- Entonie cię woła! - krzyczy od kilku dobrych minut nad moich uchem Amber, cała czerwona na twarzy z emocji. - Słyszysz? Entonie! Czeka na ciebie ja dole! Na ciebie! On...
Zakrywam twarz kołdrą i wzdycham ciężko. Czego ten Entoine chce ode mnie? Nie może dać mi pospać w niedzielę rano?
W końcu zwlekam się z łóżka, bo dociera do mnie, że Amber nie przestanie krzycząc, póki tego nie zrobię.
Inne dziewczyny, oprócz Luny, której nie ma w dormitorium, bo pewnie szuka nargli na Błoniach ("Nargle najłatwiej spotkać bardzo wcześnie rano przy zbiornikach wodnych.") są bardzo podekscytowane tym, że "ten przystojny Francuz" chce ze mną porozmawiać. Osobiście mam to gdzieś, więc nie spieszę się i dopiero, gdy starannie zaplotłam warkocza z moich długich włosów, schodzę do pokoju wspólnego.
Entoine niestety dalej czeka, siedząc w fotelu przy wielkim posągu Roweny Ravenclaw. Gdy mnie dostrzega, wstaje i uśmiecha się szeroko (żaba!) i w taki sposób, że gdybym nie była sobą, to może bym to kupiła.
- O co chodzi? - pytam, nie owijając w bawełnę.
- Słyszałem, że jesteś dobra z astronomii. - mówi dosyć cicho, jakby chciał mnie zmusić, żebym podeszła bliżej, ale nie ruszam się z miejsca.
- Cóż, umiem to i owo.
- Czyli pomogłabyś mi? - pyta, uśmiechając się znowu.
Patrzę na niego krzywo. Czy on nie widzi, że go nie lubię? Nie może się odczepić?
- Cóż... - zaczynam, zastawiając się jak wybrnąć z tej sytuacji.
- A dlaczego miałaby ci pomagać? - rozlega się znajomy głos i obok mnie staje Luna.
Jej jasne włosy są jeszcze bardziej potargane niż normalnie, a ubłocona szata i bose stopy dopełniają jej, jak zwykle, ekstrawaganckiego wyglądu.
Entonie mierzy ją od stóp do głów, a jego twarzy wyraża obrzydzenie połączone z pogardą.
Luna, jakby nie czując, że jej się przygląda, mówi dalej:
- Myślę, że Troy będzie o wiele lepszym nauczycielem od Emily.
Zakrywam usta ręką, żeby ukryć uśmiech. Troy to wysoki i barczysty chłopak ze Slytherinu, który faktycznie jest dobry z astronomii, ale znany jest też z dużej agresji.
- Więc nie zabieraj jej już czasu. - mówi dalej Luna, nie przejmując się tym, że Entoine wyraźnie jest wściekły. - I w ogóle co ty robisz w pokoju wspólnym Ravenclawu? Myślałam, że zostałeś przydzielony do domu węża.
Ślizgon chce coś jeszcze powiedzieć, ale rozmyśla się w połowie. Zamyka usta, ostatni raz rzuca nam pogardliwe spojrzenie i wychodzi z pomieszczenia w towarzystwie chichotów jakichś szóstorocznych.
- Dzięki, Luna. - zwracam się do przyjaciółki.
- Nie ma za co. - siada na najbliższym fotelu, brudząc go błotem i zaczyna wyjmować z kieszeni dziwne przedmioty. - Pomożesz mi zabezpieczyć te jaja nargli, żeby młode nie wykluły się za szybko?
Patrzę z niemałym obrzydzeniem na małe, owalne i zielonkawe cosie.
- Chyba podziękuję. - mówię jak najgrzeczniej jak potrafię. - Nie wiesz, gdzie mogę znaleźć Neville'a?
- Najpewniej jest w sowiarni. - Luna nie podnosi głowy. - Z tego co wiem, chciał wysłać list do babci.
- Dzięki. - rzucam i wybiegam z pokoju, kierując się do sowiarni.
Podążam pustymi korytarzami, chyba po raz tysięczny zachwycając się pięknem tego zamku.
W końcu docieram do sowiarni. Neville rzeczywiście tu jest. Stoi przy oknie, patrząc za odlatującą sową.
- Hej. - mówię nieśmiało, stając przy nim.
Uśmiecha się, patrząc w dal rozmarzonym wzrokiem.
- Jak tam po wczorajszej przygodzie?
Szczerzę zęby.
- Upiekło nam się.
- Po raz pierwszy Irytek się na coś przydał.
Wybuchamy śmiechem.
Nagle coś mi się przypomina.
- Co mi chciałeś wczoraj powiedzieć? - pytam - No wiesz, na wieży. Zanim Filch się napatoczył.
Neville rumieni się, jak zawsze gdy jest zdenerwowany. Gdy jego policzki stają się czerwone, mogę dokładnie dostrzec liczne piegi, które je pokrywają.
- Bo wiesz... - zaczyna, patrząc na swoje stopy. - Zabieram się od dawna, żeby ci to powiedzieć... Ale to nie takie proste...
Przekrzywiam głowę. Jest taki słodki, kiedy nie może się wysłowić...
- Tak...? - mówię, aby mu pomóc, ale on rumieni się jeszcze bardziej i zaciska palce mocniej na swojej różdżce.
- Bo ja... Znaczy ty.... Od dawna chciałem... - bierze głęboki oddech - Bojaoddawanachiałemcipowiedziećżemisiępodobasz. - mówi na jednym wydechu.
Jego twarz staje jeszcze bardziej czerwona niż przedtem. Z jego różdżki wystrzela czerwony płomień prosto w moją szatę.
Gaszę mały pożar moją różdżka, śmiejąc się. Nagle natrafiam na spojrzenie oczu Neville'a i zamieram.
On czeka na odpowiedź...
Chwila, moment! Czy on właśnie powiedział, że mu się podobam?!
CZYTASZ
I wciąż w górę i górę do gwiazd! (zostawione ze względu na sentyment)
Fanfiction- Widzisz tamtą dziewczynę? - Którą? Tę z jasnymi, kręconymi włosami, która ma rzodkiewki w uszach? -Nie, nie. Tę na prawo od niej. Siedzi tuż obok tego pyzatego, piegowatego chłopca, zdaje się, że Neville'a. - Tę z rudawymi włosami, splecionymi w w...