Same zmartwienia. Chociaż... + wyjaśnienia co z tym fanfiction

52 4 7
                                    

- Luna, wszystko w porządku? - pytam, siadając w Wielkiej Sali obok blondynki. Wygląda na wyraźnie zmartwioną, co jest niepokojące, bo Luna zawsze tryska energią.

- Co? Tak, tak... - odpowiada nieco markotnie - Po prostu jestem zmęczona.

- Nic dziwnego, nie oszczędzają nas w tej szkole. - mówię żartem, sięgając po dzban z sokiem dyniowym, ale Luna tylko uśmiecha się blado.

Zerkam na nią zmartwiona, ale nic nie mówię.

Następną moją lekcją jest historia magii, mój chyba najmniej ulubiony przedmiot. Już po paru minutach jestem tak znudzona, że pozwalam, aby słowa nauczyciela przelatywały gdzieś obok mnie i skupiam się na padającym za oknem śniegiem.

Pada on już od paru dni, usypując potężne zaspy na Błoniach i sprawiając, że lekcje opieki nad magicznymi stworzeniami odbywają się w zamku. Mimo siarczystego mrozu uczniowie po lekcjach chętnie wychodzą na zewnątrz, aby przeprowadzić bitwę na śnieżki, albo - tak jak ostatnio - ulepić ogromnego bałwana, który tylko za pomocą czarów był tak wysoki, że sięgał aż do okien pierwszego piętra.

Śnieg przypomina także wszystkim o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia i końcu semestru, chociaż do tego jeszcze daleko. Na szczęście w tym tygodniu jest wyjście do Hogsmeade...

Jednak wciąż martwi mnie ten markotny humor Luny. Zastanawiam się, co może ją trapić. Mam nadzieję, że świąteczne wyjście do Hogsmeade poprawi jej samopoczucie.

Jednak ku mojemu zdziwieniu Luna stwierdza, że nie ma ochoty wystawiać nosa poza zamek w taką pogodę. Dziwi mnie to bardzo, bo śnieg przecież nie pada tak gęsto, ale nie naciskam. Najwyraźniej potrzebuje trochę czasu sam na sam. Obiecuję sobie w duchu, że jak wrócę to wszystko z niej wyciągnę.

***

- Neville! - wolałam wesoło, machając do niego rękawiczką, gdy dostrzegam go wśród płatków śniegu na głównej ulicy Hogsmeade.

Chłopak oglądał się, szukając tego, kto go wolał. Dostrzega mnie, uśmiecha się lekko i odmachuje mi, po czym brodząc w śniegu zaczyna iść w moim kierunku.

- Część, Emily - mówi.

Uśmiecha się znowu, ale jego lekko pochylona sylwetka i smutne oczy świadczą o jakimś zmartwieniu. Kolejną bliską mi osobę coś trapi, a ja nie wiem co...  Jestem beznadziejną przyjaciółką...

Z troską przyglądam się mu, zastanawiając się, co też mogło go zasmucić. Przypomina mi się jego wyznanie. I fakt, że wciąż nie dałam mu odpowiedzi. Jak mogłam być taka okrutna i trzymać go tyle w niepewności? 

Policzki mi płoną, a serce przyśpiesza nagle, tak że dudni mi w uszach.

Bo nagle uświadamiam sobie, że Neville mi się podoba. Uderza mnie to jak grom z jasnego  nieba. Jak mogłam tego nie zauważyć? Jak...?

Tak, teraz już wiem, jestem pewna -  Neville Longbottom mi się podoba. Dotąd byliśmy przyjaciółmi, ale teraz... Teraz chcę, żeby to się zmieniło. Chce chociaż spróbować. A co jeśli to zepsuje naszą przyjaźń?

- Słuchaj, Neville - zaczynam, kompletnie je wiedząc, co powiedzieć - Ja chciałam... Bo ty wtedy powiedziałeś... I widzisz... Ech...

Wzdycham. To nie jest takie proste, jak mogło by się wydawać.

Chłopak patrzy na mnie z lekko przechyloną głową, najwyraźniej zastawiając się, o co mi chodzi.

- Może chodźmy się przejść? - proponuję, chcąc zyskać chwilę na zebranie myśli.

Chłopak zgadza się kiwnięciem głowy i powoli człapiemy w śniegu, który sięga nam już po kolana, ale wciąż pada nadając miasteczku magicznego charakteru.

Mijamy zatłoczone Trzy Miotły i pocztę i kierujemy​ się powoli do zamku, wciąż nie przerywając ciszy pomiędzy nami.

