sobie koszulki, więc nawet nie musiał się trudzić z tym aby jego usta od razu znalazły się na mojej klatce piersiowej. Dopiero tam poczułem jak Raffa podgryza moją skórę. Kiedy zamruczałem z przyjemności usłyszałem jego śmiech, przez co chłopak na ślepo dostał ode mnie w głowę. Pukanie do drzwi spowodowało, że prawie dostałem zawału i gdyby nie Raffa to spałbym z łóżka na podłogę. Mimo to odsunąłem się od niego na w miarę bezpieczną odległość a następnie zobaczyłem jak mój ojciec wkracza do pokoju. Ten to sobie potrafi odpowiedni czas znaleźć.

- O Raffa obudziłeś go, dziękuje - mój ojciec uśmiechnął się do niego przyjaźnie po czym zwrócił się do mnie. - Zbieraj się Michael, po śniadaniu jedziemy.

Po tych słowach opuścił pokój zostawiając nas znowu samych. Raffael wstał z łóżka odsłaniając zasłony od okna przez co gwałtownie zasłoniłem oczy. Jezusie jak jasno.

- Będę czekał w kuchni, zrobię nam jajecznicę - powiedział kierując się do drzwi. - Masz pół godziny.

- Dzięki łaskawco - mruknąłem.

Kiedy zostałem sam od razu skierowałem się do łazienki. Widząc swój busz na głowie myślałem, że zwariuje. Miałem podkrążone oczy i byłem strasznie blady co mnie przeraziło. Kolejną katastrofalną rzeczą okazała się być moja klatka piersiowa. Myślałem, że Raffa zrobił mi może jedną małą malinkę a nie z dwadzieścia. Jeśli mój tata to zauważył to zapadnę się pod ziemię. Ale czy zachowywał by się wtedy tak samo jak zwykle? Może to znaczy, że tego nie widział? Pokręciłem głową jakby miało mi to pomóc wypędzić myśli. Wziąłem szybki prysznic następnie ubierając się w czarny podkoszulek oraz spodnie. Idąc schodami na dół zastanawiałem się co będę robił na pogrzebie. Płakał? Może już nie będę miał na to siły? Nigdy nie byłem na żadnym pogrzebie, więc nie wiedziałem czego mogę się po sobie spodziewać.

- Smacznego - powiedział Raffa stawiając przede mną talerz, sam zaczynając jeść. Podziwiałem go za to beztroskie nastawienie do wszystkiego. Zawsze panował nad sytuacją i jako jedyny zachowywał zimną krew. Chociaż czasami był jakiś narwany i nieokiełznania.

- Smacznego - kiwnąłem głową zabierając się za jedzenie.

Sam też chyba tu spał bo przemknął przez kuchnie z nie do końca zapiętą koszulą. Przywitał się z nami, po czym wziął dwie szklanki i wyszedł. Jedliśmy w milczeniu a tykanie zegara i stukot widelców zakłócało ciszę. Kiedy Raffa skończył od razu wziął się za mycie talerza. Przez cały czas nie odezwał się ani słowem a jego ciało kołysało się jakby do rytmu jakiejś piosenki z jego głowy.

- Czekam w samochodzie - powiedział kiedy wychodząc z kuchni, zatrzymał się jeszcze przy mnie. Nachylił się ku mnie łącząc nasze usta w pocałunku. Słyszałem jak w salonie nasi rodzice rozmawiając ze sobą przez co zacząłem panikować. Natomiast on widząc to pogłębił jeszcze bardziej pocałunek uniemożliwiając mi ucieczkę. Słyszałem kroki zbliżające się do nas przez co moja panika jeszcze bardziej wzrosła. Raffa dalej mnie całował i nie zamierzał przestać. Obróciłem się bardziej do niego, po czym moje noga boleśnie uderzyła go w nogę. Chłopak odsunął się gwałtownie. - Michael!

- Wyżej cię kopnąć miałem?! - warknąłem na niego

I właśnie tak zastali nas ojcowie, jak darliśmy na siebie ryja. O wiele bardziej wolałem tą opcję a Raffa mógł to przeboleć. Innej opcji mu nie dawałem.

My Myself & He...|| YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz