Rytuał

2.6K 338 17
                                    

Niepewnie spoglądałam na jezioro, po czym przeniosłam wzrok na Nevrę, który jedynie wzruszył ramionami.
- O rany, dlaczego wykąpanie się nago w jeziorze jest częścią rytuału? – jęknęłam ściskając w dłoniach malutki koszyczek, w którym znajdowały się błękitno-fioletowe płatki Kwiatu Księżycowego, zapałki oraz pęczek splecionej ze sobą ziemskiej lawendy i białej szałwii. Ponoć bardzo ciężko jest dostać w Eldaryi ziemskie rośliny, a ich ceny niekiedy były kosmiczne i skutecznie spędzały sen z powiek przyszłym nabywcom.
- Nie martw się, nie będę cię podglądał – zapewnił wampir widząc moje podejrzliwe spojrzenie – Pamiętasz modlitwę, której uczył cię Davin?
- Przecież nie zdążyłam jej jeszcze zapomnieć, uczył mnie jej zaledwie dziesięć minut temu – żachnęłam się – A teraz odejdź, chcę się rozebrać i mieć to za sobą.
- Nie mogę odejść, przecież mam nakaz pilnowania cię.
- W takim razie odwróć się – westchnęłam przeczesując palcami włosy.
Chłopak posłusznie odwrócił się i odszedł parę kroków ode mnie.
- Gdyby coś się działo, wołaj mnie, okej?
- Jasne, jasne – mruknęłam zdejmując krótką, różową sukienkę z długimi rękawami.
Zsunęłam ze stóp białe baleriny, po czym pozbyłam się bielizny.
Podniosłam koszyczek, który przed rozebraniem się położyłam na ziemi i weszłam po kostki do wody.
- O jasna cholera, jaka zimna – syknęłam przez zęby sama do siebie.
Nie powinnam się dziwić, że jest taka lodowata. Czego się spodziewać po temperaturze wody w jeziorze w listopadową, chłodną noc?
Przemogłam chęć wyjścia z jeziora i poszłam głębiej.
Zatrzymałam się, gdy woda zaczęła sięgać mi do pasa i z zachwytem wzniosłam oczy na rozgwieżdżone niebo. Odetchnęłam czystym powietrzem i mgiełką wodną ostrożnie dotykając koniuszkami palców taflę jeziora, w którym odbijał się cudny, ogromny księżyc w fazie pełni. Zerknęłam na las po mojej prawej stronie, przy którym latały stworzonka podobne do ziemskich świetlików, z tą różnicą, że przemieszczające się światełka były fioletowego koloru.
- O rany – westchnęłam podziwiając wszystko, co dzieje się wokół mnie. Czułam się tak, jakbym kąpała się w ciemnym, rozgwieżdżonym niebie, nie w jeziorze.
Zimna woda obmywała moje nagie ciało, zaś ja zgromiłam się w myślach, że przez moje zachwyty Nevra może czekać na mnie już jakiś czas. Mogłam stracić poczucie jego upływu.
Przymknęłam na chwilę oczy i zaczęłam iść zgodnie z instrukcjami podanymi przez Davina.
Odsapnęłam cichutko i próbowałam z całych sił oczyścić mój umysł ze wszystkich negatywnych uczuć, które jak twierdzi Davin, nagromadziły się ostatnimi czasy.
Sięgnęłam do koszyczka, nabrałam garść płatków Księżycowego Kwiatu i rozsypałam je przed sobą.
Następną rzeczą była plecionka. Wyjęłam ją wraz z zapałkami, po czym podpaliłam ją recytując modlitwę, której nauczył mnie Davin, a której i tak znaczenia nie znałam.
- Luna, Stellae, Sol et Ignis, placere mundati et fortitudinem, facti sunt verae sermonibus meis – wyszeptałam wdychając dym palonej lawendy i szałwii, po czym wrzuciłam pozostałości na wpół wypalonych roślin do jeziora.
Zrobiłam głęboki wdech i zanurzyłam się w wodzie aż po szyję odczekując kilka minut i wsłuchując się w ciszę przerywaną cichym tuptaniem i odgłosami tutejszej fauny.
- Tibi gratias ago pro audiat – wyszeptałam koniec modlitwy, stanęłam na równe nogi i dwa razy klasnęłam w dłonie, po czym wyszłam z jeziora cała dygocąc z zimna i szczękając zębami.
Ubrałam się, co zajęło mi dłużej niż zwykle, ponieważ moje ciało wręcz obciekało z wody. Żałuję, że nie poprosiłam o jakiś ręcznik, czy coś w tym stylu.
- Skończyłam – powiedziałam podchodząc do Nevry, który nadal stał zwrócony tyłem do mnie.
Odwrócił się, jednak jego wzrok momentalnie obmiótł moje wilgotne po kąpieli ciało.
- O rany, ta sukienka tak bardzo przylega do twojego ciała, że... - urwał czerwieniąc się.
To zabawne, że nawet w ciemności dostrzegłam jego rumieniec.
- No już, nie patrz tak na mnie – szepnęłam speszona jego reakcją.
- To był zły pomysł, żebym to ja poszedł z tobą nad to jezioro – odszepnął.
- Dlaczego? – zdziwiłam się.
- No wiesz, męski instynkt i te sprawy – zaśmiał się – Nie ufaj facetom, Erika.
- Że co?
- Po prostu o nic nie pytaj jeżeli nie chcesz, bym przestał zachowywać się jak dżentelmen – odparł z lekkim napięciem w głosie.
Co mu się stało? Po mojej chorej wyobraźni zaczęły przemykać kosmate sceny z Nevrą w roli głównej, co wywołało u mnie ogromne zażenowanie, zaś moje policzki pomimo chłodu, który pozostawiła po sobie woda, zaczęły mnie palić ze wstydu.
- L...lepiej wracajmy już do Świątyni, Davin powinien już wszystko przygotować – zająkałam się z obawą o stratę mojej niewinności.
- Racja – odparł biorąc mnie za ramię i zaczął prowadzić mnie za sobą nie spoglądając w moją stronę.
Doszliśmy do Świątyni w całkowitej ciszy i z pewnym napięciem panującym między nami, co mi się nieszczególnie spdobało.
Świątynia z kształtu bardzo przypominała typowo buddyjską, jednak przez brak oświetlenia nie mogłam wyłapać nic więcej prócz tego, że miała namalowane na ścianach przeróżne wzory i masę dziwnych napisów.
Weszliśmy do środka, gdzie ciemność oświetlało jedynie siedem srebrnych świec, które były ustawione w kręgu i miały symbolizować równowagę, uspokojenie i oczyszczenie. Sam krąg namalowany był czymś, co wyglądało mi na czarną farbę, jednakże mogło to być dalekie od prawdy. W okręgu, który był według Davina rytualnym kręgiem namalowane były gwiazdy, księżyc, słońce i płomienie ognia.
- W końcu przybyliście – odezwał się Davin, który podszedł do mnie i nałożył mi na głowę wieniec z różowych liści drzewa Sanguis.
W kącie świątyni stała Miiko, która z zaciekawieniem obserwowała nasze poczynania. Dołączył do niej Nevra i szepnął jej coś na ucho, na co dziewczyna jedynie pokiwała głową.
Chłopak odgarnął moje wilgotne kosmyki włosów opadające na czoło, następnie wilgotnym pędzlem namalował mi coś na czole i wzdłuż nosa i policzków.
- Zdejmij buty i wejdź w środek kręgu – szepnął szatyn wciskając mi w dłoń ósmą świecę, która była zupełnie czarna – I pamiętaj, zachowaj spokój, nie denerwuj się.
Gdy tak mówił, bym się nie denerwowała, ja coraz bardziej zaczynałam się niepokoić tym pomysłem, zaś przez głowę zaczęły przelatywać mi filmy typu Egzorcysta, Egzorcyzmy Emily Rose, Rytuał i wiele, wiele innych produkcji tego typu.
Zsunęłam buty ze stóp dotykając nimi zimnej, marmurowej podłogi i posłusznie weszłam do kręgu zaciskając palce na świecy.
- Dobrze, a teraz zamknij oczy, skup się i wsłuchaj w mój głos – nakazał.
Zrobiłam to, o co prosił i zaczęłam wsłuchiwać się w słowa rytualnej modlitwy.
Nagle ni stąd, ni zowąd moją twarz owiał ciepły wiatr, zaś do moich nozdrzy dotarł zapach świeżo skoszonej trawy. Gdy zapach się ulotnił, w moje ciało buchnęło przyjemne ciepło, przez które na mojej skórze zaczęły występować pojedyncze, leniwie spływające kropelki potu.
Westchnęłam zachwycona wszystkimi doznaniami, które dawał mi Rytuał oczyszczania i czekałam na to, co nastąpi dalej.
Kolejnym doznaniem było uczucie podobne do zanurzenia się w zimnej wodzie. Niemalże czułam w ustach smak słonej wody, jednak do tego doznania zaczęło dochodzić coś jeszcze.
Była to... ciemność.
- Kurwa mać – zaklął Davin przerywając modlitwę.
- Co się dzieje? – zaniepokoił się Nevra.
- Wydaje mi się, że rytuał zaczyna ją odrzucać – powiedział niespokojnie, po czym powrócił do modlitwy.
Moim ciałem nagle zawładnął strach i niepokój. Czułam się obserwowana. Czułam, że ktoś chce wyrządzić mi straszną krzywdę, jednak nie wiedziałam co.
Jakiś zły byt.
Oddychaj.
Oddychaj.
Kurwa, oddychaj.
Duszę się.
Wrzasnęłam na całe i tak już zdarte gardło i wypuściłam z rąk palącą się świecę.
- Nevra, nie właź do kręgu! – wrzasnął Davin.
Coraz mniej bodźców zaczynało do mnie docierać.
Moje ciało zrobiło się bezwładne, zaś moja głowa zaczęła niemiłosiernie boleć i pulsować.
Czy ja upadłam?
Jakieś niewidzialne dłonie zaczęły bezlitośnie wciągać mnie w otchłań.
Z mojego gardła ponownie wydobył się wrzask, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Moje policzki były całe mokre.
To chyba łzy.
Ciemność...
Wszędzie głucha ciemność.
Gdzie ja jestem?
Boję się.
Na Boga, boję się.
Ponownie wrzasnęłam rozglądając się na prawo i lewo, jednak mrok wydawała się coraz większy, zaś cisza zdawała się być z sekundy na sekundę coraz głośniejsza.
Cholera. Co by pomyślał Ezarel, gdyby mnie teraz zobaczył? Pewnie powiedziałby, że jestem niesłychanie żałosna.
Ezarel.
Dlaczego w takiej chwili pomyślałam właśnie o nim?
- Ezarel, boję się – szepnęłam obejmując się ramionami, które drgały spazmatycznie.
Elf zapewne powiedziałby coś w stylu „nie bądź beksą ty mała, ziemska cholero i lepiej idź do laboratorium pucować moje probówki".
To takie zabawne. Dlaczego to właśnie on przyszedł mi na myśl?
Zaśmiałam się ocierając łzy z policzków, po czym sięgnęłam wspomnieniami do tych wszystkich złośliwości skierowanych w moją stronę, pod którymi coś czasem zdawało się kryć.
Troska?
Nie. To niemożliwe.
Kolejny raz zaśmiałam się czując, jak strach i ciemność powoli ustępują.
- Erika! – usłyszałam głos Nevry.
- Chyba odzyskuje przytomność! – zawołała przejęta Miiko – Davin, nigdy więcej żadnych rytuałów, zrozumiano?! – zgromiła chłopaka.
To dziwne, intensywne przeżycie niesamowicie mnie wykończyło.
Czułam na moim ciele silne ramiona, które mnie obejmują i ponownie dałam się pochłonąć ciemności.
Nie była to jednak zła ciemność.
Był to w pełni zasłużony sen.

(porzucone) Eldarya: NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz