~28~

2K 183 21
                                    

  Po tym jak Diana Watson załatwiła ogniem - ogniem, do cholery! - Valentine, Władczynię Kusz, rozpłakała się na cały głos, jakby w końcu mogła wyrzucić z siebie wszystko, co gromadziło się w niej od co najmniej godziny. Nie widziałam jej zbytnio z pozycji, w której się znajdowałam, bo w końcu nadal leżałam na Blake'u niezdolna się poruszyć, ale czułam, że Diana musi być czymś przerażona. Uniosłam się lekko na rękach, starając się nie zrobić krzywdy Hallowayowi i spojrzałam w stronę, gdzie znajdowały się drzwi. Tak... stała tam i płakała, patrząc na płonące nieopodal ciało Valentine i na coś, co leżało nieopodal... O matko...

  Diana pobiegła niemal natychmiast w tamtą stronę, ale czułam, że jest już za późno. Valentine odwaliła swoje - Alexander Castor leżał na zimnej, wyłożonej kafelkami podłodze, prawie martwy. Widziałam z daleka, jak oddychał z trudem, a z rany, którą miał na piersi, mniej więcej w tym samym miejscu, co u Blake'a, sączyła się krew. Diana padła przy nim na kolana, wzięła jego twarz w dłonie i położyła głowę na swoich kolanach. Była w tym tak delikatna, że to aż mnie zabolało. Alex nie mógł teraz umrzeć, nie na moich oczach, nie w tak młodym wieku i takich okolicznościach. Nie mógł zrobić tego Dianie, swojej córce, całej rodzinie... Miał zbyt wiele przed sobą.

  Ale niestety czułam już te specyficzne rwanie w piersi, które zapowiadało nadejście kolejnego ducha. Dusza Alexandra Castora powoli wynosiła się z jego ciała, stawała się wolna, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Obiecałam Dianie, że jej ukochany przeżyje spotkanie z Drake'em, ale teraz, gdy widziałam dziurę w jego piersi, gdy czułam te dziwne rwanie i słyszałam jego urywany oddech... miałam wrażenie, że zawiodłam ją. Chciało mi się płakać.

  Diana chyba próbowała go leczyć, ale obie wiedziałyśmy, że to na nic. Umierał. Był zwykłym człowiekiem z niewielką domieszką krwi nadnaturalnej. Nie miał żadnych zdolności i nic go nie mogło już uratować. Nawet magia.

  Spojrzałam na Blake'a, który nadal był w jakimś szoku. Leżał na plecach i wpatrywał się w sufit, a na jego policzkach i skroniach widziałam ślady łez. Jeszcze nie rozumiałam, do czego tutaj doszło, co stało się z Hallowayem, ale instynktownie wyczułam, że potrzebował teraz solidnego wsparcia, nawet z mojej strony. Chwyciłam więc jego rękę i splotłam nasze palce ze sobą. Nie spojrzał na mnie, ale nie oczekiwałam tego nawet przez chwilę. Widziałam, w jakim był stanie i czułam, że zejdzie jeszcze trochę czasu, nim się opanuje.

  Moja rudowłosa koleżanka płakała coraz głośniej z każdą chwilą, gdy Alex wypowiadał do niej jakieś uspokajające słowo, które miało być chyba swoistą ostatnią wolą Castora. Słyszałam strzępki ich rozmowy, a właściwie monologu Alexa, ale nic z tego nie rozumiałam i nie chciałam rozumieć. To nie dotyczyło mnie, mimo że czułam się winna z powodu jego stanu. Cierpienie rozrywało mnie na części, nic nie mogłam na to poradzić, ale nie chciałam ich podsłuchiwać. To były ich ostatnie chwile razem.

  A później zdarzyło się coś dziwnego, co zbiło mnie trochę z pantałyku. Do pomieszczenia wbiegła niska... bardzo blada kobieta, która, nie czekając na nic, pobiegła w stronę Alexa i Diany i... nieco brutalnie odepchnęła dziewczynę od jej narzeczonego i położyła na nim dłonie, jakby była jakąś cholerną mistyczną uzdrowicielką, która pochodziła z tych idiotycznych gier, w które grali chłopcy, w tym moi bracia. I szczerze mówiąc, nie powinnam się nawet dziwić temu, że taka myśl pierwsza przyszła mi do głowy, bo ta kobietka wyglądała naprawdę dziwnie. Była blada, śmiało mogę powiedzieć, że bledsza nawet niż kreda, którą pisałam kiedyś po tablicy w szkole. I nie chodziło mi tutaj tylko o jej cerę - ona wszystko miała białe. Włosy, które sięgały jej do pasa i falowały się tak, jak zawsze chciałam, by falowały się moje, były cieniutkie i wyglądały niczym nici zrobione ze śniegu. Jej oczy były równie jasne, nieco przerażające, ale troska odmalowana na jej twarzy dodawała jej osobie ciepła.

Śpiew ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz