Rozdział 1

444 47 21
                                    

"[...] chociaż serce ludzkie tęskni za prawdą, [...] pierwszą reakcją istot ludzkich na prawdę jest wrogość i strach."
                  -Eva Dellaira „Kochani    dlaczego się poddaliście?"

~Pierwsza wspólna jesień ~
Mijały dni, tygodnie i miesiące a Joy i ja byliśmy tak samo szczęśliwi jak przed weselem. Rodzice za moimi plecami szeptali między sobą,że dają nam maksymalnie do roku czasu nim nasze szczęście zburzy się odsłaniając zło i cierpienie tego świata tym samym powodującże nasz związek się rozpadnie. Udawałem że tego nie słyszę choć nie powiem bolało mnie to iż właśni rodzice którym niestety w miłości się nie powiodło, zamiast mnie wspierać to zakładają się ile razem wytrzymamy. Zawsze gdy to słyszałem wracałem do domu smutny co Joy widziała od razu gdy tylko przekroczyłem próg mieszkania i pierwsze co zawsze ale to zawsze wtedy robiła to mnie przytulała. Czułem się wtedy tak...na miejscu i słowa rodziców odpływały na drugi plan. Świadomość że ona mnie kocha tak samo jak ja ją wystarczała by poprawić mi humor. To była jedna z wielu rzeczy za które ją kochałem; umiała odegnać moje problemy. Nasza pierwsza wspólna jesień nadeszła dosyć szybko bo nim się spostrzegliśmy a za oknem były miliony kolorowych liści a każdy znich był niepowtarzalny. Pamiętam jak cieszyliśmy się na ten widok; twarz Joy była cała rozpromieniona gdy pewnego ranka wskoczyła na łóżko tym samym budząc mnie jak się potem okazało o szóstej rano by nachylić się nade mną i ze świecącymi oczami jak dwa ogniki szepnąć z uśmiechem:
- Mamy jesień! Chodź musisz to zobaczyć, po prostu musisz! -mówiła wesoło skacząc na kolanach na łóżku jednocześnie patrząc mi w oczy. Nie powiem rozbawiła mnie. Gdy zauważyła, że nie wstaję z łóżka a zamiast tego układam się do ponownego snu usiadła na moim brzuchu i chwytając mnie za dłonie poprosiła robiąc maślane oczy:             -No proooszę.                                                                                                               Widziałem jak bardzo jej na tym zależy dlatego wstałem z łóżka o szóstej rano by wraz z moją żoną iść i obejrzeć pierwsze spadające liście tego roku. Chwyciłem Joy za biodra o przerzucając ją przez ramię za co nawiasem mówiąc usłyszałem jej piękny perlisty śmiech i prowadziłem nas w stronę salonu, gdzie znajdowała się wielka szafa z ubraniami. Stawiając Joy na podłogę pocałowałem ją wczoło i patrząc jej prosto w oczy z uśmiechem na ustach powiedziałem szczęśliwy jej szczęściem:                                                 -Ubierz się ciepło. Nie chcę byś zachorowała.                                             Gdy tylko te słowa opuściły moje usta zauważyłem autentyczne łzy w oczach mojej żony. Sądząc że powiedziałem coś nie tak, natychmiast podszedłem do dziewczyny i chwytając dłońmi za jej twarz,zapytałem zmartwiony:                -Powiedziałem coś nie tak? Zraniłem cię? Co sięstało skarbie?                             Joy pokręciła tylko przecząco głową po czym chwytając mnie za moje dłonie, zdjęła je ze swojej twarzy i uśmiechając się przez łzy, szepnęła:     -Dziękuję.
Wpierw nie wiedziałem za co mi dziękuje dlatego dla pewności spytałem.                          
-Za co mi dziękujesz?
Na twarzy Joy wykwitłwtedy tak piękny uśmiech, który widzę do tej pory przed oczyma mimo upływu tylu lat. Pamiętam, że spojrzała na mnie wtedy zdziwiona i zapytała:                                                                                           - Pytasz poważnie Sam? Wskaż mi kogoś kto wstałby dla mnie o szóstej rano by oglądać ze mną pierwsze jesienne liście. - powiedziawszy to chwyciła mnie za rękę i patrzyła mi prosto w oczy. Uśmiechając się uniosłem niczym dziecko palec wskazujący do góry i powiedziałem:   - Jest taka osoba wiesz?
Joy spojrzała na mnie jeszcze bardziej zdziwiona a może zaskoczona tym, że kogoś takiego znalazłem przy czym uniosła brew co zawsze robiła gdy była pewna iż ktoś nie ma racji.             - Nicholas – powiedziałem dumnie wypierając pierś. Moją wypowiedź skomentowała swoim przepięknym śmiechem. Niedługo potem sam również się śmiałem. Uspokoiliśmy się dopiero po kilku minutach. Podszedłem do Joy i przytulając ją do siebie szepnąłemdo jej ucha;                  - Dziękuję że jesteś moim szczęściem. Nie uszło mojej uwadze to, że powstrzymywała łzy spowodowane moimi słowami. Chcąc odwrócić jej uwagę od płaczu, zapytałem:                 - Idziemy oglądać liście? Moja piękna niebieskooka, czarnowłosa żona pokiwała głową i kierując się ku szufladzie ze swoimi ubraniami, wyjęła z niej kilka rzeczy po czym zniknęła w łazience. Postanowiłem pójść w jej ślady podchodząc do szafy, otworzyłem szufladę i wyjmując parę spranych od ciągłego noszenia jeansów i koszulkę, ruszyłem do łazienki z której akurat wyszła Joy. Minęliśmy się wymieniając uśmiechami. Poranna toaleta zajęła mi nie więcej niż dziesięć minut. Wychodząc z łazienki chwyciłem kurtkę z korytarza i nakładając ją na siebie ujrzałem płaczącą na kanapie Joy. Widziałem jak rwie jakąś kartkę a może to był list? Nie wiem do tej pory co to było. Rzecz w tym, że płakała a tego nienawidziłem – jej cierpienia. Podbiegłem do niej i klękając naprzeciw niej złapałem jej twarz w obie dłonie widząc jej całą zapłakaną twarz po której spływały coraz to nowsze łzy, spytałem zmartwiony jak nigdy;                                      
- Co się stało?
Nie otrzymałem odpowiedzi ponieważ dziewczyną wstrząsał mocny szloch przez co nie dała rady wydusić ani słowa.Przytuliłem ją mocno do siebie, chowając głowę w jej włosy a Joy oplotła moją szyję dłońmi, wybuchając jeszcze większym szlochem. Chwyciłem za jeden ze skrawków porwanej kartki czy listu i przeczytałem urwany fragment; „...malnie 7 lat życia. W tym stadium mniej nie wi..." Nie wiedziałem o co w tym chodzi, nic nie rozumiałem. Odkładając fragment czegokolwiek by to nie było,teraz martwiłem się Joy. Gdybym wtedy wiedział to, co wiem teraz to bardziej wykorzystałbym czas jaki nam wtedy dano...
Długo trwało dopóki Joy się uspokoiła. Próbowałem dowiedzieć się dlaczego płakała, to oczywiste ale zaprzestałem tego po pierwszej próbie ponieważ gdy drążyłem temat reagowała płaczem. Więcej nie pytałem bo nie chciałem jej cierpienia. Mimo tego, że mnie samego od środka zżerała ciekawość powodu bólu Joy, to wolałem cierpieć sam niż ranić ją by zaspokoić moje zaciekawienie. Bez słowa pociągnąłem delikatnie Joy za dłoń i zdejmując ówcześniej założoną kurtkę, nałożyłem ją na ramiona mojej żony. Biorąc ją za dłoń szliśmy do naszego ogrodu w którym rósł mini las. Znajdowały się tu naprzemiennie dęby, brzozy i kasztany. Wśród tylu drzew liści mieliśmy pod dostatkiem a z nich zawsze wymyślaliśmy atrakcje. Siadając na ławce w milczeniu oglądaliśmy spadające z drzew liście. Widziałem jak na twarzy Joy maluje się smutny uśmiech,gdy spoglądała na opadający z drzewa liść. Co prawda atmosfera zrana gdzieś się ulotniła a zastąpił ją niezrozumiały dla mnie smutek. Spojrzałem na moją żonę i widziałem jak próbuje panować nad morzem łez w oczach ale praktycznie co chwila po jej policzku spływała pojedyncza łza, którą natychmiast ocierała rękawem.Nie chciałem by płakała. Nie chciałem by cierpiała. Ale nie mogłem nic zrobić. Tak przesiedzieliśmy cały dzień aż do wieczora. Teraz żałuję,że wtedy jej nie dopytywałem ponieważ gdybym był uparty to mógłbym ją pocieszać... Wstając z ławki ruszyłem w stronę drzwi balkonowych prowadzących do domu ponieważ zrobiło się naprawdę zimno. Nie chcąc dłużej marznąć byłem już praktycznie gotowy do zamknięcia drzwi balkonowych by nie ziębić mieszkania i Joy chyba sądziła, że już dawno zniknąłem we wnętrzu domu ponieważ powiedziała coś czego nigdy nie odważyłaby mi się powiedzieć prosto w oczy. Nie należała do tego typu kobiet, które ukazują swoje uczucia na zewnątrz.    - Zawsze przy tobie będę. Mimo wszystko, pamiętaj. Nie wyszedłem do niej by wyjaśniła mi dlaczego mówi takie słowa, ponieważ mówiła to tak jakby się zemną żegnała a jeszcze jej łzy, które nadal spływały... Miałem mętlik w głowie. Z perspektywyczasu do tej pory zastanawiam się czy już wtedy wiedziała co się stanie czy najzwyczajniej w świecie chciała mnie pocieszyć, że mnie nie opuści. Niestety niektóre rzeczy nie zależą od nas i tak było z nami. Moi rodzice rozwiedli się bo „do siebie nie pasowali", nas rozdzielił los...

      ------------------------------------------------------------------------------------------------------

      Co sądzicie o pierwszym rozdziale? Czekam na wasze opinie :D

Promise Me - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz