- Czy jesteś pewna, że muszę tam iść?
- Pewnie, że tak! - odparła Ykhar marszcząc brwi - A niby co miałabyś do roboty w swoim pokoju przez caaaalutki dzień?
- Wiesz, na pewno coś by się znalazło – mruknęłam – Mogę na przykład skończyć czytać „Dziewczyny w Ogniu", albo porysować, albo...
- Eri, skończ! Nie marudź tyle, błagam! Nawet Ezarel tam jest.
Ykhar ciągnęła mnie na stołówkę, gdzie od jakiegoś czasu odbywał się Hiems. Byłam dziś w iście nieimprezowym nastroju, więc próbowałam stawiać opór, co i tak finalnie okazało się być bezskuteczne.
- Jesteś niemożliwa, wiesz?
- Erika, przecież nie może cię ominąć gra w Płatka! No i jedzenie, i alkohol, no i musimy znaleźć tą elfkę! Nie pamiętasz?!
- Skąd ta pewność, że to akurat ja i Ezarel wylosujemy po płatku? Równie dobrze Ez może wylosować Ewelein. Poza tym gdybyś wczoraj ze mną poszła to wiedziałabyś, że się z nią widziałam.
- Jesteś straszną pesymistką – westchnęła - I jak? Kto to jest?
- Ma na imię Belthel i jest kuzynką Eza. Wczoraj już zdążyli się o coś nieźle ze sobą pokłócić.
- Przecież Ezarel zawsze się z kimś kłóci - zaśmiała się.
Postanowiłam nie wspominać Ykhar o kłótni Eza z Ewelein, z resztą pewnie i tak sama się dowie za jakiś czas. Niestety, ale plotki potrafią rozejść się tutaj z prędkością światła.
Weszłyśmy z Ykhar na pięknie przystrojoną stołówkę, gdzie przy długim stole siedziała cała masa osób.
- Wow - wydusiłam z siebie rozglądając się po pomieszczeniu - Odwaliliście kawał dobrej roboty.
- Wiem - wyszczerzyła się dumnie wypinając pierś.
Gdy byłam z rana na stołówce by zjeść śniadanie właściwie jeszcze nic nie było zmienione, może nie licząc sterty pudełek z dekoracjami, które wczoraj przenosiliśmy. Teraz zaś wokół było pełno pozawieszanych ślicznych, kolorowych, mieniących się lampionów, ozdobnych świec o różnych, wymyślnych kształtach, cała masa sztucznych kwiatów oraz kokard, które były poprzywiązywane do krzeseł.
Gdy patrzyłam na inne dziewczyny czułam ogromną ulgę, że Ykhar zmusiła mnie do założenia krótkiej, czerwonej sukienki bez ramiączek i wysokich obcasów. Wszystkie były bardzo odświętnie i uroczyście ubrane. I pomyśleć, że to tylko święto na cześć Zimy. Chociaż byłam skłonna stwierdzić, że było to raczej dla chłopaków, którzy nic ze swoim wyglądem nie robili. Zapewne robiły to z nadzieją, że wylosują w tym całym Płatku swój obiekt westchnień.
Zajęłam wolne miejsce obok Nevry, zaś Ykhar usiadła naprzeciwko mnie obok Valkyona. Brownie posłała mu rozmarzone spojrzenie i nieśmiało zaczęła bawić się kosmykiem włosów.
Chyba tylko ślepy nie zauważyłby, że coś do niego czuła.
- Cześć, piękna - przywitał się pogodnie wampir, od którego już było czuć jakiś mocny alkohol - Czy ktoś ci już dzisiaj mówił, że wyglądasz przecudownie?
- Tak się składa, że będziesz pierwszy - kąciki moich ust uniosły się ku górze.
Nevra nie pytając mnie o zdanie zabrał pusty kieliszek, który stał przy moim miejscu i napełnił go.
- Co to jest? - spytałam unosząc brwi ku górze.
- Nalewka - wyszczerzył się - Chyba mi nie odmówisz, prawda?
Zaśmiałam się i wzięłam od niego napełniony kieliszek. Upiłam spory łyk napoju i zaczęłam rozglądać się po sali, w której panował gwar.
Kątem oka dostrzegłam Ezarela, który zdawał się obserwować mnie kątem oka. Jego twarz była cała zaróżowiona prawdopodobnie od alkoholu.
Speszona jego wzrokiem obróciłam głowę z powrotem do Nevry, który również przyglądał się elfowi.
- Upił się w cztery dupy – stwierdził wzruszając ramionami - W sumie to mu się nie dziwię. Wczoraj ponoć zrobił o coś niezłą zadymę Ewelein i swojej kuzynce.
- A więc zdążyłeś już poznać Belthel?
- Pewnie, że tak. Bardzo ładna z niej kobieta, więc nie mogłem przepuścić okazji do bliższego... poznania jej - uśmiechnął się półgębkiem - Jesteś zazdrosna?
- Chyba śnisz – dźgnęłam go w bok - Mam tobą przesyt po naszej ostatniej misji – zażartowałam.
Przypominając sobie tę dziwną, pamiętną noc poczułam, jak mój biedny żołądek wywija koziołka. A może to alkohol, który zaczął mnie porządnie rozgrzewać tak na mnie działał?
- Wiesz, ja też nie za dobrze to wspominam. Erika, nigdy więcej rytuałów – zarządził obejmując mnie ramieniem – A jak już, to zabierzesz mnie ze sobą jako swojego strażnika.
- Nev, jakiś ty miły – zaśmiałam się i również go objęłam.
Muszę przyznać, że był to dość mocny trunek. Opróżniłam kieliszek z resztek napoju i odłożyłam go na stół. Oblizałam z warg pozostałości po alkoholu i posłałam wampirowi szeroki uśmiech.
Czas z Nevrą mijał mi bardzo szybko i miło. Nawet nie zorientowałam się, kiedy postawiono przed każdym kufelki zapełnione mlekiem.
- Myślisz, że po alkoholu można pić mleko? - spytałam wampira wskazując wymownie na kieliszek – Nie zwrócę wszystkiego, co nie?
- Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami – W razie czego potrzymam ci włosy! Możesz na mnie liczyć – puścił do mnie oko - W każdym bądź razie nie musisz go pić. Wystarczy, że zobaczysz, czy w mleku pływa płatek.
Wolałam nie ryzykować, więc ujęłam kufelek w dłonie i zajrzałam do środka.
Rzeczywiście, pływał w nim mały, czerwony płatek kwiatka, który wyglądał jak połówka serca. Wyjęłam go i pokazałam Nevrze niewyraźnie się uśmiechając.
- O cholera, i co teraz? - roześmiałam się czując przyjemny szum w głowie – Ja się tak wstydzę! I z kim ja mam się niby całować?
Nastąpiło poruszenie i usłyszałam liczne szepty zgromadzonych wokół mnie. Nevra wyjął ze swojego kufelka drugą, pasującą połówkę płatka do mojej.
Nie, nie, nie, nie, nie!
To nie tak miało być!
Wszystkie szepty wokół nas ucichły. Rozejrzałam się niepewnie dostrzegając, że wszystkie oczy są zwrócone na nas.
- Erika, wszystko okej? Jesteś blada jak kreda.
- No bo... wychodzi na to, że mam pocałować przyjaciela, a ja... ja nie chcę.
Przełknęłam ślinę i spuściłam wzrok patrząc na moje buty. Chłopak nachylił się nade mną i położył mi dłoń na ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze, nie stresuj się. To tylko pocałunek - szepnął.
- Ale pocałunek ma coś znaczyć! To nie może być zwykła czynność, którą robi się, by kogoś zadowolić.
- A może dla mnie to coś znaczy?
Zrobiłam się chyba równie czerwona, co moja sukienka.
- Całujecie się czy nie? - zawołał ktoś z drugiego końca sali.
- Przepraszam, moja partnerka się trochę stresuje – odkrzyknął Nevra.
Chłopak ujął moją twarz w dłonie, zaś ja zamknęłam powieki z całych sił, jakby to miało mnie przed czymś ochronić. Po krótkiej chwili poczułam na swoich ustach jego wilgotne, miękkie wargi.
W sali rozległo się zarówno wzdychanie niezadowolonych, rozczarowanych dziewczyn, jak i wiwaty i oklaski.
Z całej siły próbowałam wyobrazić sobie, że całuję się z Ezarelem, jednak odurzający zapach perfum Nevry skutecznie mi to uniemożliwiał.
Gdy wampir w końcu oderwał się od moich ust był cały czerwony na twarzy. Popatrzył mi w oczy i mocno objął mnie w talii.
- Głupi zboczeniec - szepnęłam chowając twarz w dłoniach. Czułam, jak łzy wstydu napływają mi do oczu.
- Przecież nie zrobiłem nic niestosownego – odparł urażony.
- Nevra, puść ją - usłyszałam głos Ykhar.
- Dlaczego?
- Jeszcze jedno głupie pytanie, a pozbawię Cię przyrodzenia, rozumiesz?! - syknęła podirytowana.
- Spokojnie - mruknął puszczając mnie.
- Nie martw się, większość osób jest tutaj pijana, więc pewnie nie będą tego zbyt dokładnie pamiętać - próbowała mnie pocieszyć
Kątem oka dostrzegłam, jak Nevra wstał i odszedł od stołu. Na pewno zdenerwował się na Ykhar, że skutecznie przygasiła jego chęci do próbowania uwiedzenia mnie, czy co on tam planował. Poczułam nieopisaną ulgę, gdy odszedł. Obiecałam sobie, że nazajutrz z nim porozmawiam. Chociaż w sumie nie była to jego wina, że ten przeklęty płatek znalazł się w jego kufelku, a nie kogoś innego, na przykład Ezarela.
Ezarel...
Ciekawe, co on o tym wszystkim sądzi. A może to całkowicie zaprzepaściło moje szanse u niego? Ciekawe, czy jakiekolwiek szanse u niego w ogóle dla mnie istniały...
Podniosłam głowę i wyłapałam z tłumu, jak Ezarel zatacza się w kierunku wyjścia. Kilka osób pokazywało na niego palcami i chichotało, jak to Szef Absyntu się schlał bimbrem, który sam pędził.
Westchnęłam i niewiele myśląc podeszłam do niego obejmując go jedną ręką w pasie.
- Chodź, pomogę dostać ci się do twojego pokoju - mruknęłam nie zaszczycając go spojrzeniem.
Chłopak bez słowa objął mnie ramieniem, po czym pokierowaliśmy się do jego pokoju.
Gdy do niego weszliśmy Ezarel puścił mnie i zatrzasnął drzwi, po czym stanął naprzeciwko mnie mierząc mnie wzrokiem.
- Co to miało, do cholery, być? - w jego głosie zasyczał żar - Dlaczego go nie odepchnęłaś, głupia kretynko?!
Cofnęłam się jeden krok w tył uciekając wzrokiem gdzieś w bok.
- Pewnie i tak byłabym zmuszona - szepnęłam - Tradycja to tradycja, czyż nie? Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Och, walić te głupie tradycje - elf chwiejnie podszedł do mnie i dotknął mojej twarzy.
Przycisnął dłoń do mojego policzka patrząc na mnie z dziką wściekłością w oczach.
- Czemu musiało paść akurat na tego idiotę? - szepnął przejeżdżając kciukiem po mojej dolnej wardze.
Po raz kolejny poczułam, jak robię się cała czerwona na twarzy, zaś po całym moim ciele przebiegły przyjemne dreszcze. W moim brzuchu nieznośnie trzepotała chmara zlatujących się motyli. Był zazdrosny, czy jak?
- Dlaczego tak na mnie działasz? Wkurzasz mnie, gdy jesteś obok mnie, jednak jeszcze bardziej mnie wkurzasz, gdy cię nie ma - mruknął z niezadowoleniem – Czemu jesteś taka ładna?
- Że... że co? Przecież ty...
Chłopak nachylił się nade mną i ostrożnie musnął moje wargi.
Cały świat wokół mnie jakby przestał istnieć i mieć znaczenie, pozostaliśmy tylko my.
Wplotłam palce w jego włosy i desperacko wpiłam się w jego usta. W tym samym momencie coś we mnie pękło. Ogarnęło mnie tak wielkie szczęście, że aż poczułam bolesne kłucie w klatce piersiowej.
Nigdy w życiu nie byłam aż tak szczęśliwa, że aż z nadmiaru tego szczęścia czułam ból.
Co się ze mną dzieje?
Zaborczo pieścił swoim językiem mój język i od czasu do czasu przygryzał moją wargę. Dałabym dosłownie wszystko, by zatrzymać czas. Miałam wrażenie, że to tylko piękny sen, który w każdej chwili może się zakończyć.
Gdy w końcu oderwał się ode mnie oboje ciężko dyszeliśmy.
- Naprawdę bardzo cię lubię, wiesz? - spytał całując mnie w policzek - Nawet pomimo tego, że często robisz idiotyczne rzeczy, a twoje zachowanie jest nielogiczne.
- I kto to mówi – zaśmiałam się cicho.
Idiota. Chyba powinnam zacząć go upijać - pomyślałam.
Nagle drzwi do Ezarela pokoju gwałtownie się otworzyły.
W drzwiach stała Belthel, która omiotła nas wzrokiem. Zielonooki nic sobie nie robiąc z jej obecności mocniej przytulił mnie do siebie. Elfka westchnęła przeciągle i skrzyżowała ręce na piersi.
- Erika, coś mi się wydaje, że musimy poważnie porozmawiać.
CZYTASZ
(porzucone) Eldarya: Never
FanfictionMiłość może dopaść dosłownie wszędzie, o czym dowiedziała się Erika, która odnalazła ją... w nienawiści. Jednak czy nienawiść jest na tyle silna, by miłość nie zdążyła jej do końca przygasić? Czy przeznaczenie pozwoli dziewczynie poznać, jak...