Wracamy do zamku, wciąż będąc w lekkim szoku. Spotkanie z dementorami to wcale nie jest taka błaha sprawa. Profesor McGonagall, którą spotkaliśmy po drodze i podziękowaliśmy za pomoc, poradziła nam, żebyśmy zjedli coś słodkiego, najlepiej czekoladę i dlatego teraz zajadamy się kupionymi przez nas słodyczami.
- Dzisiaj jest Noc Duchów. - mówi Neville, przerywając ciszę, gdy wchodzimy do Sali Wejściowej.
- Och, prawie zapomniałam! Dziś trzydziesty pierwszy października, masz rację!
Zaglądam do Wielkiej Sali, gdzie już trwają przygotowania do wieczornej uczty.
- Podobno w Noc Duchów można spotkać się także z tymi zmarłymi, którzy nie powrócili jako duchy. - mówi Luna, machający różdżką tak, żeby jej włosy unosiły się wokół niej.
Zerkam na nią, uśmiechając się i nic nie odpowiadając. Przywykłam już do dziwnych tez Luny. Większość z nich pochodzi od jej ojca, który jest redaktorem naczelnym pisma "Żongler".
Wspinamy się po marmurowy schodach, a potem rozdzielamy, idąc do pokoi wspólnych i umawiając się, że za pięć ósma spotkamy się w Wielkiej Sali.
***
Wchodząc do przestronnego pomieszczenia z wysokimi gotyckimi oknami nie mogę powstrzymać cichego westchnienia zachwytu.
W powietrzu unoszą się ogromne dynie, które wyhodował Hagrid - nasz gajowy, strażnik kluczy, a od tego roku także nauczyciel opieki nad magicznymi stworzeniami. Dynie mają wydrążone otwory na kształt oczu i ust, rozciągniętych w uśmiechu, a w środku każdej z nich znajduje się świeca, której blask przedostaje się przez otwory.
Prawdziwe nietoperze latają nad upstrzonym gwiazdami sklepieniem, a na stole błyszczą się białe talerze i puste półmiski, czekając już na rozpoczęcie uczty.Większość uczniów już jest obecna, tak samo jak duchy, które tłumniej niż zwykle przybyły na kolację.
Dostrzegam Szarą Damę, ducha-rezydenta Ravenclawu, jak sunie wolno pomiędzy stołami Krukonów i Ślizgonów, oraz Krwawego Barona, który przygląda się jej, jedną rękę trzymając w kieszeni na piersi swojej poplamionej krwią szaty.
Widzę także Prawie Bezgłowego Nica przy stole Gryffindoru, a potem kieruję wzrok nieco w prawo i dostrzegam machającego do mnie z uśmiechem na twarzy Neville'a, który siedzi obok rudowłosego bliźniaka Weasley'a (Freda albo George'a, trudno orzec). Odmachuję mu, również uśmiechając się szeroko, a w brzuchu czuję dziwne łaskotanie, chociaż sama nie wiem dlaczego. Może to wizja przepysznej uczty powoduje, że mój organizm przypomina sobie, że przecież nic nie jadłam od obiadu.
Po krótkiej przemowie Dumbledore'a rozpoczyna się uczta, podczas której wszyscy śmieją się, jedzą i podziwiają tegoroczne dekoracje.
Kiedy wszyscy już są najedzeni rozpoczyna się pokaz przygotowany przez duchy Hogwartu, specjalnie na tę okazję.
Podczas gdy Prawie Bezgłowy Nick odgrywa scenę swojej śmierci, Luna śmieje się bardzo głośno, co - mimo iż powoduje głośną salwę śmiechu - raczej nie podoba się samemu Nickowi, który już do końca wieczoru patrzy na Lunę z wyrzutem.
Najedzony i szczęśliwy tłum uczniów wylewa się z sali, gdy uczta się kończy. Spotykamy Neville'a, który uśmiecha się na nasz widok. Na piegowatym policzku ma plamę z sosu, więc, śmiejąc się, zwracam mu uwagę, na co on rumieni się i wyciera chusteczką policzek.
Nagle ktoś na mnie wpada i słyszę nad swoim uchem krzyk:
- Potter, masz pozdrowienia od dementorów!
To Malfoy próbuje zdenerwować Harry'ego, który jednak ignoruje jego uwagę, zmierzając razem z Weasley'em i Granger do wieży Gryfindoru.
Patrzę na Ślizgona z pogardą i mijam go, unosząc lekko podbródek. Wydaje mu się, że może naśmiewać się z Potter'a dlatego, że podobno zemdlał w pociągu na widok dementora, chociaż sam podobno wcale nie wykazał się zimną krwią.
Razem z Luną żegnamy się z Nevillem i idziemy do wieży Ravenclawu.
Zmęczona wydarzeniami całego dnia, szybko dokonuję wieczornej toalety, po czym opadam na łóżko i prawie natychmiast zasypiam.
***
Otwieram leniwie jedno oko, zerkając na mały zegar na nocnej szafce z dwunastoma wskazówkami. (Początkowo ciężko mi było przystosować się do tego sposobu mierzenia czasu, ale w końcu nauczyłam się jak odczytywać aktualną godzinę.)
Wzdycham niezadowolona, bo jest jedenasta, co oznacza że nie spałam dłużej niż dwadzieścia minut. Co, u diaska, mnie obudziło w środku nocy?
Chcę obrócić się na drugą stronę i znowu zapaść w sen, ale zauważam, że inne dziewczyny z mojego dormitorium także nie śpią.
- Co się stało? - pytam, siadając na łóżku i przeciągając się.
- Syriusz Black! - krzyczy Amber, a jej rozpadający się kok chwieje się niebezpiecznie na czubku głowy. - Podobno dostał się do zamku! Profesor Flitwick kazał wszystkich Krukonom udać się do Wielkiej Sali.
- Chwila... CO?! - pytam skonfundowana, jednocześnie wciągnąć na piżamę niebieski szlafrok. - Syriusz Black, ale... Jak? Po co?
- Nie wiadomo, ale on jest niebezpieczny! - piszczy Jasmine - Lepiej chodźmy do Wielkiej Sali. Walker, do diaska!
Rzuca poduszką w wciąż śpiącą Mary, która budzi się nagle, krzycząc coś o kaflach.
Szybko wyjaśniamy jej o co chodzi, po czym każda bierze swoją różdżkę i ruszamy z resztą zaspanych Krukonów do Wielkiej Sali.
- Podobno chciał włamać się do mnie wieży Gryfindoru... - mówi jakiś wysoki blondyn z piątego roku - Ale Gruba Dama nie chciała go wpuścić, bo nie znał hasła. Strasznie się wściekł i...
Staję jak wryta.
- Do wieży Gryfindoru...? - bąkam, przerażona.
Neville...
Obracam się w drugą stronę i chcę pobiec w tamtym kierunku, ale Luna mnie powstrzymuje, mówiąc, że wszyscy Gryfoni już na pewno są w Wielkiej Sali.
Czuję pewną ulgę, ale nie rozluźniam się zupełnie dopóki nie docieramy do pomieszczenia, w którym tak niedawno jedliśmy ucztę z okazji Nocy Duchów.
Rozglądam się, szukając Neville'a i w końcu dostrzegam jego rozczochraną czuprynę niedaleko miejsca, gdzie Dumbledora wyczarował dla nas śpiwory.
Podbiegam do niego i z ulgą wpadam w jego ramiona, na co zdziwiony odwzajemnia gest.
- Co się stało?! - pytam gdy odsuwam się od niego, czując, że policzki mi płoną.
- Syriusz Black próbował... próbował dostać się... - jąka się Neville - Chodźmy gdzieś dalej od tego tłumu.
Udajemy się w zakątek sali, gdzie rozkładamy śpiwory na podłodze. Tę noc mamy spędzić tutaj, podczas gdy nauczyciele będę przeszukiwać zamek.
- Więc co się stało? - pytam, owijając się śpiworem.
Neville wyjaśnia wszystko mnie i Lunie, a my słuchamy z niedowierzaniem o tym, jak Black próbował dodać się do wieży Gryfindoru. Gdy Gruba Dama odparła, że nie zna hasła pociął jej obraz nożem. Na szczęście nic jej się nie stało, ale uciekła z ram swojego obrazu i nikt nie wie, gdzie aktualnie się znajduje.
- Za chwilę gaszę światła! - rozlega się głos Percy'ego Weasley'a, prefekta naczelnego, który nas pilnuje - Koniec rozmów!
Kładę się i wpatruję w gwiazdy na suficie.
Syriusz Black był tak blisko... Mógł kogoś zabić...
Dreszcz przechodzi mi po plecach.
Obracam się na drugi bok i dostrzegam świecące w ciemnościach oczy Neville'a.
- Dobranoc. - mówi Gryfon.
Uśmiecham się.
- Dobranoc. - odpowiadam i zapadam w głęboki sen.
CZYTASZ
I wciąż w górę i górę do gwiazd! (zostawione ze względu na sentyment)
Fanfiction- Widzisz tamtą dziewczynę? - Którą? Tę z jasnymi, kręconymi włosami, która ma rzodkiewki w uszach? -Nie, nie. Tę na prawo od niej. Siedzi tuż obok tego pyzatego, piegowatego chłopca, zdaje się, że Neville'a. - Tę z rudawymi włosami, splecionymi w w...