Podirytowana stałam przed moją szafą w samym czarnym, koronkowym body nie mając żadnego pomysłu co na siebie włożyć. Zerknęłam na mojego wyklutego już Ciralaka, który siedział na moim łóżku i bacznie mnie obserwował.
- Szkoda, że nie umiesz mówić, Sunny - zwróciłam się do chowańca - Tak to może byś mi coś doradziła?
Sunny zeskoczyła z łóżka, po czym podeszła do mnie ocierając się o moją nogę i popatrzyła na mnie z uwielbieniem. Schyliłam się chichocząc i pogłaskałam ją po jednej z głów.
Jakież wielkie było moje zdziwienie gdy okazało się, że koto-podobna Cirala będzie miała aż trzy głowy i trzy ogony. No cóż, przynajmniej jest potrójna radość z posiadania jednego chowańca.
- Nie widzi mi się, żeby tam iść, wiesz? Najchętniej zostałabym pod kołdrą z filiżanką ciepłej herbaty i dobrą książka.
Sunny prychnęła cicho jakby dając mi do zrozumienia, że podziela moje zdanie. Okrążyła mnie i znów wesoło otarła się o moją nogę.
- Łobuzica - zaśmiałam się.
Mam ją dopiero od dwóch dni, a już zdążyłam się z nią zżyć. W końcu mam u boku towarzysza, który będzie mi wierny i pozostanie przy mnie.
Nagle drzwi do mojego pokoju gwałtownie otworzyły się na oścież.
- Erika, czy jesteś już go... - Nevra przerwał wlepiając we mnie wzrok - O... o rany. Ładna bielizna. Czy to specjalnie dla mnie taką założyłaś?
- Idiota! Wiesz, że jak się wchodzi do czyjegoś pokoju, to się puka?! Rodzice cię tego nie nauczyli? - fuknęłam szukając wzrokiem czegoś, czym mogłabym się zakryć.
Sunny prychnęła cicho widocznie niezadowolona z obecności wampira, po czym wskoczyła z powrotem na łóżko i zwinęła się w mały kłębek.
Nevra bez skrępowania podszedł do mojej szafy i zaczął w niej grzebać. Po chwili wyjął długą, czerwoną sukienkę bez ramiączek i z wycięciem z boku, które eksponowało lewą nogę.
- Myślę, że byłoby ci bardzo do twarzy w czerwonym kolorze.
- Właściwie to miałam zamiar założyć czarną spódnicę - mruknęłam.
- Och, nie ubieraj się cała na czarno jak na stypę.
- I kto to mówi - prychnęłam - Ty się nawet nie raczyłeś przebrać! Poza tym myślę, że kolor stroju będzie niezwykle adekwatny do sytuacji.
- Ja nie muszę ładnie wyglądać. Ważne, by moja partnerka eksponowała się przecudnie - odparł gładząc mnie wierzchem dłoni po odkrytym ramieniu - Z resztą, co ja mówię. Myślę, że nawet w worku po ziemniakach byłabyś najpiękniejszą dziewczyną w Eldaryi.
Przygryzłam wnętrze policzka czując, jak zalewa mnie fala gorąca.
- Daj spokój, casanovo - szepnęłam marszcząc brwi.
Mając świadomość, że już raczej się go nie pozbędę zabrałam od niego sukienkę i ubrałam się w nią. Bez słowa odwróciłam się tyłem do chłopaka odgarniając włosy na bok. Poczułam ciepłe palce Nevry na swoich plecach, po czym usłyszałam dźwięk zasuwanego zamka błyskawicznego.
- Dzięki.
- Nie ma za co - odparł posyłając mi jeden z tych swoich uwodzicielskich uśmiechów.
Wygrzebałam z pudełka na dnie szafy dwie czerwone, metalowe bransoletki o matowym wykończeniu, które wsunęłam na nadgarstki oraz naszyjnik pod kolor z drobnym, błękitnym oczkiem, który Nevra pomógł mi zapiąć.
Wsunęłam na stopy połyskujące buty zapinane na kostkach, po czym okręciłam się wokół siebie.
- Może być? - spytałam.
- Pewnie, że tak. W końcu to ja wybierałem sukienkę - wyszczerzył się - Chodźmy, bo się spóźnimy. Za pięć minut ceremonia się zacznie.
- Poczułam nagły ścisk w żołądku. Chyba dopiero teraz zaczynało do mnie docierać, gdzie zamierzam iść.
- Wszystko w porządku? Zrobiłaś się strasznie blada - z troską w głosie przystawił mi dłoń do czoła przyglądając mi się badawczo.
- To nic takiego - szepnęłam - Chodź.
- Erika...
- Hmm?
- Będzie dobrze - zapewnił i złapał mnie mocno za rękę ciągnąc za sobą.
