Rozdział 18

1.3K 81 65
                                    

*Clarke Griffin*

Louis wszedł za mną do gabinetu, a kiedy zamknął drzwi zaczęłam opowiadać, jak wyglądała śmierć Atoma. Nie myślałam, że będzie to takie trudne, ale cierpiałam na równi z Louisem, wyobrażając sobie tamto straszne wydarzenie. Zajęło mi to tez dłużej niż myślałam. Kiedy skończyłam, zapadła długa i krępująca cisza.

- Naprawdę bardzo mi przykro. - przerwałam milczenie po dłuższej chwili. - Ale nie potrafiłam mu pomóc w inny sposób. Nie mieliśmy leków, a jego rany.... Cierpiałby bardziej, gdybym próbowała go leczyć, a i tak... nie było innego wyjścia. - dodałam. - I nie mówię tego by się usprawiedliwić. Nie wiedziałam, ile wiedziałeś. I czy rozumiałeś realia, które panowały wtedy na Ziemi.

Louis pokiwał głową i wstał. Próbował utrzymać obojętny wyraz twarzy, ale nie był w tym dobry. Zanim wyszedł, zdążyłam zadać pytanie, które nurtowało mnie od samego początku.

- Znam tylko jedno rodzeństwo, które narodziło się na Arce w czasie ostatnich kilku lat. Jakim cudem wiec Atom, mógłby być twoim bratem?

Nie byli do siebie podobni, jak Octavia i Bellamy. I z tego co wiedziałam Atom nigdy nie mówił, że ma brata.

- Nie był - odparł Louis lekko zawstydzony. - Przynajmniej nie rodzonym. Ale gdybym miał powiedzieć prawdę, był dla mnie jak brat. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Razem się wychowywaliśmy. Ja.... - pokręcił głową i wyszedł.

Poczułam jeszcze większy smutek, gdy przypomniałam sobie, że coś takiego spotkało tez mnie. Wells był moim najlepszym przyjacielem. I umarł niedługo po Atomie.

*Raven Reyes*

- Raven, masz gościa - odezwała się stażystka. Spojrzałam na nią obojętnie. Nie byłam łatwym pacjentem.

- Nie chce nikogo widzieć - powtórzyłam po raz setny. Czemu tym wszystkim ludziom tak bardzo zależało, żeby mnie zobaczyć?

- Ale tym razem to nie jest Kyle - nalegała dziewczyna. - Tylko Clarke. Powiedziała, że nawet jeśli jej nie pozwolisz to i tak wejdzie, bo ma przepustkę lekarza i....

- Czy w takiej sytuacji moje zdanie się w ogóle liczy? Wpuść ją, jeśli musisz. - przerwałam jej.

Stażystka spojrzała na mnie badawczo, po czym się wycofała.

Leżałam w jednej z sal szpitalnych Mount Weather, co wcale nie pomagało mi się uspokoić. Nie dość, że moje wspomnienia z tego miejsca były... nieprzyjemne, to jeszcze nie mogłam się ruszyć, przez ten cholerny ból kręgosłupa.

Po minucie do pokoju weszła Clarke. Uśmiechnęła się na powitanie i usiadła przy łóżku. Bardzo starała się nie patrzeć na mnie jak lekarz i nie oceniać mojego stanu zdrowia, ale wiedziałam, że jednym krótkim spojrzeniem już to zrobiła. Mimo wszystko zapytała.

- Jak się czujesz?

Postanowiłam odpowiedzieć zgodnie z prawdą.

- Do dupy.

Dziwne, nie rozśmieszyłam jej.

- Dlaczego nie pozwalasz nikomu się odwiedzać? - zapytała z niepokojem w głosie.

- Bo mnie to męczy - odparłam po prostu.

Tak, tak. Byłam drażliwa, irytująca i sarkastyczna. Może dlatego, że wszystko mnie diabelnie bolało?

- Nie odtrącaj przyjaciół. A szczególnie Kyle. Strasznie się martwi. Zabrał sobie wolne, żeby móc być przy tobie.

- Co zrobił?! - prawie krzyknęłam. Mówiłam już, że łatwo się denerwuję? - Miał pracować! Nie dość, że ja nie mogę pracować, to jeszcze on robi sobie wakacje! Zwariował? Ktoś musi pracować!

May we meet againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz