Głuchą, gęstą, pełną napięcia ciszę przerwała tłukąca się filiżanka, która wyśliznęła się z rąk Nevry. Mlecznobiałe szkło rozprysnęło się po całej podłodze, zaś zawartość byłego już naczynia poplamiła część parkietu i dywanu.
Spuściłam wzrok na dywan, w który wsiąkał napój, prawdopodobnie była to herbata.
Wsiąkała, niczym moje narastające poczucie, które wręcz można było wyczuć w powietrzu.
- Erika... - jęknął wampir zbolałym, przepełnionym cierpieniem głosem, przez co poczułam się tak koszmarnie, że miałam ochotę umrzeć.
Znów zraniłam ważną dla siebie osobę.
Podniosłam niepewnie wzrok bojąc się, że w szarym oku Nevry jedyne co zobaczę, to złość, rozpacz i nienawiść.
Cóż, nie myliłam się.
Ramiona chłopaka drżały spazmatycznie, jego oddech stawał się z sekundy na sekundę coraz cięższy, zaś oko zrobiło się wilgotne, zaszklone.
Poczułam, jak moje własne zaczynają nieznośnie piec, jak łzy znów próbują wydostać się na wierzch, spłynąć po mych policzkach niczym ciężkie, okrutne poczucie winy.
Sama jesteś sobie winna, skończona idiotko.
Nevra podszedł szybkim krokiem do Ezarela, po czym złapał go gwałtownie za bluzkę.
- Ty sukinsynu, jak mogłeś... Nie dość już namieszałeś? - jego słowa były przesiąknięte czystym, toksycznym jadem, zaś w szarym oku niebezpiecznie tańczyły iskry wściekłości - Ona nigdy nie była i nie będzie twoja, pogódź się z tym, zajmij się Ewelein i przestań włazić brudnymi buciorami w życie innych.
- A czy kiedykolwiek tak naprawdę była twoja? - spytał z pogardą Ezarel.
Po policzku Nevry spłynęła łza.
Niemal fizycznie mogłam poczuć jego ogromne pokłady cierpienia i bólu. Moje gardło zawiązało się w nieznośny, bolesny supeł, który wydawał się mnie dusić, nie mogłam wyksztusić z siebie ani jednego marnego słowa.
Brunet zamachnął się ręką, po czym jego pięść z całej siły uderzyła w twarz Ezarela, którą siła uderzenia odrzuciła w bok.
Elf zaklął głośno masując swoją lewą stronę twarzy, chwilę potem mocno pchnął Nevrę z widocznym zamiarem rzucenia się na niego.
Cholera, muszę jakoś zainterweniować, i to szybko.
- Nevra, proszę, przestań - udało mi się wykrztusić czując, jak moje kanaliki łzowe zaczynają pracować z wielką intensywnością i zawziętością - Proszę was, przestańcie - wyjąkałam wbijając paznokcie w swoją skórę, by jakoś utrzymać się przy zdrowych zmysłach.
By znów do reszty się nie rozsypać na drobne kawałeczki, których nie będę więcej w stanie zebrać całkowicie w jedną, spójną, dobrze funkcjonującą całość.
Obydwoje przenieśli swoje oczy na mnie, jednak od razu odwróciłam wzrok w drugą stronę.
Nie byłam warta żadnego z nich, nie zasługiwałam na nich.
I sama jestem sobie winna.
- Ezarel, idź przyłożyć sobie lód do oka, muszę porozmawiać z Nevrą - wyszeptałam ledwie słyszalnie.
Po kilku sekundach, które zdawały się być ciągnącą się wiecznością, usłyszałam powoli oddalający się dźwięk butów uderzających o parkiet, a następnie trzask zamykanych drzwi.
Nie mogłam zmusić się, by spojrzeć na Nevrę, więc bez słowa podniosłam się ocierając przy tym moje mokre od łez policzki, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej pierwszą lepszą, luźną sukienkę, by nie paradować już nago.
Niby powinnam się tego wstydzić, czuć okropny dyskomfort, ale co za różnica?
Spałam z Nevrą, a do mnie zapewne była już przyklejona łatka z napisem ,,kurwa".
Zasłużyłam.
Sama zapracowałam sobie na to.
Czułam się jak ostatni, splamiony brudem śmieć.
Ubrałam się bez słowa wyczuwając na sobie intensywny, ciężki wzrok Nevry, który wręcz torturował mnie, podsycał moje głębokie, wżynające się, kłujące poczucie przygniatającej beznadziei.
Poczucie winy, które niczym wąż owijało się wokół mej szyi, zapierało dech i zdawało się ciągnąć mnie w dół, staczać na samiutkie dno.
Ja już od dawna leżę
pełzam
wiję się na samym, samiusieńkim dnie.
Usiadłam na łóżku bojąc się wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Poklepałam sugestywnie miejsce obok mnie bezskutecznie starając się uspokoić mój nerwowy, przerywany oddech.
- Dlaczego? Erika... dlaczego? - wzdrygnęłam się na dźwięk zbolałego głosu wampira.