Gdy weszliśmy do stołówki pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to Ewelein w długiej, błękitnej, rozkloszowanej, tiulowej sukience na cieniutkich ramiączkach. Obok niej stał Ezarel ubrany w coś na wzór yukaty, która była utrzymana w tej samej kolorystyce, co sukienka Ewelein. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, jednak szybko odwróciłam wzrok przylegając do ramienia Nevry, który porozumiewawczo objął mnie ramieniem.
- Długo tu będziemy siedzieć? - spytałam ze znużeniem wygładzając sukienkę na udach.
- Jeżeli nie chcesz, to żadnym wypadku. Nie chcę widzieć, jak cierpisz - odparł z powagą w głosie.
- Najpierw mnie zapraszasz na ten horror, a później nie chcesz widzieć, jak cierpię – westchnęłam – Jedno wyklucza drugie.
- I tak kiedyś będziesz musiała się z tym zmierzyć – burknął pod nosem.
Zaczęłam rozglądać się po przystrojonym pomieszczeniu. Wszędzie, gdzie by nie spojrzeć aż roiło się od białych wstążek, zaś stoliki były przykryte błękitnymi obrusami obszywanymi grubą, srebrną nicią, po środku których stały zdobione wazony z kwiatami, które udało mi się rozpoznać. Były to kwiaty miłości. Poczułam, jak mój żołądek wywija fikołka.
- Jak w ogóle wyglądają zaręczyny w Eldaryi? - wydukałam - Wydają się być bardziej wyniosłe od ziemskich zaręczyn.
- WSZYSCY SĄ!? - zagrzmiał nagle głos Miiko gdzieś z końca sali.
- Oglądaj, to się przekonasz - szepnął.
Wszyscy stanęli wokół Ezarela i Ewelein, jednak Nevra się nie poruszył.
- Nie idziemy tam? - spytałam zdziwiona wskazując palcem powiększający się krąg.
- Przecież i tak wszystko widzisz - wzruszył ramionami - Poza tym to chyba zły pomysł, żebyś oglądała to wszystko z bliska. Liczy się nasza obecność.
Z tłumu odszukałam wzrokiem Ykhar, która posłała mi smutny uśmiech, po czym wbiła wzrok w podłogę. Pewnie domyślała się, jak wiele kosztowało mnie samo przybycie na tą ceremonię.
Przeniosłam wzrok na Ezarela, który już klęczał przed Ewelein. Elf odchrząknął, spojrzał na mnie przepełnionym bólem wzrokiem, po czym z powrotem przeniósł wzrok na Ewelein.
- Moja droga, ukochana Ewelein. Znamy się już bardzo długo i wiem, że to na ciebie czekałem całe swoje życie.
Głos Ezarela był pusty i wyprany z wszelakich emocji, jak u robota. Zacisnęłam usta w cienką linię czując, jak oczy zaczynają zachodzić mi łzami, zaś moje nogi zaczynały dygotać i robić się niczym z waty.
- Jestem pewien, że to właśnie z Tobą chcę spędzić resztę mojego długiego, elfiego życia. To uczucie jest trwałe i silne niczym najszlachetniejszy kamień świata - wyjął z kieszeni yukatopodobnej szaty pierścionek zaręczynowy - Czy wyjdziesz za mnie?
Czułam, jak moje serce pęka na miliony małych kawałeczków.
Kłamca.
- Ezarelu, wyjdę za Ciebie - odparła Ewelein jowialnym, przepełnionym szczęściem tonem podając mu swoją prawą dłoń, którą ucałował. W jej oczach zamigotały wesołe iskierki.
Wsunął pierścionek na jej palec, po czym wstał.
Przyłożyłam dłoń do ust czując, jak wzbiera się we mnie huragan przeróżnych paskudnych emocji.
Zazdrość. Poczucie zdrady. Gniew. Frustracja. Smutek. Rozpacz.
Załamanie...
Zaczynało do mnie docierać, dlaczego huragany są nazywane imionami innych osób. Mój osobisty huragan nosi imię Ezarel.
Nienawidzę tego, że się w nim zakochałam.
Wydawało mi się, że na sali zrobiło się niemałe poruszenie i że osoby zebrane na sali zaczęły wiwatować i klaskać, jednak żaden dźwięk nie dochodził do moich uszu.
Zaręczyli się.
Poczułam, jak samotna łza spływa po moim policzku, która zapoczątkowała lawinę kolejnych.
Ezarel zaczął pochylać się nad elfką, zaś ich usta zaczęły dzielić marne centymetry, po chwili milimetry... w tym samym momencie Nevra zakrył moje oczy dłonią.
- Tak mi przykro - szepnął mi do ucha - Tak mi cholernie przykro. Nie powinienem cię tutaj zaciągać. Nie sądziłem, że aż tak źle to zniesiesz.
Odtrąciłam jego dłoń sprzed moich oczu, po czym rzuciłam mu się w ramiona ściskając kurczowo palce na materiale jego bluzki. Moim ciałem wstrząsał spazmatyczny szloch czym zwracałam na siebie znaczącą uwagę, lecz nie przejmowałam się, że robię za atrakcję wieczoru i zapewne główny temat do plotek na kilka kolejnych dni.
Czułam się tak cholernie skrzywdzona...
- Chcesz stąd wyjść?
- Tak. Przepraszam. Wiem, że to się nawet jeszcze porządnie nie rozpoczęło, ale ja już nie dam rady - wyszlochałam.
Nevra złapał mnie za nadgarstek i wyprowadził z sali, po chwili znaleźliśmy się w jego pokoju. Bezwładnie oparłam się plecami o ścianę i osunęłam się na podłogę podciągając kolana pod brodę.
- To takie żałosne - zaśmiałam się ponuro przez łzy - Jak ta skończona idiotka do samego końca miałam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie.
- Nie mów tak, nie jesteś idiotką. Po prostu pokładałaś ogromne nadzieje w niewłaściwym mężczyźnie - podniósł mnie z podłogi swoimi silnymi ramionami i posadził na swoim ogromnym łożu z baldachimem.
Podszedł do szafki, z której wyjął butelkę z jakimś trunkiem.
- Napijesz się wina?
- Chętnie - odparłam pociągając nosem.
Chłopak podał mi otworzoną już butelkę, z której od razu upiłam prawie pół zawartości na raz. Nie musiałam długo czekać, by obraz zaczął przyjemnie wirować mi przed oczami. Nevra przysiadł na krawędzi łóżka posyłając mi smutny uśmiech.
- Lepiej?
- Trochę - przyznałam - Szkoda tylko, że to krótkotrwałe.
Zmarszczył brwi przyglądając mi się badawczo i nachylił się nade mną.
- Przecież może być lepiej. Pamiętasz jak mówiłem, że mogłabyś przenieść swoją miłość na kogoś innego?
Pokiwałam wolno głową upijając kolejny długi łyk wina.
- Jestem gotów, by przyjąć twoją miłość i się tobą zaopiekować.
Zakrztusiłam się winem i zatkałam dłonią usta, by nie wypluć ich zawartości. Ostrożnie przełknęłam wino patrząc na niego smutnym wzrokiem.
-Nevra, przykro mi to mówić, ale nie kocham cię w ten sposób - szepnęłam niedbale wycierając usta dłonią.
- Spróbować nie zawadzi, prawda?
- Czy tobie nie zależy przypadkiem tylko na jednym? - spytałam podejrzliwie ocierając łzy z policzków.
- Nie śmiałbym ci po tym wszystkim zrobić takiego świństwa, poza tym odkąd zacząłem się w tobie zakochiwać zacząłem myśleć sercem, nie fiutem.
- Miłość to najczęściej nadużywane słowo na świecie - stwierdziłam niewesołym tonem.
- Proszę - ostrożnie pogładził mnie po policzku - Daj mi pół roku. Jeśli po tym czasie nie zapomnisz o Ezarelu i nie zakochasz się we mnie, rozstaniemy się i zostaniemy przyjaciółmi.
- A nie sądzisz, że takie relacje właśnie zniszczą całą przyjaźń? Przy okazji będziemy ranić się nawzajem. Chcesz tego?
- Nie, ale mimo wszystko chcę zaryzykować bo wiem, że będzie warto.
Zacisnęłam usta w cienką linię patrząc na niego bez przekonania.
- Zastanów się chociaż, dobrze?
Westchnęłam ciężko zaciskając palce na materiale sukni.
- Zgoda, zastanowię się.
Na twarzy wampira zagościł szczery uśmiech. Uśmiech, który przepełniony był chyba wszystkimi pozytywnymi emocjami i bezgraniczną nadzieją.
- Chodź - rzekłam - Wracajmy na tę pseudo-imprezę.
- Jesteś tego pewna? - uniósł brwi ku górze ściskając mnie za rękę.
- Tak, przecież trzeba złożyć najszczersze życzenia Ezarelowi i Ewelein - sarknęłam - A tak poważnie, to chcę się po prostu napić jeszcze jakiegoś trunku i porządnie najeść.
Nevra zaśmiał się widocznie rozbawiony, po czym ostrożnie ucałował mnie w policzek.
- Moja kochana dziewczynka.
CZYTASZ
(porzucone) Eldarya: Never
FanfictionMiłość może dopaść dosłownie wszędzie, o czym dowiedziała się Erika, która odnalazła ją... w nienawiści. Jednak czy nienawiść jest na tyle silna, by miłość nie zdążyła jej do końca przygasić? Czy przeznaczenie pozwoli dziewczynie poznać, jak...