Otwieram prezent i moim oczom ukazuje się niewielkich rozmiarów srebrna bransoletka z małym wisiorkiem w kształcie skrzydeł. Są one bardzo małe i drobne, ale perfekcyjnie wykonane. Czuć od nich bijącą magię.
- Och, Neville - mówię głosem pełnym wznoszenia - To... To jest... Piękne...
Znowu go przytulam i czuję jak nieśmiało klepie mnie po plecach.
- Proszę, proszę.. - słyszę zimny głos zza pleców.
- Malfoy.. - mówię jednocześnie z Nevillem z tą samą nutą pogardy.
Obracam się. Wysoki blondyn o szarych tęczówkach stoi opierając się szarmancko (a przynajmniej myśli że tak jest) o kamienną ścianę i uśmiecha się pogardliwie.
Czuję narastającą złość, ale powstrzymuję się od rzucenia jakiegoś wyjątkowo paskudnego zaklęcia i tylko przyjmuję obojętny wyraz twarzy.
- Czego, chcesz? - pyta Neville nieco nerwowo. Zauważam że zaciska palce na swojej różdżce. Zawsze źle znosił obelgi, zwłaszcza te ze strony Malfoy'a.
- Słyszałem, że masz dzisiaj urodziny, Amberline... - mówi Ślizgów ignorując uwagę Neville'a i świdrując mnie wzrokiem.
- Skąd wiesz?
- Nie twój interes. Jednakowoż chciałem ci życzyć wszystkiego, co najlepsze. Ale skoro mnie tak traktujesz i tak mi się odwdzięczasz za miłe słowa to...
- Och, zamknij się, Malfoy. - przerywam mu i zaczynam ciągnąć Neville'a za rękaw szaty, kierując się do wieży Ravenclawu.
Z oddali słyszymy jeszcze jak Malfoy krzyczy coś o profesorze Snape'a i swoim ojcu, ale nie obchodzi mnie to.
Idziemy z Nevillem w milczeniu, każde pogrążone we własnych myślach.
- Mam nadzieję, że ten idiota nie zepsuł ci urodzin. - mówi Neville kiedy docieramy do wejścia do wieży.
- Już prawie o nim nie pamiętam. - uśmiecham się - Nie jest tego wart.
Po odpowiedzeniu na zagadkę dostajemy się do środka pokoju wspólnego.
Byłam aż w dwóch domach z trzech w Hogwarcie, nie licząc mojego (Gryffindoru, bo nieraz odwiedzałam Nevilla i w Huffelpuffie, bo kiedyś włamałam się tam z Luną) ale to Raveclaw zawsze podobał mu się najbardziej.
Przestronny, jasno oświetlony z wygodnymi foteli i licznymi okrągłymi stolikami oraz jednym dużym stołem na środku, ceglane ściany, mój ulubiony sufit wymalowany w gwiazdy układające się w gwiazdozbiory, cała masa książek różnych rozmiarach i w różnych stopniach zniszczenia gromadzone od pokoleń, pomnik Roweny Ravenclaw oraz duży herb naszego domu wyhawtowany na olbrzymiej płachcie naprzeciw wejścia - to właśnie miejsce, które mogę nazwać moim domem.
- Em, Neville! Tu jesteście, wszędzie was szukam! - podbiega do nas średniego wzrostu dziewczyna o piaskowych włosach z uszami elfa i lekko wyłupiastymi, jasnymi oczami. Jedno pasemko jej włosów ma kolor niebiesko zielony, a jej kolczyki z rzodkiewek powodują, że pobliska grupka pierwszoklasistów wybucha śmiechem.
- Cześć, Luna. Czemu nas szukasz? - pytam ignorując chichoczącą grupkę.
- Dzisiaj są twoje urodziny! Nie mogłabym tego przegapić! - wciska mi do rąk okrągłe pudełko opakowane w niebieski papier upominkowy. - Wszystkiego najlepszego!
- Łał, dzięki. - mówię, czując że lekko się rumienię.
Podchodzimy do najbliższego stolika i siadamy przy nim, a ja otwieram swój prezent.
- Ojej... - wzdycham i to jest jedyna rzecz, jaką mogę powiedzieć, bo nie mam bladego pojęcia co właśnie dostałam.
- Cudo, prawda? - pyta podekscytowana Luna. - Zbudowany przez mojego tatę, ale projekt był mój.
Wypina dumnie pierś, cała rozpromieniona.
- A co to właściwie jest?
Cieszę się że Neville zadał to pytanie, bo nie chciałam sprawiać Lunie przykrości.
- Jak to co, to aparat fotograficzny. Ale nie taki zwyczajny. Magiczny. Chociaż w większości działa tak samo. Zobacz, tu go włączasz...
Przez dobre kilka minut dziewczyna wyjaśnia mi co, gdzie, kiedy mam nacisnąć i do czego służy, a ja próbuję to zapamiętać.
Kątem oka widzę Neville'a, wpatrzonego w Lunę jak w obrazek. Od zawsze mu się podoba, ale nie ma odwagi z nią porozmawiać.
Wiele razy mu pomagałam, niezbyt skutecznie. Może tym razem...?
- Patrz, Luna, co dostałam od Neville'a. - mówię wyciągając z dumą nadgarstek z srebrnym podarunkiem.
- Ojej, jest śliczna. Sam ją zaczarowywałeś?
- Ja.. znaczy... Nie do końca...
Neville jąkając się tłumaczy Lunie, jak powstała moja bransoletka. Ja w tym czasie przyglądam się jeszcze mojemu nowemu aparatowi, zastanawiając się czemu zrobić zdjęcie najpierw.
Nagle wpada mi do głowy świetny pomysł...
- Uśmiech! - mówię celując obiektywem w moich przyjaciół.
Luna obraca się z lekko zdziwioną miną, ale po chwili wyszczerza zęby w uśmiechu. Neville jednak nie zdąża i na zdjęciu wciąż jest zwrócony w stronę Luny.
- I jak? Wyszło?
W tym momencie podlatuje do mnie niewielkich rozmiarów sowa, więc nie udaje mi się odpowiedzieć na pytanie. Zwierzę ma przywiązaną do nogi prostokątną paczuszkę i list. Odwiazuję je i zaczynam czytać list:
Droga Emily,
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Wiem, że na pewno dostałaś lepsze magiczne prezenty, ale ja nie jestem czarownicą, więc mój prezent jest prosty i niemagiczny. Mam nadzieję że ci się spodoba.
Twoja,
MiaRozpakowuje prezent i moim oczom ukazuje się ogromna księga - Zbiór wszystkich przygód Sherlocka Holmesa. Uśmiecham się pod nosem.
Mam najlepszych przyjaciół na świecie... myślę.
Ale nie mogę, pomimo wszystko pozbyć się wrażenia, że niedługo coś się stanie. Coś, co zepsuje ten mój pozornie idealny świat...
________________
Gwiazdka? Komentarz? :)
CZYTASZ
I wciąż w górę i górę do gwiazd! (zostawione ze względu na sentyment)
Fanfiction- Widzisz tamtą dziewczynę? - Którą? Tę z jasnymi, kręconymi włosami, która ma rzodkiewki w uszach? -Nie, nie. Tę na prawo od niej. Siedzi tuż obok tego pyzatego, piegowatego chłopca, zdaje się, że Neville'a. - Tę z rudawymi włosami, splecionymi w w...