Poczułam, jak miejsce obok mnie ugina się pod ciężarem ciała Nevry, jak jego dłoń powoli, aczkolwiek stanowczo dotyka mojego ramienia. Mimowolnie skuliłam się na dotyk jego zimnych palców, które mimo wszystko wydawały się obwiniająco wypalać rany pod moją skórą.
- To od początku nie mogło się udać, Nevra - wyszeptałam drżącym głosem, próbując pozbierać postrzępione resztki odwagi, które porzucone tkwiły gdzieś w najgłębszych zakamarkach mojej świadomości - Nie mogę z tobą być, przepraszam. Przepraszam cię za to wszystko, za ten cały bałagan, którego narobiłam. Ja po prostu nie potrafię odkochać się w Ezarelu.
- Nie mogę powiedzieć, że nie przewidywałem, że tak będzie - szepnął - Ale wiesz co? Ja cały ten czas pokładałem w tobie nadzieje. Ufałem ci, kochałem, próbowałem zrobić wszystko, byś była szczęśliwa. Pomimo tego wszystkiego, nadal cię kocham.
Jego słowa wręcz zmiażdżyły, rozkruszyły w drobny proch moje głupie serce. Nevra powinien być szczęśliwy, jest taką dobrą osobą.
To nie powinno go spotykać.
To wszystko przeze mnie.
Znowu.
Nie powinnam robić mu tych wszystkich głupich nadziei. Mimo wszystko czułam, że odrobina winy leży także po jego stronie.
- Nevra, ja też poczułam się zraniona, gdy zobaczyłam cię z Seraphine. Byłam tym bardzo zdezorientowana. Nie wiem... może gdyby nie to, nie doszłoby do tego?
Wampir zaśmiał się niewesoło.
- Oczywiście, że by do tego doszło. Erika, ty go kochasz, a ja swoją głupotą po prostu przyspieszyłem to, co miało nadejść. Przepraszam cię, że dałem się tak głupio uwieść - przełknął głośno ślinę - Czy to definitywny koniec? - spytał łamiącym się głosem.
Uniosłam głowę napotykając jego przepełnione bólem spojrzenie.
Musiałam przestać.
Musiałam przestać oszukiwać samą siebie, Nevrę i wszystkich wokół.
- Tak bardzo mi przykro, Nev. Proszę, nie ciągnijmy już tego.
- Nie mam prawa trzymać cię na siłę, ale proszę, wytrzymaj ze mną jeszcze trochę. Góra miesiąc, później dam ci spokój, obiecuję.
- Dlaczego miesiąc? - zmarszczyłam brwi.
- Mój ojciec wkrótce przyjeżdża do kwatery. Cóż, nie jestem z nim w zbyt dobrych stosunkach.
- Och, Seraphine coś mi o tym wspominała.
- Jak wiele ci powiedziała? - spytał z narastającym napięciem.
- W zasadzie to tylko tyle mi powiedziała - obserwowałam, jak nerwowo zaciska zęby.
Westchnął cicho, po czym klęknął przy mnie świdrując mnie swoim spojrzeniem.
- Proszę, bądź przy mnie. Bądź do tego czasu, póki mój ojciec nie wyjedzie z kwatery. Potrzebuję twojej obecności i wsparcia. Erika, potrzebuję cię. Bez ciebie nie dam sobie rady - jego oko na nowo zaszło łzą, która powoli zaczęła płynąć.
Ostrożnie otarłam ją twarzy chłopaka.
Sama miałam ochotę wyć z bólu, zmazać swoje istnienie z powierzchni ziemi, wyzbyć się wszystkich swoich emocji, by choć na chwilę zaznać spokoju, odpocząć.
Zagryzłam mocno dolną wargę.
W tym momencie byłam pewna chyba tylko jednej rzeczy.
Byłam pewna, że muszę pomóc Nevrze. Byłam mu to winna.
- Do tego czasu pozostanę przy tobie. Pamiętaj jednak, że nawet jeśli nie będziemy razem, nadal mogę cię wspierać, być twoją przyjaciółką.
- Ale czy to będzie to samo? - uśmiechnął się ponuro, fałszywie - Kocham cię, nie umiem być tylko twoim przyjacielem. Przepraszam, że zabrałem ci tyle czasu, już nie będę cię przynudzał. Chcę być sam.
Brunet wstał, po czym zaczął kierować się w stronę wyjścia.
- Pamiętaj, by dzisiaj zjeść śniadanie - dodał, nie patrząc na mnie.
Gdy drzwi do mojego pokoju zamknęły się, padłam na łóżko i wybuchnęłam spazmatycznym szlochem.
CZYTASZ
(porzucone) Eldarya: Never
FanfictionMiłość może dopaść dosłownie wszędzie, o czym dowiedziała się Erika, która odnalazła ją... w nienawiści. Jednak czy nienawiść jest na tyle silna, by miłość nie zdążyła jej do końca przygasić? Czy przeznaczenie pozwoli dziewczynie poznać, jak...