Jak dwa kasztany...

128 12 14
                                    

Siedzę na ławce na dziedzińcu z rysownikiem na kolanach, czując na sobie ciepłe promienie słoneczne. Długim pociągnięciem różdżki rysuję na kartę prostą linię. Tym razem chcę uchwycić kawałek naszego dziedzińca.

Podnoszę głowę, chcąc się upewnić, jak wygląda malowany przez mnie fragment muru i uśmiecham się, widząc przed sobą lekko zgarbioną sylwetkę Neville'a.

Chłopak także się uśmiecha, choć trochę nerwowo. Ma na sobie mundurek, a w ręce jakąś książkę.

- "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć"? - pytam, gdy siada obok mnie.

- Tak, to dzieło Newta Skamandra, słynnego magizoologa. Na pewno o nim słyszałaś. Jest znany ze swoich dzieł o magicznym zwierzętach, ale znał się też dobrze na zielarstwie. Podobno odnaleziono jego rękopis! Niewydaną książkę na temat roślin i ich zastosowań! Mam nadzieję...

Zerkam na Neville'a, któremu świecą się oczy, a na jego piegowatych policzkach dostrzegam rumieńce.

Neville od zawsze interesuje się zielarstwem i potrafi godzinami opowiadać o magicznych roślinach, o których ja nawet nigdy nie słyszałam.

Uśmiecham się, widząc z jakim przejściem tłumaczy mi różnice pomiędzy porzeczkami mugoli, a tak zwanymi czarnymi porzeczkami, które są głównym pożywieniem chochlików konrwalijslich.

- A ty co robisz? - pyta w końcu, zerkając na mój szkicownik.

- Rysuję. - odpowiadam zgodnie z prawdą, rumieniąc się, chociaż sama nie wiem dlaczego.

- Ładne. - mówi cicho Neville i zapada niezręczna cisza.

Wpatruję się w koniec mojej różdżki, o który zaplatam pasmo moich włosów.

Wokół nas słychać tylko przytłumione pohukiwanie sów i gwar rozmów z zamku. Oprócz nas na dziedzińcu nie ma nikogo.

Czuję na sobie wzrok Neville'a, więc podnoszę powoli głowę, natrafiając na jego brązowe jak kasztany oczy.

Cholera...

Ściskam nerwowo palce na różdżce, starając przekonać samą siebie, że przecież tylko mój najlepszy przyjaciel Neville i nie mam powodów, żeby czuć się niezręcznie.

Neville uśmiecha się tylko i odwraca wzrok.

Wypuszczam z siebie powietrza, przypominając sobie, że trzeba oddychać. Nie wiem dlaczego, serce bije dwa razy szybciej.

Przecież wcale nie jesteś w nim zakochana! karcę się sama w myślach. To dlaczego pomiędzy nami jest inaczej? Czy to przez to, że wyznał mi, co czuje? Czy to jest ta różnica?

Ale przecież nie domaga się odpowiedzi. Może wcale mu na niej nie zależy? Może woli, żeby pozostało tak, jak jest? A może chce mi dać czas do namysłu?

Wzdycham.

Osoba, która zna odpowiedzi na wszystkie te pytania siedzi tuż obok. Wystarczyłoby zapytać...

Ale czy wtedy nie straciłabym przyjaciela? A może już nigdy nie będziemy "tylko przyjaciółmi"? No bo, czy on jest dla mnie TYLKO przyjacielem....?

Zrezygnowana opuszczam wzrok na mój szkicownik, patrząc na rysunek, który rysowałam, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Wygląda znajomo. Nawet aż za bardzo...

Rumienię się i staram się dyskretnie zakryć rysunek ręka, tak, żeby chłopak nie zauważył.

Bo oto na kartce widnieje rysunek oczu. Brązowych jak dwa kasztany oczy Neville'a.

Zagryzam wargę.

- Słuchaj.... - mówię, nawet nie myśląc, co robię.

Przeklinam sama siebie w myślach, pewna, że na moje policzki wypłynęła purpura.

- Chciałam ci powiedzieć, że... - bąkam, wgapiając się w moje kolana, które są częściowo osłonięte przez szkolną spódniczkę. - Że... Myślę, że...

Czuję, że Neville się we mnie wpatruje, więc całą siłą woli zmuszam się, aby podnieść głowę i na niego spojrzeć.

- Już nieważne... - tchórzę.

Na nowo powracam do mojego szkicownika, czując, że chłopak wciąż mi się przygląda.

Wciąż nie jestem pewna, co do swoich uczuć. Lepiej poczekać, co przyniesie czas....

Pojedyncza kropla wody spada na mój nos.

Podnoszę głowę, patrząc na kłębiące się nad naszymi głowami chmury, a kolejna kropla deszczu moczy moją szatę.

Odwracam głowę w stronę Neville'a i razem wybuchamy równocześnie śmiechem.

Szybko zbieramy swoje rzeczy i uciekamy, wciąż śmiejąc się, przed teraz już gęsto padającym deszczem.

Chowamy się pod kamiennym łukiem. Patrzę z niedowierzaniem, jak deszcz leje niemiłosiernie, sprawiając, że wszystko na dziedzińcu już jest mokre, mimo iż chwilę temu było jeszcze słonecznie i przyjemnie.

Neville otrząsa włosy z wody i powoli ruszamy korytarzem, nic nie mówiąc.

Docieramy do wieży Ravenclawu i staję przy wejściu, nerwowo bawiąc się rękawem szaty.

- To do jutra... - mówię.

- To jutra. - odpowiada i uśmiecha się.

Wchodzę do pokoju wspólnego, potykając się o dywan. Pomieszczenie jest pełne, więc - aby uniknął hałasu i zgiełku - udaję się od razu do dormitorium i rzucam się na swoje łóżko.

Patrzę się w świecąca jasno małą gwiazdkę za szkła, którą dostałam od Mii, mojej niemagicznej przyjaciółki trzy lata temu i która unosi się w powietrzu, obracając się  powoli wokół własnej osi.

Na mojej twarzy gości szeroki uśmiech, a ja sama nie wiem, dlaczego...

_________

Wiem, że dawno nie było rozdziału, ale miałam brak weny, a nie chciałam pisać na siłę. Mam nadzieję, że Wam się podobało. Do następnego!

I wciąż w górę i górę do gwiazd! (zostawione ze względu na sentyment)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz