~24~

2K 190 18
                                    

  Kiedy doszłam do siebie, wszystko mnie bolało. Miałam wrażenie, że pod czaszką zamiast mózgu mam kawałki rozbitego szkła, a moje kości zostały zrobione z zapałek, które nagle się połamały pod wpływem mojego upadku. Leżałam na twardym gruncie, plecami do góry, na policzku czułam muśnięcia czegoś, co przypominało świeżo skoszoną trawę, a do moich nozdrzy przedostał się wyraźny zapach mokrej gleby. Wokół słyszałam szum koron drzew poruszanych przez lekki wietrzyk i ściszone głosy Whitney i Sebastiana; chyba byli gdzieś niedaleko. W mojej głowie kwitło tylko jedno pytanie: gdzie byliśmy?

  Powoli docierało do mnie to, co się wydarzyło, a ja czułam coraz większą wściekłość i bezsilność. Nie sądziłam, że wydarzy się coś takiego. Myślałam, że Whitney i Sebastian są oddani Radzie Zagubionych Dusz... Nie spodziewałam się tego wszystkiego, byłam, szczerze mówiąc, w szoku.

  - Zastaliśmy Jackie martwą - powiedział Sebastian grubym tonem - a w jej gabinecie znajdował się jakiś podejrzany typ, za którym ta mała pobiegła aż tutaj.

  - Pobiegła? - odezwała się Whitney niepewnym tonem. - Może lepiej powiemy, że ja i ona prowadziliśmy pościg, a ty zostałeś w prosektorium, by odratować Jackie? To brzmiałoby wiarygodnie.

  Rozległy się jakieś kroki, ale nie potrafiłam powiedzieć, kto szedł, gdzie i w jakim celu. Nie dałam rady na razie otworzyć moich opuchniętych oczu, chociażbym bardzo tego chciała.

  - Ścigany wezwał posiłki w postaci trupów. Ty i Alice walczyłyście, ale ona w końcu przegrała tę walkę. Zbyt wiele zombie na nią natarło, nie zdołała sobie sama poradzić. Kiedy przyszedłem, była już martwa. - Zrobił pauzę. - Brzmi dość dobrze, ale mogą mieć wątpliwości związane ze śmiercią. Młoda była szkolona od dziecka do likwidowania zjaw i zombie, więc trudno będzie uwierzyć w to, że zginęła z ich ręki. Będziemy musieli być bardzo przekonujący.

  Czy... czy oni właśnie zastanawiali się nad tym, jak upozorować moją śmierć? Naprawdę? Chcieli rzucić mnie na pożarcie Nieumarłych?

  Whitney i Sebastian od początku byli dziwni, ale nie sądziłam, że sprzymierzyli się z kimś tak szalonym jak Mauvis Drake. Ale najwyraźniej tak było - ciągnął swój do swego. I on był wariatem, i najwyraźniej oni też nie byli do końca normalni, skoro zawarli z nim sojusz, a teraz chcieli się mnie pozbyć za sprawą trupów. Poza tym to wszystko, moim zdaniem, nie wyglądało w ogóle wiarygodnie - skąd oni niby mieli wziąć te trupy? Jak chcieli je ożywić? Wydawało mi się, że Whitney nie znała żadnego zaklęcia na nekromancję, naprawdę.

  Whitney chrząknęła.

  - Z jej matką nie było takich problemów. Każdy od razu uwierzył, że to wypadek.

  I właśnie w tamtej chwili spadły na mnie tony bólu. Co ona powiedziała? O mojej matce? O mojej biednej, zmarłej matce? Czy ona właśnie powiedziała, że to nie był wypadek tylko... morderstwo? Moje serce zaczęło bić coraz mocniej, nie mogłam uwierzyć w to, co powiedziała. Nie. Wszyscy mówili, że to był tragiczny wypadek. Że mama trochę za bardzo przeceniła swoje zdolności i zatruła się gazem, którym zaatakowała ją zjawa. Lekarze z Cimeterium też tak mówili. Tata tak mówił. Homer tak mówił. Wszyscy tak mówili. Więc czemu Whitney twierdziła inaczej. Czemu kłamała?

  Chciałam się podnieść. Chciałam ją uderzyć. Chciałam jej powiedzieć, by przestała gadać takie głupoty, by zostawiła moją mamę w spokoju. Chciałam rozszarpać ją na kawałki za to, co zrobiła z Sebastianem Junonie, mi i innym osobom zamieszanym w tę sprawę. Ale gdy tylko się poruszyłam, poczułam jak coś z wielką siłą spada na moje plecy.

  - Obudziła się, Whitney - oznajmił Sebastian, a ja stwierdziłam, że to on musi mnie przytrzymywać, najprawdopodobniej nogą. - Zaczynajmy.

Śpiew ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz