Cała Kwatera Główna była bardzo pusta, przez co dawała wrażenie jeszcze większej, niż w rzeczywistości była. Powoli przechadzałam się po korytarzach budynku zaglądając do różnych pomieszczeń.
Ani jednej żywej duszy.
Dziwne.
Ykhar również jakby zapadła się pod ziemię. Pomimo moich nawoływań ani rudowłosa Brownie, ani nikt inny nie dawał oznak życia.
Po kilkunastu minutach przechadzki moje nogi poprowadziły mnie pod laboratorium, do którego jeszcze nie zdążyłam zajrzeć. W najgorszym przypadku albo będzie puste, albo dostanę opierdziel od Ezarela, że mu przeszkadzam. No cóż, zajrzeć nie zawadzi.
Zastukałam cicho w drzwi i ostrożnie je uchyliłam.
Ezarel nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi ważył w skupieniu jakąś nieznaną mi miksturę, z której dobywała delikatna, jasnozielona poświata, która oświetlała twarz elfa.
Moje serce na widok chłopaka nieznacznie przyspieszyło, zaś w okolicach brzucha zaczęła zlatywać się chmara pijanych z podniecenia motyli.
Cholera, od kiedy to ja mam motyle w brzuchu?
Przymknęłam drzwi zwracając tym samym na siebie uwagę zielonookiego.
- Potrzebujesz czegoś, Kryształku? Nie widzisz, że jestem trochę zajęty?
- Jaki znów „Kryształku"? – poczułam, jak policzki zaczynają mnie piec i odwróciłam wzrok.
Ezarel ściągnął brwi w typowy dla siebie sposób, zaś na jego twarzy zarysował się szeroki uśmiech.
- Mówię do ciebie tak ładnie i pieszczotliwie, a ty jeszcze na to narzekasz? Rany, co z tobą nie tak? - spytał rozbawiony – Wolisz „głupią ziemiankę", czy jak?
- Och, przymknij się. Pewnie, że nie - uśmiechnęłam się zaczepnie i oparłam dłonie o blat stołu, przy którym pracował.
- A więc przyszłaś się tylko ze mną tylko droczyć i mi przeszkadzać?
- Nie, zaraz sobie stąd pójdę. Zastanawia mnie tylko, dlaczego w Kwaterze Głównej jest tak pusto? Gdzie się wszyscy podziali?
- Są w piwnicy i szukają dekoracji.
- Dekoracji? A po co? - zdziwiłam się.
- Na serio nikt ci o tym nie powiedział? - teraz to on wyglądał na zaskoczonego.
- Ale o czym?
Elf westchnął przeciągle i przejechał palcami po swoich włosach.
- Masz bardzo nędzne źródła informacyjne, wiesz?
- Ej, to nie moja wina! - zaśmiałam się i lekko dźgnęłam go w brzuch, co mu się raczej nie spodobało.
Przeszył mnie chłodnym wzrokiem i zrobił krok w tył.
- Ile razy mam ci jeszcze tłumaczyć, że nie życzę sobie, żebyś mnie dotykała? – fuknął.
- Ty się chyba nigdy nie zmienisz – westchnęłam niepocieszona - Mam wrażenie, że za każdym razem, gdy poprawiamy swoje relacje, wracamy do punktu wyjścia - szepnęłam obejmując się rękami w pasie.
Chłopak wyglądał na zdziwionego moimi słowami, jednak po chwili powrócił do swojej wcześniejszej postawy.
- Ja ciebie mogę, ty mnie nie. Rozumiesz? - mruknął - A wracając do głównego tematu, jutro jest Hiems. Jest to święto na cześć pierwszego dnia zimy, w którym wszyscy siadamy przy stole i po prostu rozmawiamy ze sobą, pijemy i jemy do syta - wzruszył ramionami - Na prawdę, nic specjalnego. No, może nie licząc jedzenia i picia. Wszyscy wychodzą ze skóry, by jak najlepiej przyozdobić Kwaterę główną. Co roku tak jest, przyzwyczaisz się.
- Brzmi całkiem sympatycznie.
- Skoro tak mówisz - odparł patrząc w jakiś obiekt za mną.
- A ty? Dlaczego nie pomagasz w przyozdabianiu? - zaciekawiłam się.
- Ja co roku muszę sporządzać Penmawr, więc nie jestem do tego zmuszany. Uprzedzając twoje pytanie, to po prostu napój na kaca.
- Rozumiem - westchnęłam.
- Słyszałem, że dziś Ewelein zdjęła ci szwy.
Mam wrażenie, że tutaj wszyscy wszystko o sobie wiedzą...
- No i? Co w związku z tym?
Chłopak chwilę się zawahał, po czym spojrzał mi w oczy.
- Czy... mógłbym to zobaczyć?
- Nie - odparłam bez zastanowienia.
- Ale dlaczego? - zmarszczył brwi - Przecież już widziałem cię nago, gdy byłem w twoim ciele.
Poczułam, jak policzki zaczynają piec mnie ze wstydu. On jest niemożliwy.
- A...ale to co innego... Poza tym, nie przypominaj mi o tym - zająknęłam się patrząc gdzieś w bok - Wiesz, ja chyba już sobie pójdę, poza tym wcześniej szukałam Ykhar... Przepraszam, że przeszkodziłam ci w pracy.
Nie czekając na odpowiedź wyszłam z laboratorium trzaskając drzwiami.
