Czekaliśmy na posiłki tylko dziesięć minut, z czego byłam w sumie zadowolona. Miałam już dość tych wampirów, tej cholernej piwnicy i paplaniny Lewisa Freemana, który nadal nie mógł uwierzyć w to, co się chwilę temu wydarzyło w tej piwnicy. Jak jakiś maniak opowiadał nam o jakimś swoim eksperymencie, który przygotowywał na optykę (jak się dowiedzieliśmy z Blake'em, Lewis studiował fizykę tutaj, w Nowym Jorku), a ja naprawdę starałam się tego słuchać, rozumiejąc, że jest zdenerwowany i stara się jakoś poradzić ze swoim stresem, ale nie umiałam skupić się na tym, co mówił. Nie fascynował mnie jakiś tam magnetyzm, oddziaływania między ciałami i inne sprawy, o których gadał Lewis. Nie znałam się na tym i, szczerze mówiąc, nie chciałam się na tym poznawać.
Kiedy w końcu do tej małej, zapchlonej piwnicy przybył Clark Jansen ze swoją przyjaciółką, Christną i jej ludźmi, poczułam spokój i usiadłam na krzesło, które chwilę temu podniosłam z ziemi. Pomieszczenie nadal wyglądało jak jedno wielkie pobojowisko, ludzie Christiny zbierali z ziemi półprzytomnych przestępców, a ja i Blake usunęliśmy się w kąt, nie chcąc przeszkadzać im w pracy. Poza tym i on, i ja, byliśmy wyczerpani tym, co się wydarzyło tego wieczoru.
Clark i Christina przez chwilę prowadzili ze sobą ożywioną rozmowę, później jednak zwrócili się do Lewisa. Zapewne chcieli, by opowiedział im o tym, co go spotkało. Przyglądałam się temu z niemym zaciekawieniem. Lewis wyglądał coraz lepiej, widać było, że powoli wraca do normy. Był już spokojniejszy, nie trząsł się, rozmawiał z Christiną i Clarkiem i patrzył im w oczy, nie uciekał wzorkiem w sufit czy w bok. Nadal był lekko zestresowany, widziałam, jak ściskał brzeg swojej koszulki, usiłując się opanować. Opowiadał z ożywieniem o tym, jak trafił do klubu, jak jakieś dwie „superseksowne laski" podeszły do niego i zaczęły go podrywać, a później jakiś typek zaciągnął go tutaj i natrafili na mnie... Według Lewisa patrzyłam na niego i faceta, z którym tu przyszedł jak skończona psycholka, a później za sprawą jakiejś czarnej magii rzuciłam wampirem i skupiłam się na Lewisie, którego zaczęłam napastować i zadawać niewygodne pytania...
Ugh, nie mogłam już tego słuchać, tak samo jak stojący obok mnie Blake.
- Co za sukinsyn - warknął i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Słyszysz, co o tobie powiedział? Przecież uratowałaś mu życie.
Wzruszyłam ramionami i odwróciłam wzrok od chłopaka i władców Podziemia. Spojrzałam Blake'owi w oczy, czując, jak rodzą się we mnie kolejne ciepłe uczucia względem niego.
- Jest w szoku - mruknęłam. - Pewnie nie bardzo wie, co mówi.
- Gdybym mógł, rozkwasiłbym mu twarz.
- Po co? - prychnęłam. - By już kompletnie ześwirował? Blake, korona mi z głowy nie spadnie od tego jego pieprzenia. Poza tym słyszałam gorsze rzeczy na mój temat.
Chyba domyślił się, że chodziło mi o to, co mówiła o mnie kiedyś Esme, bo zacisnął usta w poziomą kreskę i już więcej się nie odezwał.
Clark i Christina jeszcze chwilę słuchali tych bredni, które opowiadał im Lewis, po czym odesłali go gdzieś z jednym z podwładnych kobiety i podeszli do nas. Clark Jansen prezentował się tak samo jak zawsze - był wysoki i przystojny, zupełnie nie w moim typie, nawiasem mówiąc. Miał na sobie eleganckie spodnie i marynarkę, ale pod nią nałożył czarny T-Shirt z jakimś czerwonym nadrukiem. To nie pasowało do jego poważnej miny i pozycji, którą miał, ale domyślałam się, że właśnie taki wpływ miała na niego jego żona, Virginia, młodsza od niego o jakieś siedemset lat. Prawdopodobnie nakupowała mu kilka takich T-Shirtów, przy okazji zakupów dla ich dwóch synów, którzy już zaczęli robić karierę w Nocte Mundi. Christina natomiast była tak samo dystyngowana jak cztery lata temu, gdy ostatni raz ją widziałam. Na pogrzebie mojej mamy. Była wysoka, mniej więcej mojego wzrostu, miała jasne włosy i fiołkowe oczy. Kiedy byłam mała, marzyłam o tym, by wyglądać jak ona. Do dziś się to nie zmieniło. Była przepiękna, ale jednocześnie zimna.
CZYTASZ
Śpiew Śmierci
ParanormalZmarli są wokół nas - to są słowa, które najczęściej padały z ust mojej matki, gdy jeszcze żyła. To są słowa, które są dla mnie oczywiste. Nazywam się Alice Connor i żyję na tym świecie już od osiemnastu lat. Jako że jestem przedstawicielką ra...