Otrząsnęłam się ze zdumienia w tej samej chwili, w której Murphy odnalazł wzrokiem Ziemiankę.
Podbiegł do niej i nachylił się nad nią. Stażyści podeszli do mnie ze wszystkimi rzeczami o jakie prosiłam. Zbliżyłam się do dziewczyny i jeszcze raz na nią spojrzałam. Była blada, pomimo ciemniejszej karnacji. Zauważyłam tatuaż wokół jej lewego oka ciągnący się na czole i policzku. Miała ranę na czubku głowy, ale nie była poważna. Problemem była rana w brzuchu, prawdopodobnie po ostrzu noża.
- Odsuń się Murphy - powiedziałam jak najspokojniej.
- Nie - warknął w moją stronę, ściskając jej dłoń.
- Tylko trochę - odparłam łagodniej. - Daj mi miejsce działania. Pomogę jej - nie ruszał się. - Murphy, nie traćmy na to czasu!
Wreszcie odsunął się, ale nadal trzymał ją za rękę.
Ines od razu przystąpiła do dziewczyny i zaczęła opatrywać uraz głowy. Ja zajęłam się raną główną. Była głęboka, dlatego Louis musiał ją cały czas uciskać, kiedy ja zajmowałam się oczyszczaniem rany. Musiałam ją zaszyć, ale krew nie przestawała płynąć. Całe prześcieradło przesiąkło krwią. Starałam się nie zwracać uwagi na pot spływający mi po szyi w dół pleców. Gloria podawała mi nowe ręczniki, a Ines opowiadała co robi, żebym w razie potrzeby mogła ją poprawić. W końcu udało mi się zatrzymać krwotok na tyle, żebym mogła zaszyć ranę. Założyłam siedem szwów, a potem zabandażowałam ranę. Potem zajęłam się resztą ran, nie tak głębokich i groźnych jak ta w brzuchu czy na głowie. Podałam jej morfinę i uniwersalne antidotum, które według Lincolna działa na większość trucizn Ziemian. Potem kazałam stażystom umyć pacjentkę i posprzątać, co uczynili od razu, a ja sama podeszłam do Murphy'ego.
- Usiądź - rozkazałam. Upadł ciężko na sąsiednie łóżko, patrząc z dzikim niepokojem na dziewczynę.
Zaczęłam opatrywać także jego rany.
- Jak ma na imię?- spytałam.
- Emori - odparł lekko zachrypniętym głosem.
- Ładnie - przyjrzałam mu się. - To twoja przyjaciółka?
Kiwnął głową i wzruszył ramionami jednocześnie.
- Czy ona...?- zaczął.
- Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, powinna poczuć się lepiej za kilka dni - odparłam.
- Dziękuję - powiedział, patrząc na mnie. - Naprawdę.
Kiwnęłam głową, przyjmując podziękowania. Nigdy bym nie uwierzyła, że kiedykolwiek zobaczę jak Murphy mi za coś dziękuję. Ta dziewczyna musiała być naprawdę wspaniała, żeby tak zmienić Murphy'ego.
- Jak to się słało? Kto ją zranił? - spytałam.
Murphy obrzucił niespokojnym wzrokiem pomieszczenie. Pokręcił głową i zacisnął usta.
- Chodź ze mną. Monty i Bellamy popilnują Emori.
Ruszyłam w stronę pomieszczenia dla lekarzy. Po chwili wahania Murphy ruszył za mną. A za nim Bellamy. Świetnie.
Zamknęłam za nami drzwi. Umyłam ręce w umywalce, kiedy chłopcy siadali przy biurku.
- Co się stało? Myśleliśmy, że już nigdy cię nie zobaczymy, odkąd uciekłeś z Jahą - odezwał się Bellamy. Nawet dźwięk jego głosu powodował u mnie nieprzyjemny skurcz żołądka.
- Cholerny Jaha, nawet mi o nim nie przypominaj.
- Dlaczego? Nie żyje? - spytałam zaniepokojona. Bardzo mi się to wszystko nie podobało.
- Żyje i to jest najgorsze. Kompletnie oszalał. Cholerna Allie...
- Co? Co się stało? Oszalał, bo nie znaleźliście tego miejsca, o którym mówił?
- Znaleźliśmy, owszem. Szukaliśmy go idąc przez pustynie, a pod koniec już mu odbiło. Potem była ta rezydencja i Allie...
- Jaka Allie...?
- To taki program. Nie wiem dokładnie jak działa. Zbiera ludzi, którzy później nie są już tacy sami. Nie czują bólu. Nic nie czują. Nie pamiętają niczego. Są jak marionetki Allie. Cokolwiek powie, oni to zrobią...
- I Jaha się do niej przyłączył? skąd to wszystko wiesz? - dopytywał się Bellamy, nie do końca wszystko rozumiejąc.
- Bo tam byłem, do cholery! Potem z Emori uciekliśmy i zaczęliśmy... w pewnym momencie po prostu nas zaatakowała jakaś dwójka Ziemian. Emori oberwała pierwsza. Spanikowałem. Byliśmy tylko pół godziny drogi od waszego obozu, a ja nie miałem żadnych leków. Miałem tylko nadzieje, że nie jesteście aktualnie w stanie wojny z Ziemianami.
Postanowiłam nie zwracać uwagi, ze przemilczał sprawę swojego zajęcia po ucieczce. Sądząc po jego tonie nie zamierzał też wracać do obozu.
- Czego ta Allie chce? - spytałam zamiast tego. - Mówisz o niej jakby była kobietą, ale jednocześnie wspomniałeś o programie komputerowym.
- Nie wiem, jak to działa. Jaha tak o niej mówił. Nosił ją wszędzie ze sobą, taką jakby torbę, czy plecak, a w w środku był jakiś dysk. Ale gdy o niej opowiadał to mówił jak o kobiecie. Prawdopodobnie kiedyś przyjdzie i będzie was chciał zachęcać do przyjęcia Allie, ale to zbyt niebezpiecznie. Nie możecie mu ufać.
- Dlaczego Allie jest taka straszna? - dopytywał się Bellamy.
- Dlaczego, Bellamy? Bo może wszystko. To ona doprowadziła do katastrofy. Za jednym zamachem zabiła prawie całą ludzkość.
***
Tym razem krótki rozdział, ponieważ chce teraz wprowadzić trochę narracji Bellamy'ego. :D
CZYTASZ
May we meet again
FanfictionHistoria na podstawie serialu "The 100", obejmująca okres trzech miesięcy miedzy drugim a trzecim sezonem. Clarke Griffin po zabiciu ludzi z Mount Weather postanawia zostać w obozie, zmierzyć się z wyrzutami sumienia i naprawić relacje z przyjaciółm...