Chcę powiedzieć Neville'owi, co czuję, ale ani jedno słowo nie może przejść mi przez gardło. Dlaczego?

- Przepraszamy, że tak... - zaczynam, chcąc czymś wyplenić ciszę pomiędzy nami, ale Neville przerywa mi z uśmiechem:

- Daj spokój, Emily. Znamy się już na tyle dobrze, że nie przeszkadza mi cisza pomiędzy nami.

Uśmiecha się do mnie, a ja odwzajemniam uśmiech z ulgą przyjmując jego wyznanie. Ale potem przypomina mi się, co chciałam powiedzieć i znowu się denerwuję.

- Nie. Znaczy tak. Znaczy wiem. Ale chciałam ci coś powiedzieć. Coś ważnego. - Plączę się w słowach. Zatrzymujemy się i Neville stoi chyba trochę za blisko, czekając na to, co powiem. - Bo ty wtedy powiedziałeś... I ja nie wiedziałam... ale teraz wiem i... i... - Biorę głęboki wdech - Teżmisiępodobaszwiesz.

Neville wybucha śmiechem, kiedy ja patrzę zawstydzona na moje kolana. Naprawdę jak na osobę z Ravenclawu popisałam się erudycją...

Ale chłopak wygląda na szczęśliwego. Podnoszę wzrok natrafiając na jego wypełnione szczęściem oczy. W końcu ja też się uśmiecham, ale twarz dalej płonie mi rumieńcem. Czuję się jakbym zrzuciłam z ramion duży ciężar, z którego nawet nie zdawałam sobie sprawy.

Neville chwyta delikatnie moją dłoń i idziemy tak powoli w stronę zamku wśród tańczących płatków śniegu. Obydwoje szczęśliwi, a ja - jestem tego pewna - z głupim uśmiechem na twarzy.

***

Kładę się na wznak na łóżku, przypominając sobie tamten moment. Rumienię się, przypominając sobie jak blisko mnie był wtedy Neville. Mogłam bez problemu policzyć piegi na jego policzkach.

Uderzam ze złością pięścią w poduszkę. Dlaczego tego nie zrobiłam? Dlaczego go nie pocałowałam? Dlaczego?! To było tylko dziesięć centymetrów! Tak mało, a tak dużo...

Obracam się na drugi bok, obiecując sobie, że już nigdy więcej nie stracę takiej szansy. I z tą myślą zasypiam.
______

Pewnie się zastanawiacie, dlaczego dopiero teraz jest nowy rozdział. Otóż odłożyłam na chwilę to fanfiction, skupiając się na pozostałych dwóch i udało mi się obydwa dokończyć, z czego jestem bardzo dumna. Nie lubię bardzo zostawiać czegoś w połowie roboty, więc postanowiłam, że przeczytam to opowiadanie i je dokończę.

Jednak czytając je zdałam sobie sprawę z wszystkich głupich i tych bardziej głupich błędów. Opracowałam każdy rozdział jeden po drugim, nie szczędząc sobie krytycznych komentarzy tak, jakbym nigdy nie oceniła cudzej pracy. I doszłam do wniosku, że opowiadanie to jest bardzo słabe. Cóż, to jedynie powód, żeby się cieszyć, bo oznacza to, że przez dwa lata (no, półtora roku) mojej egzystencji na Wattpadzie moje umiejętności znacznie się poprawiły. Sam zamysł w mojej opinii nie był taki zły, ale schematyczność postaci i zachowań... Jedynie z opisów, patrząc z perspektywy czasu, jestem całkiem dumna. Stwierdziłam więc, że poprawię te najgorsze błędy, które da się poprawić i dokończę to opowiadanie w paru rozdziałach i zostawię tak, jak jest. Z powodów sentymentalnych, a może także żeby móc w przyszłości patrzeć od czego zaczynałam. Jednak nie zamierzam go usuwać.

I to chyba wszystko co musicie wiedzieć. Jeśli któreś z Was pamięta jeszcze nieco dziwne przygody Emily i jej przyjaciół to zapraszam na ostatni, mega kiczowaty rozdział, który będzie stanowić zakończenie. Dziękuję, że ze mną byliście. Polecam Wam moje nieco bardziej udane potterrowskie fanfiction o Petunii, znajdziecie je na moim profilu. Jeszcze raz dziękuję :)

I wciąż w górę i górę do gwiazd! (zostawione ze względu na sentyment)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz