Spacer po Błoniach

89 11 1
                                    

Po wydarzeniach z Nocy Duchów w szkole dużo się mówi o Syriuszu Blacku. Wszyscy zastanawiają się, jak dostał się do zamku, mimo dementorów i innych zabezpieczeń. Obecny jest też strach, że znowu włamie się do środka i tym razem może się komuś naprawdę coś stać.

Nauczyciele zwracają teraz większą uwagę na bezpieczeństwo i żebyśmy na pewno trzymali się regulaminu. Nie wolno nam chodzić po zamku po godzinie dziewiątej wieczorem, spacerować po Błoniach po zmierzchu, a wszystkie tajemne wyjścia i wejścia do i z zamku są pilnowane.

Idąc korytarzem na zaklęcia, zastanawiam się głośno, czy Ministerstwie Magii uda się złapać Blacka. Luna, która idzie obok mnie, podskakując wesoło tak, że jej kolczyki w kształcie rzodkiewek dyndają jej w uszach, twierdzi, że Syriusz zna sposób, żeby upodobniać się do różnych przedmiotów, więc może dostać się właściwie wszędzie, dokąd tylko chce.

Neville, który idzie z drugiej strony, twierdzi, że niedługo go złapią, bo skoro Dumbledore dał sobie radę nawet z Tym Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, to schwytanie byłego Śmierciożercy to tylko kwestia czasu.

Ja sama nie wiem, co o tym sądzić. Czuję dreszcze na karku, gdy wyobrażam siebie jak seryjny morderca włamuje się do dormitorium chłopców, gdzie śpi Neville i...

Skręcamy, ale na widok osób, które znajdują się na pustym korytarzu, od razu odwracam się, pociągając za sobą przyjaciół i znowu znikamy za rogiem.

- O co chodzi? - pyta szeptem Luna, ale Neville także to dostrzegł.

- Tam są profesor Lupin i Lotta. - mówię z wypiekami na twarzy - Rozmawiają.

Wychylamy z Luną głowę, aby dokładnie przyjrzeć się całej scenie.

Profesor Lupin w jak zwykle starej i wyświechtanej szacie stoi przy zbroi, rozmawiając z Lottą, której długie jasne włosy z pojedynczym, tęczowym pasemkiem lśnią w delikatnym świetle lampy przy każdym poruszeniu.

Na pierwszy rzut oka można by uznać, że profesor Lupin po prostu rozmawia ze swoją uczennicą, ale ich twarze są zdecydowanie za blisko siebie.

- Och, zaraz się prawie pocałują! - szepczę podniecona - Neville, musisz to zobaczyć!

Chłopak zaciekawiony staje obok mnie i także wychyla głowę za róg korytarza. Niestety, nadeptuje przez przypadek na skrawek szaty Luny i ta, gdy chcę się poruszyć, traci równowagę, chwytając się mnie, a ja pociągam za sobą Neville'a i po chwili wszyscy leżymy na podłodze.

Hałas, jaki zrobiliśmy, był na tyle głośny, że zwrócił na nas uwagę Lotty i Lupina. Odskakują od siebie, wyraźnie zmieszani, i patrzą na naszą trójkę z pewnym zdziwieniem.

Moją twarz oblewa rumieniec i staram się podnieść z podłogi, co nie jest takie proste, ze względu na fakt, że Luna siedzi na mojej szacie.

W końcu gramolimy się niezgrabnie i, przepraszając jedno przez drugie, wycofujemy się, potykając i zderzając ze sobą.

Dopiero gdy jesteśmy na klatce schodowej wybuchamy śmiechem i śmiejemy się wciąż, gdy rozdzielamy się i idziemy każde na swoją lekcję.

***

Wieczorem w pokoju wspólnym panuje większe zamieszanie niż zwykle.

Siedząc w rogu, staram się napisać list do Mii, chociaż nie za bardzo mi idzie ze względu na hałas.

W końcu zrezygnowana odkładam pióro i pergamin i, odłożywszy je do mojego pokoju, opuszczam pokój wspólny Ravenclawu, kierując się w stronę wieży Gryfindoru z zamiarem odwiedzenia Neville'a.

Spotkam go jednak po drodze. Na moje widok uśmiecha się szeroko.

- Właśnie cię szukałam.

- Ja ciebie też.

Wymieniamy uśmiechy.

- Masz ochotę na spacer po Błoniach? - pyta chłopiec.

Zgadzam się i ruszamy korytarzem, a potem po marmurowych schodach do Sali Wejściowej. Opuszczamy zamek, wciągając w płuca świeże powietrze. Dzień powoli się kończy i słońce zaczyna już zachodzić.

Idziemy w milczeniu, ale nie przeszkadza mi to. Słowa nie zawsze są potrzebne...

Obkrążamy powoli całej jezioro i zatrzymujemy się przy starym dębie.

Neville wyczarowywuje mały kocyk i siada na nim, zachęcając mnie, abym zajęła miejsca obok niego.

- Chciałeś porozmawiać? - pytam, siadając obok niego i opierając się o pień.

- A musimy rozmawiać?

Uśmiecham się, zerkając na niego.

Dzień powoli dobiega końca i powoli do życia budzą się nocne stworzenia. Słychać koncertujące w trawie świerszcze, z na pobliskim drzewie pohukuje cicho sowa.

Uśmiecham się sama do siebie. Zwykły wieczór i zachód słońca, a dał mi tyle radości.

Opieram głowę i ramię Neville'a. Czuję, że lekko się spina, ale nie porusza się i siedzimy tak razem, wpatrując się w słońca, które stopniowo chowa się za horyzontem. Ostatnie jego promienie tworzą kolorową mozaikę na tafli jeziora, sprawiając, żeby błyszczy się ono niesamowicie.

Wzdycham i zamykam oczy, wsłuchując się w nasze spokojne oddechy.

Czego chcieć więcej...?

_________

Wiem, że rozdziały normalnie w soboty, ale wczoraj - z powodów osobistych - nie dałam rady. Mam nadzieję, że Wam się podobało :)

I wciąż w górę i górę do gwiazd! (zostawione ze względu na sentyment)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz