Niepokój

2.8K 334 41
                                    

Piszczałam ile sił w płucach przylegając kurczowo do pleców Nevry.
- Dlaczego nie mogliśmy wybrać innego transportu?! – krzyknęłam zrozpaczona mocniej wtulając się w jego plecy.
- Spokojnie, przecież nic ci się nie stanie - zapewnił - Jestem przy tobie, więc jesteś bezpieczna.
Dobrze, tylko w czym jego obecność miała mi w tym momencie pomóc? Zacisnęłam powieki i momentalnie poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła.
- Naprawdę, nie najlepiej czuję się w powietrzu. Mam lęk wysokości - łkałam.
Wiatr na górze wiał tak niesamowicie mocno, że miałam wrażenie, że za moment spadnę i gruchnę o ziemię. Gdybym wiedziała, że podróżowanie na smokach jest takie straszne, to bym prawdopodobnie uciekła najdalej, jak to tylko możliwe i za nic w świecie nie godziła się na ten horror.
- Nie martw się, to niedaleko – próbował mnie uspokoić.
Może smoki były przepiękne i bardzo przyjaźnie nastawione, ale jako sposób transportu tak fajnie się nie sprawdzały.
Nigdy więcej.
- Złap się mocniej! – krzyknął Nevra.
- Przecież mocniej już nie mogę! – dziwiłam się, że swoim uściskiem jeszcze nie złamałam Nevrze żadnego żebra.
Momentalnie zaczęliśmy bardzo gwałtownie lądować. Zaczęłam krzyczeć na całe gardło, które i tak już było niesamowicie zdarte.
Gdy w końcu wylądowaliśmy nie mogłam posiąść się ze szczęścia.
- O mój Boże, w końcu jesteśmy na ziemi – wychrypiałam.
- Też się z tego powodu cieszę – mruknął Nevra – Myślałem, że bębenki mi popękają od tych twoich krzyków. Może jeszcze o tym nie wiesz, ale mam bardzo wrażliwe uszy.
- Wydaje mi się, że coś już o tym kiedyś wspominałeś.
Znajdywaliśmy się pod ogromnym, drewnianym domem, który wydawał się nie wyróżniać niczym szczególnym. Było ciemno, więc moje oczy nie były w stanie pochwycić więcej szczegółów, pomijając już niefortunną przejażdżkę na smoku, przez którą miałam niesamowite zawroty głowy.
Oparłam się o wampira, który objął mnie ramieniem.
- Tylko mi tu nie zemdlej – zmartwił się i omiótł mnie od góry do dołu badawczym spojrzeniem.
W tym samym momencie Miiko podeszła do drzwi i głośno w nie zapukała. Po chwili było słychać z środka domu, jak ktoś głośno zbiega po schodach. Światło przed domem zapaliło się, po czym drzwi gwałtownie się otworzyły.
- Mii, jak dobrze znów cię widzieć – przywitał się z nią chłopak, który podniósł dziewczynę tak, jakby zupełnie nic nie ważyła i zakręcił ją wokół.
Młoda Kitsune zaśmiała się z zadowoleniem i wtuliła w niego. Gdy ją puścił, dała mu lekkiego, przyjacielskiego kuksańca w ramię.
- Nic się nie zmieniłeś, Davin.
Chłopak posłał jej szeroki uśmiech i pogłaskał ją po głowie, na co z zadowoleniem zastrzygła uszami, następnie zwrócił się do Nevry.
- Nevra, dobrze cię widzieć. Bardzo dawno się nie widzieliśmy – wymienili ze sobą uścisk dłoni.
- Ty musisz być Erika – zwrócił się do mnie – Już od jakiegoś czasu bardzo chciałem cię poznać, sporo o tobie słyszałem. Mam na imię Davin – przedstawił się wyciągając dłoń.
- Cześć – posłałam mu blady uśmiech nie odsuwając się od Nevry i uścisnęłam jego rękę, która była niesamowicie lodowata. Miałam wrażenie, że chłopak trzymał ją w zamrażarce.
Davin był dość wysoki i dobrze zbudowany, miał szare, przenikliwe oczy, rozpaczliwie bladą cerę i potargane, ciemnobrązowe włosy. Moją uwagę przykuła blizna, która znajdowała się pod jego lewym okiem i biegła wzdłuż policzka.
- Widzę, że na tą chwilę nie czujesz się najlepiej, jednak czy możemy od razu przejść do rzeczy i spróbować ustalić twoją rasę? Nie chcę zabierać Miiko zbyt wiele czasu, poza tym niesamowicie zżera mnie ciekawość, do jakiej rasy mogłabyś przynależeć. Masz piękne oczy, pierwszy raz widzę taki kolor tęczówek – mówił jak najęty nachylając się nade mną i patrząc mi prosto w oczy.
- Nie ma problemu – odparłam i odsunęłam się od Nevry.
- Świetnie – ucieszył się i zaprosił nas do środka swojego domu.
Zaprowadził nas do niewielkiego pomieszczenia, w którym znajdował się sam stół. Domyślam się, że była to jadalnia.
- Chcecie coś do picia? – spytał.
Muszę przyznać, że Davin wydawał się być bardzo miłym chłopakiem. Nie to co mój kochany szef.
Wyszedł na chwilę z pomieszczenia, po chwili wrócił z trzema szklankami i dzbankiem wody.
Nevra nalał jej sobie odrobinę i zajął wolne krzesełko przy stole.
- Zaczynajmy – zarządził – Czy mogłabyś podać mi dłonie? – poprosił.
Niepewnie zerknęłam na Miiko, która uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. Przełknęłam głośno ślinę i ostrożnie dotknęłam koniuszkami palców jego rąk.
Chłopak zamknął w skupieniu oczy szepcząc coś niezrozumiale w jakimś tajemniczym języku, który nie był nawet Eldaryjskim. Może to jakiś starodawny, już od dawien dawna nieużywany na co dzień język?
Po chwili puścił moje ręce otwierając oczy, jednakże miał nieodgadniony wyraz twarzy, co mnie odrobinę strapiło.
- I jak? Czym jestem? – dopytywałam się.
- Ja... nie wiem.
- Jak to nie wiesz? – zdziwiła się Miiko opierając się rękami na stole i nachylając się ku niemu.
- Erika, masz bardzo rozproszony umysł i niespokojną duszę, co przeszkadza mi w skupieniu się. Coś cię wyraźnie dręczy – stwierdził z powagą przyglądając mi się badawczo.
- O rany, co teraz? – zmartwiłam się.
Czyżby moje cierpienia na smoku poszły całkowicie na marne?
- Nie wiem, czy się zgodzisz, ale...
- Ale? – ponagliłam.
- Możemy przeprowadzić Rytuał Oczyszczania, może wtedy nam się uda. A przynajmniej powinno – mruknął drapiąc się po karku.
- Rytuał? – to nie zabrzmiało zbyt dobrze.
Mam rozumieć, że zrobią mi coś w stylu egzorcyzmu, czy jak?
- Nie martw się, to nie jest nic niebezpiecznego. Miiko, czy możesz poświęcić mi jeszcze trochę czasu?
- Oczywiście – odparła napełniając pustą szklankę wodą.
- Dobrze, zatem chodźmy do świątyni. Trzeba będzie wszystko przygotować.
Żołądek ściskał mi się z nerwów, jednak byłam gotowa dowiedzieć się, czym ja właściwie jestem.
Przełknęłam głośno ślinę modląc się w duchu, by wszystko poszło tak, jak należy.






(porzucone) Eldarya: NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz