Rozdział 17

1.3K 81 101
                                    

Moja mama twierdziła, że zdecydowanie zbyt szybko wróciłam do pracy. To samo Bellamy. Ale tym razem starczyło, że spojrzałam znacząco na jego nadal świeżą ranę i dał mi spokój. Ale cieszyłam się z tego, że mogę się czymś zająć. Wróciłam do szpitala w Arkadii i robiłam to, w czym w czym jestem najlepsza.

Przez pierwsze kilka dni ogromna liczba osób odwiedzała mnie, chcąc zobaczyć jak się czuję i na własne uszy usłyszeć historię mojego porwania. Po pewnym czasie większość osób zorientowała się, jak bardzo rani mnie opowiadanie o tym i przestała pytać.

- Dzień dobry, wszystkim! - przywitałam się z szerokim uśmiechem na twarzy, wchodząc do sali szpitalnej z samego rana dokładnie tydzień po napaści.

Tego dnia obudziłam się z niespotykanie dobrym humorem.

Ines i Gloria przywitały mnie z radością, a Louis nie raczył odpowiedzieć. Nie wiem czego się spodziewałam, ale gdy wróciłam do pracy zrobił się jeszcze bardziej złośliwy i niezadowolony. Nie skarżyłam na niego, jak radził mi strażnik Arthur. Stwierdziłam, że sama muszę sobie dać z nim radę. - Jak tam pacjenci? - spytałam Glorię.

- Na razie wszystko dobrze, Clarke - odparła. Wreszcie udało mi się przekonać dziewczyny, że mam imię, a "pani doktor" jest zbyt oficjalne.

- Dobrze. Jutro pojawi się dwóch nowych stażystów, którzy trochę z nami popracują. A ty, Ines, podobno za tydzień zostaniesz przeniesiona do Mount Weather?

Dziewczyna potwierdziła nerwowo.

- Trochę się tego boję - przyznała. - Mam się przyglądać jednej z trudniejszych operacji, jakiej jeszcze nie widziałam.

- Tak? - słuchałam jej, jednocześnie badając zapas leków. Dostrzegałam braki i zapisałam w pamięci, by posłać kogoś do Mount Weather.

- Tak. Raven Reyes zgłosiła się i pani doktor Griffin chce bym się przyjrzała i czegoś nauczyła.

- Raven się zgłosiła? - powtórzyłam i spojrzałam na nią ze zdumieniem, ale zanim zdążyła otworzyć usta, odpowiedział mi Bellamy, który musiał się obudzić. Chłopak przeniósł się wraz ze mną do szpitala w Arkadii i od tego czasu leczył rany.

- Kilka dni temu. Ta cała akcja była męcząca nie tylko dla nas. Raven od dawna cierpiała, ale nie raczyła się przyznać. Dopiero wysiłek i stres spowodowały, że jej organizm nie wytrzymał. Będzie mieć operacje na kręgosłup.

- Ale ostatnia się nie powiodła...- przypomniałam, czując niepokój. Nie chciałam, żeby Raven cierpiała. Tyle już przeszła, a kolejna porażka mogłaby ją całkowicie złamać...

- Tak, ale wtedy nie mieliśmy takich możliwości, jakimi teraz dysponujemy. Zresztą operacja nie ma na celu całkowitego wyleczenia - ma tylko wyeliminować ból i pozwolić Raven na pracę. Wiesz, ile to dla niej znaczy.

Bellamy usiadł na łóżku. Patrzył na mnie i mówił uspokajającym tonem, dzięki czemu opuściło mnie zdenerwowanie. Bellamy nie kłamałby w takiej sprawie.

- Mam nadzieję, że się uda. Postaram się ją jeszcze odwiedzić przed operacją. Pewnie nie uda mi się z nią wtedy być....

- Jakby obchodziło cię dobro innych... - usłyszałam wymamrotane przez Louisa słowa.

- Słucham? - pytanie zadałam zimnym i ostrym głosem. Tym razem Louis nie próbował udawać, że się przesłyszałam. Spojrzał na mnie wściekle.

- Wybacz, ale jakoś nie mogę zdzierżyć, kiedy udajesz, że tak bardzo ci na wszystkich zależy- wyprostował się i spojrzał na mnie z góry. - Jak komuś kto zabił tylu ludzi może zależeć na życiu kogokolwiek oprócz własnego? Jesteś zawsze taka radosna, uśmiechnięta, wyrachowana i spokojna! W ogóle nie myślisz o tym co zrobiłaś. Nie czujesz w ogóle poczucia winy! Jak taki człowiek ma leczyć ludzi? Taki potwór? Naprawdę uważasz, że lecząc i próbując ratować świat, odkupisz winy? Nie zwrócisz życia tym wszystkim, których zabiłaś!

May we meet againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz