Niepewnym krokiem weszłam do jadalni mocno zaciskając palce na dłoni Nevry. Chłopak odpowiedział mi tym samym, co dodało mi odrobinę otuchy.
Kilka osób zwróciło uwagę na nasze wejście, jednak większa część była albo pijana, albo byli zajęci rozmowami i śmiechami, albo tańczyli do spokojnej, rytmicznej, wpadającej w ucho muzyki.
Mój wzrok zatrzymał się na Ezarelu, który tańczył z opierającą się o jego ramię Ewelein. Ten widok już nie powinien łamać mi serca, a jednak to robi.
To przecież koniec. Daj sobie z nim spokój - skarciłam się w myślach.
Mimo wszystko, nie będę już płakać. Nie dziś. Nie teraz. Mam wrażenie, że wyczerpałam swój zapas łez na jakiś czas. Może to i dobrze? Mam dość bycia beksą. Mam dość bycia ciągle pocieszaną.
Zagryzłam wargę unosząc dumnie głowę ku górze. Nigdy więcej chowania swoich słabości. Mam to gdzieś, że moje oczy są zaczerwienione i opuchnięte jak cholera. Niech sobie patrzą, niech plotkują.
Mam nadzieję, że ta chwila odwagi nie jest spowodowana jedynie alkoholem, który obecnie jak szalony buzuje w mojej głowie. Jednak jeżeli tak jest to pragnę, by ten stan trwał do samiutkiego końca dnia.
- Napijesz się ponczu? - spytał wampir nachylając się nade mną.
- Pewnie, czemu nie.
Nie musiałam długo czekać na Nevrę, który wrócił wraz z napojem, z którego powoli uciekały bąbelki. Upiłam długi łyk ponczu, który wytworzył przyjemne, mrowiące ciepło rozchodzące się leniwie po całym moim ciele aż po koniuszki palców.
Nagle przed oczami mignęły mi długie, rude włosy, po czym poczułam, jak ręce właścicielki tychże włosów mocno mnie obejmują.
- Erinia! - krzyknęła Ykhar prosto w moje ucho - Już myślałam, że nie przyjdziesz. Jak się czujesz?
- Lepiej - odparłam uwalniając się z jej uścisku - Nie musisz się o mnie martwić, jest... znośnie. Nie byłam sama - zerknęłam na Nevre - Poza tym, gdzie masz Valkyona?
- S...skąd wiedziałaś, że z nim przyjdę? - zarumieniła się.
- Raczej nieciężko było się domyśleć - puściłam do niej oko, po czym dźgnęłam ją w bok – Poza tym przyjaciółki wiedzą takie rzeczy.
Brownie zachichotała nerwowo rozglądając się na boki.
- Czemu po prostu nie powiesz mu o swoich uczuciach? - zmarszczyłam brwi.
- To nie takie proste - spuściła wzrok - A co, jeśli mnie wyśmieje?
- Chyba nie mówimy o tej samej osobie - parsknęłam.
- Valkyon nigdy by cię nie wyśmiał - wtrącił Nevra.
Ykhar popatrzyła z przerażeniem w oczach na wampira, który westchnął przeciągle.
- Spoko, spoko, nikomu nie powiem - mruknął - Nie to, żeby to się nie rzucało w oczy...
Dziewczyna jęknęła cicho oplatając się rękami.
- Nevra! - syknęłam stając mu na buta, co go jedynie rozbawiło.
- Spokojnie, to nic - mruknęła czerwona niczym piwonia - Pomyślę o tym.
- Więc nie jesteś jedyną osobą, która musi coś przemyśleć - wyszczerzył się brunet zabierając ode mnie szklankę z ponczem, po czym opróżnił ją duszkiem.
Rudowłosa przechyliła głowę patrząc na mnie pytająco.
- Kiedy indziej o tym pogadamy - wzruszyłam ramionami czując, jak zalewa mnie nagła fala gorąca.
- Jak chcesz, ale masz mi opowiedzieć wszystko z k a ż d y m szczegółem - roześmiała się wesoło.
- Nawet jeszcze nie wiesz o co chodzi, a już jesteś podekscytowana.
- Co ja na to poradzę? Przeczuwam, że to coś wielkiego!
Popatrzyłam na nią nieprzekonana zagryzając wewnętrzną część policzka.
- Zostawię was samych, idę poszukać Valka - dziewczyna pożegnała się i po chwili już jej nie było.
Nevra ostrożnie przytulił mnie od tyłu opierając swoją brodę na mojej głowie, na co się lekko wzdrygnęłam.
- Co chcesz robić? - spytał.
- Może zatańczymy, skoro już tu jesteśmy?
- Myślałem, że chcesz jeść?
- Co prawda jestem trochę głodna, ale czuję, że nic nie przełknę - mruknęłam.
- Chyba nie powinienem się dziwić.
- Poza tym, gdybym przypadkowo obok zobaczyła jedzącą Ewelein boję się, że poczułabym chęć dosypania jej do jedzenia arszeniku.
- Czego? - zdziwił się.
- Och, nie ważne - złapałam bruneta za rękę, po czym chwiejnym krokiem zaprowadziłam go na parkiet.
Wtuliłam się w niego wdychając jego przyjemny, osobliwy zapach i zaczęliśmy kołysać się w rytm spokojnej, wolnej muzyki. Przymknęłam oczy wsłuchując się w przyspieszony rytm bicia jego serca, tym samym zaczynając zastanawiać się nad jego propozycją.
A może właśnie tak powinno być? Może moje miejsce powinno być właśnie przy nim, a Ezarela przy Ewelein? Przeznaczenia nie da się oszukać. Osoby, które mają być razem, i tak będą razem, choćby cały świat był temu przeciwny.
Przeznaczenie przezwycięży wszystko.
- Czego chcesz? - z letargu wyrwał mnie nieprzyjemny, rozdrażniony głos Nevry.
Nawet nie zauważyłam, w którym momencie przestaliśmy tańczyć.
Odwróciłam się zauważając Ezarela, którego oczy były zaszklone, zaś twarz czerwona od nadmiaru alkoholu.
- Chciałem zatańczyć z Eriką - powiedział pewnie, choć trochę niewyraźnie - Muzyka się zmieniła, więc pomyślałem, że mógłbym...
- Nie ma mowy.
Skrzywiłam się czując lekką irytację. Dlaczego decyduje za mnie?
- Czemu? - zmarszczył brwi - Muszę zamienić z nią parę słów.
- Zabraniam. Nie dość się przez ciebie nacierpiała? Myślisz, że...
- Nevra - przerwałam ostro - Kim Ty jesteś, żeby mi czegoś zabraniać?
- J...ja...
- Doceniam, że się o mnie troszczysz i chcesz dla mnie jak najlepiej, ale to ja powinnam podejmować swoje decyzje - wycedziłam - Nie jestem twoją własnością, byś dyktował mi, co mam robić - dodałam lodowato.
Wampir popatrzył na mnie zszokowany, po czym spuścił głowę wypuszczając mnie z objęć i odszedł bez słowa.
Cholera. Chyba trochę przesadziłam. Jak widać, alkohol robi ze mnie szurniętego agresora.
Niepewnie podałam rękę Ezarelowi kładąc drugą na jego ramieniu.
Popatrzyłam mu prosto w oczy czując, jak wszystko wokół przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Miałam wrażenie, że te całe zaręczyny to chory wymysł mojej wyobraźni. Idiotyczny, odległy koszmar. Cały mój gniew i smutek jakby prysnął, odszedł w niepamięć.
To niesamowite i niebywałe, w jaki sposób na mnie działa. Przełknęłam głośno ślinę gładząc delikatny, jedwabny materiał jego szaty.
- Dałaś dziś chyba większe show niż ja i Ewelein - stwierdził zaciskając mocniej palce na mojej talii.
Uciekłam wzrokiem gdzieś w bok czując bolesny przypływ wstydu.
- Nie powinnaś tak robić, miałem ochotę za tobą pobiec - szepnął nie spuszczając ze mnie wzroku.
- W takim razie po co to wszystko? - spytałam ostro - Po co ta ckliwa przemowa? Po co ten pocałunek?
- Belthel ją układała, a pocałunek to standardowa „procedura" zaręczyn - odparł spokojnie.
- Aha - mruknęłam - Czemu nie ma waszych rodziców?
- Nie mają obowiązku, by być na zaręczynach, ale za to będą na ślubie.
Skinęłam głową patrząc gdzieś w przestrzeń za elfem.
Ślub.
Tak bardzo nie chcę, by do niego dochodziło.
Przez ułamek sekundy pochwyciłam smutny wzrok Leiftana, na którym była uwieszona pijana Miiko. Biedaczek. Chciałam mu pomóc, jednak odrobinę bałam się pijanej lisicy, poza tym miałam teraz własne problemy.
- O czym konkretnie chciałeś ze mną porozmawiać?
- Chyba po prostu potrzebowałem rozmowy z tobą.
- Rozumiem - szepnęłam - Mimo wszystko miałam nadzieję, że te zaręczyny nie dojdą do skutku - uśmiechnęłam się ponuro - Można by rzec, że ten taniec to tak jakby takie nasze pożegnanie.
- Jak to?
- No wiesz, niedoszłego związku i takie tam. O ile by do tego kiedykolwiek doszło w normalnych okolicznościach.
Zauważyłam, że jego oczy zaczynają się coraz bardziej szklić. Nie wiem, czy to z powodu alkoholu, czy też może jest mu po prostu smutno. Wiem, że to głupie, jednak nie wyobrażam sobie płaczącego Ezarela. Cóż, wszyscy mają kanaliki łzowe, pytanie tylko, czy każdy z nich korzysta.
- Najwidoczniej moje miejsce nie jest przy tobie - przestałam tańczyć i złapałam go mocno za ręce - Chciałabym być przynajmniej twoją przyjaciółką, jednak nie umiem. Nie mogę patrzeć na ciebie inaczej, niż z miłością, przykro mi.
Puściłam jego dłonie i posłałam mu wyprany z uczuć uśmiech.
- Zostań - powiedział łamiącym się głosem.
- Po co? Przecież masz przy kim ułożyć sobie życie. Będziemy żyć obok siebie, jednak osobno. Żegnaj, Ezarel. Zawsze będziesz zajmował szczególne miejsce w moim sercu.
Jego twarz nie wyrażała zupełnie niczego, zupełnie niczym kamień.
- Erika...
- Nie musisz już nic mówić. To był koniec już od momentu, w którym włożyłeś jej na palec pierścionek. Chociaż, jaki koniec? Żeby był koniec, najpierw musi się coś zacząć - westchnęłam ze smutkiem, po czym z ciężkim sercem wyszłam z jadalni pozostawiając elfa samego.
Jednak czułam, że było w miarę nieźle. Nie chciało mi się płakać, to już coś.
Bez pukania weszłam do pokoju Nevry, który w samych spodniach leżał na swoim łóżku bezmyślnie gapiąc się w sufit.
Przysiadłam na brzegu łoża obserwując go w lekkim napięciu.
- Miałaś racje - odezwał się po paru długich minutach milczenia - Nie powinienem decydować za ciebie. Przepraszam. Myślę też, że byłem dziś trochę zbyt nachalny. Postaram się nad tym popracować.
- W porządku. Właściwie to przyszłam ci podziękować, że przez cały dzień byłeś przy mnie - nachyliłam się nad nim i niewiele myśląc przywarłam swoimi ustami do jego ust.
Wampir popatrzył na mnie z nieukrywanym szokiem, jednak po chwili oddał pocałunek.
Może tu jest moje miejsce? Może warto samej się przekonać?
Może potrzebuję czasu?
Rozchyliłam delikatnie usta, na co on złączył w wolnym, namiętnym tańcu nasze ocierające się o siebie języki.
Miałam wrażenie, jakby alkohol ze zdwojoną siłą uderzył mi do głowy. Cholera, to wszystko jest takie chore, niespodziewane i chaotyczne.
Czułam się, jakbym była na jakimś haju.
Jedyne, co na trzeźwo pamiętam z tej nocy to dłonie Nevry, które z desperacją i pożądaniem błądziły po całym moim ciele.
CZYTASZ
(porzucone) Eldarya: Never
FanfictionMiłość może dopaść dosłownie wszędzie, o czym dowiedziała się Erika, która odnalazła ją... w nienawiści. Jednak czy nienawiść jest na tyle silna, by miłość nie zdążyła jej do końca przygasić? Czy przeznaczenie pozwoli dziewczynie poznać, jak...