Nie miałam ochoty, by oglądał moją nie do końca zagojoną, paskudną, zaczerwienioną bliznę. Może kiedyś mu ją pokażę, w końcu powstała na wskutek uratowania mu życia, jednak nie teraz. Jest trochę za wcześnie. Poza tym, straciłam humor. Irytuje mnie fakt, że ubzdurał sobie, że on może mnie dotykać, a ja nie mam co do niego takiego prawa. Chyba prędzej dałby sobie odciąć uszy, niż pozwolić mi się objąć.
Zeszłam do piwnicy, gdzie rzeczywiście było bardzo dużo osób. Odszukałam wzrokiem Ykhar, po czym podeszłam do niej. Dziewczyna widząc mnie od razu złapała mnie za rękę ciągnąc za sobą i wcisnęła mi w ręce niewielkich rozmiarów pudło. Wzięła drugie pudło nieco większych rozmiarów i posłała mi szeroki uśmiech.
- Przepraszam, że wcześniej cię zostawiłam tak bez uprzedzenia. Musimy zanieść to na stołówkę. Jutro jest Hiems, wiesz co to?
- Ezarel zdążył mi wytłumaczyć - odparłam.
- Och, a więc się z nim widziałaś! - zaśmiała się - Kto wie, może razem wylosujecie się w grze w Płatka?
Zaczęłyśmy wspinać się po długich, krętych schodach kierując się w stronę stołówki.
- A na czym to polega?
- Dwie osoby, które znajdą w swoim pucharku z mlekiem po płatku z kwiatu miłości muszą się pocałować.
- Och, rozumiem.
- Mhm! - rudowłosa energicznie pokiwała głową - Rok temu Karenn całowała się z Alajeą, to było zabawne!
- A więc jeśli osoby tej samej płci się wylosują, to też muszą się pocałować?
- Erisia, przecież miłość to miłość. Nie ważne, czy jesteś z kobietą, mężczyzną, gnomem, człowiekiem czy też innym stworzeniem. Tu się liczy uczucie i każdy na nie zasługuje. - stwierdziła rozmarzona - Poza tym, to tylko taka zabawa i głupia wróżba - wzruszyła ramionami.
- Wiem o tym, ale nawet gdyby Ezarel mnie wylosował, to i tak by tego nie zrobił. Chyba prędzej pocałowałby Kero, niż mnie - prychnęłam ściskając mocniej palce na pudle.
Brownie zaśmiała się klepiąc mnie wolną ręką po ramieniu.
- Ty to masz czasem dziwaczne pomysły! Ale przyznaj, że od wizji pocałunku z Ezem dostajesz palpitacji serca - wyszczerzyła się zadziornie patrząc na mnie znacząco.
- Och, cicho już bądź, ty mała pleciugo - zarumieniłam się spuszczając wzrok.
Ykhar zaśmiała się radośnie, po czym zaczęła nucić pod nosem nieznaną mi piosenkę.
Wdrapałyśmy się na sam szczyt schodów i właśnie miałyśmy wchodzić na stołówkę, gdy nagle podeszła do nas jakaś dziewczyna, którą widziałam pierwszy raz na oczy. Miała długie do połowy ud zielone, falowane włosy, czerwone oczy, zaś przez jej obojczyki i szyję przechodził tatuaż składający się z różnych spiralnych wzorków. Tatuaż nachodził czterema ostrymi liniami na policzki i był koloru czerwonego wina.
Jej biała suknia była obszyta złotymi nićmi, zaś w jej włosach tkwił tego samego koloru ciernisty kwiat.
Mojej uwadze nie uszło również to, że miała spiczaste uszy tak samo jak Ezarel.
Kolejny elf w Kwaterze Głównej.
- Przepraszam dziewczyny, ale szukam Ezarela i Ewelein. Nie wiecie może, gdzie mogę ich znaleźć? - spytała uśmiechając się do nas przyjaźnie.
Wymieniłyśmy z Ykhar zaskoczone spojrzenia.
- Ezarel powinien być w laboratorium, jednak nie wiem, gdzie jest Ewelein. Mam ci pokazać drogę?
- Nie, nie! Już sobie poradzę, bardzo dziękuję za pomoc! - posłała nam kolejny uroczy uśmiech i pobiegła w stronę Sali Alchemicznej.
- O rany, kto to? - spytała Ykhar, gdy dziewczyna była wystarczająco blisko, by nie słyszeć naszej rozmowy - Pierwszy raz widzę ją na oczy...
- Ja tak samo, w każdym razie jest bardzo ładna.
- Ciekawe, czego chce od Eza i Ewelein - mruknęła.
- Chodź, uwiniemy się szybko ze wszystkimi pudłami a później jej poszukamy i z nią porozmawiamy.
- Niech tak będzie.
Zostawiłyśmy pudła na stołówce, po czym pobiegłyśmy po następne.
Nas obie zżerała ciekawość, kim mogła być ta tajemnicza dziewczyna.
CZYTASZ
(porzucone) Eldarya: Never
FanfictionMiłość może dopaść dosłownie wszędzie, o czym dowiedziała się Erika, która odnalazła ją... w nienawiści. Jednak czy nienawiść jest na tyle silna, by miłość nie zdążyła jej do końca przygasić? Czy przeznaczenie pozwoli dziewczynie poznać, jak...