Nie wiem, co Ci zrobię

2.2K 369 126
                                    

C H A N Y E O L

-MOJE DUPCIE!

Odwróciłem się, a moim oczom ukazała się dość znajoma twarz. Twarz należąca do chłopaka, którego znokautowałem w toalecie, uderzając go drzwiami.

-Kris? -spytał Baekhyun, równie zdziwiony, co ja.

Chłopak obok Krisa, ubrany w czarne dresowe spodnie, luźną bluzę kangurkę tego samego koloru, spod której wystawała szara bluzka, żując gumę, rzucił nam zaciekawione spojrzenie w przerwie pomiędzy czytaniem etykietek dwóch butelek piw, które trzymał w rękach.

-Bobby, poznaj Baekhyuna i...?- zaciął się Kris, patrząc na mnie.

Przedstawiłem się, kiwając chłopakowi głową, ponieważ moje ręce były pełne jedzenia.

-Yo. - odpowiedział tylko.

-Co ty tutaj robisz? Nie jechałeś przypadkiem w góry? - odezwał się Byun, a ja potaknąłem, zgadzając się z pytaniem.

Bobby dopiero teraz, jakby wyrwany z rzeczywistości, przyjrzał się mojemu przyjacielowi od stóp do głów. Jego oczy błysnęły ciekawością i czymś jeszcze, czymś, co sprawiło, że miałem ochotę wyjść z tego sklepu, ciągnąc Baekhyuna za włosy. Nie panując nad sobą, rzuciłem chłopakowi z dredami intensywne spojrzenie, jedno z serii "tylko spróbuj", instynktownie zbliżając się do Byuna. Bobby wydawał się być dziwnym, niebezpiecznym typem i martwiłem się, że wyrządziłby mojemu przyjacielowi więcej szkód, niż radości.

-Uznaliśmy, że przyda nam się przystanek, droga jeszcze daleka. -uśmiechnął się przyjaźnie Kris. -Nocujemy w hotelu obok tego pola namiotowego, może wpadniecie? -spytał.

Zanim zdążyłem zaprotestować, Baekhyun wyrwał się z odpowiedzią:

-Pewnie!

***

Westchnąłem, będąc naprawdę zmęczony. Siedzieliśmy w jednym z pokoju motelu, wypełnionym dymem, jestem prawie pewny, że nie tytoniowym. Baekhyun siedział na ziemi, opierając się plecami o fotel, na którym leżałem, mając nogi przewieszone przez oparcie. Grali właśnie w jakąś grę karcianą, kiedy Bobby uznał, że to dobry pomysł, żeby osoba zdejmowała część ubrania zawsze, kiedy przegra kolejkę.

Starałem się tym nie przejmować nawet kiedy Baekhyun musiał zdjąć t-shirt, a Bobby obrzucił go lubieżnym spojrzeniem. Kiedy jednak przyszła kolej Byuna na zdjęcie spodni, złapałem moją bejsbolówkę i wsadziłem ją na jego głowę. Był przez chwilę zdezorientowany, jednak wtedy mruknąłem, wracając spojrzeniem wgłąb mojego telefonu:

-No dalej, przegrałeś kolejkę. Zdejmuj czapkę.

***

Siedziałem na jednym ze stołów, grając na znalezionej przy kanapie gitarze. Nie zauważyłem kiedy dosiadł się do mnie jeden z chłopaków, którego nie miałem jeszcze okazji poznać.

-Jestem Mino. - mruknął.

Mino wyglądał najporządniej z całej paczki. Rzuciłem mu krótkie spojrzenie, nadal wygrywając cicho akordy jakieś zapomnianej mi piosenki. Moje spojrzenie wróciło w swoje stałe miejsce, na Baekhyuna, który grał w Krisem w Need For Speed.

-Chanyeol. - odpowiedziałem.

-Czy to Seven Nation Army? - spytał.

Z początku nie skojarzyłem nawet o co mu chodzi, jednak po chwili z lekkim szokiem zauważyłem, że to właśnie tę piosenkę grałem cały czas, w zapętleniu powtarzając główny akord.

-Najwyraźniej. - uśmiechnąłem się pod nosem.

-Wiem, że nie przepadasz za Bobbym. -powiedział znikąd, a ja prawie pomyliłem chwyt. Prawie.

-Hm, skąd taki pomysł. - rzuciłem, sam nie wiedząc, czy sarkastycznie, czy nie.

-On tak naprawdę tylko się wygłupia. Nie ma tak naprawdę zamiaru nic robić z Baekhyunem. To wszystko to dla niego taka niewinna zabawa. Jego rodzice odeszli w pożarze parę dni temu. Wyjazd miał go odciągnąć od tego wszystkiego, ale...-westchnął. -Jest tylko gorzej. Są chwile, że nie pamięta jak mam na imię.

Nie wiedziałem, czy słowa Mino celowo miały uderzyć we mnie niczym młot w kowadło, ale mentalnie omal nie spadłem ze stołu. Nie miałem pojęcia, że Bobby był w takiej sytuacji, jednak to dość typowe zachowanie; popadanie w nałogi i żądze, zwłaszcza, w obliczu tak wielkiej straty.

Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej moja złość na niego malała. Mój wzrok powędrował na obiekt naszej rozmowy, a ja pierwszy raz dzisiejszego wieczoru zobaczyłem tego chłopaka. Ciemne worki pod oczami, blada jak kreda skóra, tłuste dredy. Jego bluzka poplamiona była krwią i innymi substancjami, a jego źrenice niemal przysłaniały tęczówki.

Zrobiło mi się przykro, że byłem nieprzyjazny do chłopaka. Mimo wszystko powinienem zachować kulturę i być miły, nawet widząc, jak patrzy na mojego przyjaciela.

***

Dochodziła 5, a ja ledwo żyłem. Byun przysypiał obok mnie na tyle, że po chwili opadł na moje kolana, praktycznie mdlejąc. Kris i Bobby siedzieli obok, paląc jointa na zmianę, a ja powoli zaczynałem się martwić, co my zrobimy przesiąknięci zapachem marihuany.

Szturchnąłem Baekhyuna parę razy, jednak ten tylko wymamrotał "naleśniki..." i wtulił się jeszcze bardziej w moje uda. Westchnąłem i zrzuciłem go z siebie, po chwili wsuwając jedną rękę w zgięcie jego kolan, a drugą pod plecy. Podniosłem się, trzymając go mocno, kiedy usłyszałem głos Bobbyego:

-Hej, ja mogę go zanieść! -podszedł do nas z skrętem w ustach.

-Nie możesz. Lepiej się prześpij. Pa chłopaki! - pożegnałem się i wyszedłem z pokoju, a potem budynku.

Mimo tego, że Byun nie był taki ciężki, moje zmęczenie i głód dały się we znaki, i niesienie chłopaka od bramy pola namiotowego zaczynało być prawdziwym koszmarem. Kiedy udało mi się donieść do go namiotu, dostałem się do środka, próbując odczepić Byuna od siebie. Niestety ten tylko wzmocnił uścisk swoich ramion wokół mojej szyi i po chwili oboje upadliśmy w śpiwór. Niezależnie jak bardzo próbowałem się od niego uwolnić, jego ręce nie ustępowały.

Kto by pomyślał, że on ma tyle siły?

***

B A E K H Y U N

Obudziłem się parę godzin po zaśnięciu, czując przyjemne ciepło i nieprzyjemny głód. Otworzyłem oczy, czując pod rękami włosy, ku mojemu zdziwieniu, nie moje. Zaledwie kilka milimetrów od mojej twarzy zobaczyłem twarz śpiącego Chanyeola. Zdałem sobie sprawę, że moja noga jest przerzucona przez biodra chłopaka, a jego ręka spoczywa na mojej talii. Moje ramiona owinięte były wokół jego szyi. Chciałem się odsunąć jednak w ostatniej chwili coś nieznanego powstrzymało mnie i zamiast tego powiodło moją dłoń w stronę grzywki chłopaka, opadającej na jego oczy. Zsunąłem ją na bok, a wtedy powieki Chanyeola otworzyły się i zamarłem pod wpływem spojrzenia jego ciemnych, głębokich oczu. Moja ręka zawisła przy jego policzku, i miałem wrażenie, że moje tętno także zawisło gdzieś nad przepaścią.

Leżeliśmy tak w milczeniu, patrząc na siebie. Jego dłoń zwisająca wcześniej bezwładnie na mojej talii, teraz poruszyła się, zaciskając się na moim boku. Przycisnął mnie bliżej siebie, o ile to w ogóle możliwe, a ja mimowolnie rozchyliłem wargi, wciągając powietrze. Wszystko wokół wydawało się ucichnąć i nie byłem nawet w stanie usłyszeć śpiewu ptaków, a byłem pewien, że to właśnie on mnie obudził. Było mi duszno i nie wiedziałem, czy to z powodu szczelności namiotu, czy zaistniałej sytuacji.

Moje serce gwałtownie przyspieszyło, kiedy mój wzrok zjechał na usta Chanyeola, po których właśnie przejechał jego język. Jego spojrzenie pociemniało, kiedy rozchylił wargi, w celu powiedzenia czegoś, czego zupełnie się nie spodziewałem.

-Jeśli nie odepchniesz mnie tej chwili, to nie wiem co ci zrobię. -mruknął niskim, wprawiającym w drżenie, głosem, wpatrując się w moje usta.












FEVER | ChanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz