Rozdział 23

2K 122 13
                                    

/Plan musi się udać./

Na szczęście plan nie zagrażał zdrowiu psa. A jako, że najlepszy w urokach był Harry, to właśnie on miał wykonać większość żartu.

Jako, że zbliża się czas Balu Bożonarodzeniowego, Huncwoci nie zamierzają spocząć tylko na zaklęciach do psa. Musi to widzieć cała szkoła, dlatego też Bal wydaje się najodpowiedniejszym miejscem dla kawału. Harry miał zająć się psem, a pozostali chłopcy mieli za zadanie przygotować światła i odpowiednią muzykę, gdy zwierzę przywędruje do Wielkiej Sali.

*

-Co się dzieje, Lucyferze?

-Miej oko na takiego jednego chłopaka.. jest wyjątkowy. Niedługo prawdopodobnie będzie chciał do ciebie dołączyć- nazywa się Harrison Andory.

-Dobrze, panie. Czy będzie miał wpływ na naszą wygraną?

-Zdecydowanie-odpowiedział diabeł, a czerwone oczy bladego mężczyzny zabłysły. Widać było, że poddany szatana był zadowolony. Niezmiernie zadowolony.

-A teraz zrób z tą hołotą zwaną Śmierciożercami zamach. Najlepiej na Hogsmeade. Niech Andory przekona się o twojej sile-zadecydował Lucyfer i zniknął, a w głowie beznosego mężczyzny już układał się niecny plan.

Przywołał swoich Śmierciożerców i stwierdził:

-Dziś, moi wierni Śmierciożercy, atakujemy wioskę Hogsmeade. Nikogo nie oszczędzajcie, ani dzieci, ani dorosłych. Do dzieła-mówił czerwonooki pan.

Chyba już domyślacie się, kto to jest. Nie kto inny, jak Lord Voldemort.

*

Harry obudził się z ogromnym bólem blizny, która pierwszy raz od wielu lat pulsowała bólem. Po czym przypomniał sobie wizję, i zwymiotował. Był to atak na Hogsmeade, tak brutalny, jak nigdy później? Harrison nie widział w swoim życiu Harry'ego Pottera tak krwawego ataku Śmierciożerców.

Kiedy Andory opanował kolejną falę mdłości, wziął różdżkę i wyszeptał: Chłoszczyść, po czym poszedł do łazienki i się ogarnął.

Po chwili razem z pozostałymi, zaspanymi chłopcami poszedł na śniadanie. Jak codziennie, Sowia Poczta przyleciała. A artykuł z przerażającym zdjęciem w Proroku Codziennym wstrząsnął każdym.

Najbardziej krwawy atak Śmierciożerców na wioskę obok Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, Hogsmeade!

Dzisiaj rano jedyny żyjący człowiek z czarodziejskiej wioski Hogsmeade ostatnimi siłami teleportował się do gmachu ministerstwa. Po przesłuchaniu mężczyzny i zbadaniu wioski wiadomo, że był to atak popleczników Sami-Wiecie-Kogo, ale samego Czarnego Pana na nim nie było.
Okazuje się, że była to niejaka wiadomość, bądź pokaz siły Lorda dla któregoś z uczniów z Hogwartu. Czyżby był jakiś szpieg w naszej szkole magii?
Więcej informacji na stronach: 5,6,7.
Dla was: Aly Skeeter

Harry, po otrząśnięciu się zaczął zastanawiać, do kogo była ta wiadomość. Jednak przeczucie nie dawało mu spokoju, mówiąc, że to było do Andory'ego.

-Chłopaki, jak myślicie, czyżby wśród uczniów był zdrajca?-zapytał Syriusz.

-Pewnie wśród Ślizgonów-odpowiedział James patrząc nienawistnym wzrokiem na stół Slytherinu.-I Harry, nie zadawaj się ze Ślizgonami, bo to napewno Śmierciożercy.

-James, mówię ci- Andromeda, Lucjusz i Narcyza nie są Śmierciożercami. Oby Severus też...-powiedział Andory, a pozostali rzucili mu niepewne spojrzenia pełne obaw, ale i troski.

*

-Chłopaki, co wy na to, żeby stworzyć jakieś urządzenie, dzięki któremu będziemy się porozumiewać na odległość?-spytał Remus.-Wiecie, jak będziemy w jakimś niebezpieczeństwie lub będziemy za daleko od siebie, to żeby nie używać sów potrzebujemy czegoś o wiele szybszego.

-Może lusterko? Tylko są raczej znane lusterka, które łączą się po dwa, ale gdyby poszukać ich na przykład u Borgina i Burks'a... mogłoby się przydać-stwierdził Andory, a pozostali wytrzeszyli oczy.

-Harry, to przecież czarnomagiczny sklep! Nie uda nam się nic tam kupić! Praktycznie jest to sklep dla Śmierciożerców!-krzyknął James, a Harry przymknął oczy i westchnął. Po chwili otworzył oczy z widocznym uspokojeniem.

-Życie nie jest czarno-białe, a szare. Nasze czyny tworzą nasze życie, które jest pełne i złych, i dobrych wyborów. Więc, jeżeli użyjemy czarnomagicznego lustra, które pomaga w szybszej komunikacji, to jesteśmy Śmierciożercami?-zapytał jeszcze spokojny Andory.

-Nie! Ale to nie to samo! I tak tam są czarnomagiczne, nielegalne przedmioty!-upierał się przy swoim Potter.

-Eh... James, spójrz na to z innej strony- czy znasz jakieś inne magiczne przedmioty, przez które można się szybciej porozumiewać, niż przez sowy?-bardziej stwierdził niż zapytał Andory.

-Nie...

-No właśnie. To chociażby dlatego nie narzekaj, że u Borgina i Burkes'a trzeba kupić-odrzekł Harry, odrobinę poirytowany.-Syriusz, załatwisz sprawę?

-Oczywiście.

-A teraz dopracujmy- jakie chcecie efekty na psie?-dodał błękitnooki metamorfomag z szatańskim uśmiechem.

-Najlepiej ubierzmy go w coś ohydnego, ale musi być iluzja, że jest słodko ubrany. Potem trzeba zdjąć iluzję, i transmutować psa w człowieka, da się coś takiego zrobić?-zapytał Syriusz.

-Syriusz, to oczywiste, że się da. Magia, coś ci to mówi?-odpowiedział pytaniem na pytanie Blacka Remus, a Harry, jakby nie zważając na przekomarzania przyjaciół stwierdził:

-Coś wymyślę. Tylko obawiam się, że transmutacja może potem być na stałe...

-Czyli?-chciał wiedzieć James.

-Czyli, że transmutację w człowieka prawdopodobnie nie będzie można odwrócić-rzekł Lupin, dostając zaciekawione spojrzenie od Andory'ego.-No co, czas się czegoś nauczyć-zaśmiał się szczerze wilkołak, po czym zawtórowali mu przyjaciele. Teraz nie liczyły się dla nich problemy, obecnie ważni byli tylko oni.

***

Harry Potter i Przeklęty Czas | HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz