~20~

3.1K 211 17
                                    

  Blake nie wydawał się być zadowolony z tego, co usłyszał.

  - Co? - wyrwało mu się. Zmierzył sześciolatkę uważnym spojrzeniem i parsknął: - Nie no, nie gadaj, że jesteś prastarym wampirem, który tuła się po świecie w ciele sześcioletniego bachora. Proszę, powiedz, że nie.

  Im dłużej patrzyłam na dziewczynkę, czułam, że to, co powiedziała, to prawda. Widziałam to w jej oczach, na jej twarzy i w jej postawie, która świadczyła o tym, że jest kimś ważnym i wyższym stanowiskiem. Wprawdzie miała na sobie różową sukienkę z falbankami i rajstopy w kolorowe kwiatki, ale od jej stalowoszarych oczu biła taka pewność siebie i wyższość, że czułam się przy niej... mała. Chwilami miałam wrażenie, że zamieniłyśmy się miejscami - ja byłam małym, sześcioletnim smarkaczem, a ona osiemnastoletnią dziewczyną, poważną i nieco bardziej doświadczoną przez życie niż jej rówieśnicy.

  Halloway spojrzał na mnie, szukał w moich oczach niedowierzania, które sam czuł, ale niczego takiego nie znalazł. Wiedziałam, że dziewczynka mówiła prawdę, nawet moja intuicja mi to podpowiadała. Ta dziewczynka była szefem tego całego interesu.

  - Niestety, to prawda - powiedziała bezbarwnym tonem dziewczynka, jakby to, co powiedział Blake na jej temat, nie zrobiło na niej wrażenia. Patrzyła na nas tak samo beznamiętnym wzrokiem jak wcześniej. - Nazywam się Melanie i zarządzam tym interesem.

  Blake posłał mi dziwne spojrzenie i odwrócił się do dziewczynki.

  - Jesteś szefem tej mafii?

  - Mafii? - zdziwiła się. Jej brwi uniosły się komicznie do góry. - Hm, w sumie tak można nazwać naszą organizację.

  Dziewczyna, z którą chwilę temu gadał Blake, prychnęła i zdjęła nogi ze stołu.

  - Organizację - mruknęła z rozbawieniem.

  - Czego od nas chcecie? - zapytałam. Może nie było to zbyt inteligentne pytanie, ale chciałam w jakiś sposób włączyć się do rozmowy. - Po co twoi ludzie nas tu przyprowadzili? Przyszliśmy się tu tylko zabawić...

  - Daruj sobie - powiedziała twardo Melanie i uniosła jedną dłoń do góry, jakby chciała mnie uciszyć. - Już wszystko wiem. Prowadzicie śledztwo w sprawie morderstw, a nasz klub stał się jednym z podejrzanych miejsc. Ty jesteś Żniwiarką Śmierci, a ty pół wampirem, prawnukiem Vincenta Hallowaya. Nie macie już czego ukrywać, wszystko o was wiemy.

  Krew w moich żyłach zmieniła się w lód, który kłuł mnie od środka. Skąd ona wiedziała o śledztwie? Przecież nic nikomu o tym nie powiedzieliśmy! Fakt, może zachowaliśmy się nieostrożnie, pokazując się tu bez żadnego kamuflażu i z moimi nożami w torebce, ale nie sądziłam, że tak szybko zostaniemy zdemaskowani. Nie wiedzieć czemu, wydawało mi się, że wampiry nie zorientują się w sytuacji i odkryją prawdę dopiero wtedy, gdy ja i Blake zdążymy zbadać całe te miejsce. Nie doceniłam ich, co było bardzo głupie z mojej strony. Powinnam bardziej pomyśleć. Wampiry, ludzie, wilkołaki, czarownice i inne istoty żywe, nie były tak głupie jak Nieumarli czy zdezorientowani jak zjawy. Byli inteligentni i sprytni, a ja zdawałam się czasem o tym zapominać.

  Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam na Blake'a z nadzieją, że zdoła coś wymyślić, jakoś wyciągnąć nas z tej sytuacji. On jednak nie patrzył na mnie, tylko na nadnaturalnych znajdujących się przed nami. Wyczuwałam w nim zdenerwowanie i panikę, ale nie miałam odwagi na oczach wszystkich podejść do niego i dodać mu otuchy, ściskając go za rękę czy też klepiąc go po plecach. Czułam, jak moje ciało ogarnia paraliż i nie dam rady się ruszyć z miejsca. Byłam przerażona.

Śpiew ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz