Rozdział 2

7.5K 412 87
                                    

Życie potrafi nas zaskakiwać. Krzyżować drogi, kłaść kłody pod nogi. Ale potrafi także, tak układać nasze ścieżki, że przeplatają się z inny ścieżkami.

Każdy z nas dąży do jakichś celów. Jedni walczą o miłość, inni walczą o lepszy byt, a jeszcze inni walczą o marzenia.

Popełniamy błędy i krzywdzimy innych. Przeważnie najbliższe osoby. Tylko trzeba pamiętać, że jeśli krzywdzimy innych, to później ta krzywda nas dopadnie.

Karma wraca.

Tak było i ze mną.

Zaczynając studia prawnicze byłam pełna pasji, uporu i przekonania, że moje marzenia i plany są najważniejsze,

Zostawiłam za sobą wszystko. Począwszy od rodziny, przyjaciół, a skończywszy na miłości.

Maciek był moją jedyną i wielką miłością. Był jedyny i wyjątkowy. I był tylko mój.

Zaczęliśmy się spotykać w ostatniej klasie liceum. Maciek był sportowcem. Jego dyscypliną były biegi. Dodatkowo trenował koszykówkę. Mimo popularności, był inny. Wyróżniał się dojrzałością i opanowaniem. Był szarmancki, uprzejmy, miły i to co chyba najbardziej mnie w nim pociągało, to jego sposób bycia. Nie oceniał, wysłuchał.

Ostatnio dość często przyłapywałam się na wspomnieniach. Przez dziesięć lat potrafiłam je skutecznie chować w ciemnych zakamarkach umysłu.

Od wczorajszego spotkania z Sebastianem czuję się, jakbym wróciła do tamtych lat, gdzie tworzyliśmy zgraną paczkę przyjaciół.

Euforia przepełniała mnie od samego rana. Uśmiech praktycznie nie schodził mi z twarzy.

-Co jest? Masz taki wyraz twarzy, jakbyś się czegoś nawąchała.

Oliwia staje obok mnie, opierając się tyłkiem o blat szafek kuchennych. Spoglądam na nią i przewracam oczami.

-Wczoraj spotkałam Sebastiana Korytkowskiego, pamiętasz go?

Oliwia kiwa głową i podkrada mi pomidory z deski.

-Wiesz, że ma swój klub? Umówiliśmy się na dzisiaj.

-No, to super. Masz już plany na wieczór.

Oli nie spoglądając na mnie rozkłada sztućce na stole.

-Ty też. Idziesz ze mną.

-Nie ma mowy. Jestem zmęczona. Przyjechałam tu odpocząć, a nie łazić po klubach. Nigdzie nie idę.

-Jeszcze zobaczymy siostro.

*****

Po skończonym śniadaniu, rodzice rozdzielają nas. Oliwia z tatą idą do przychodni.

Tata jest weterynarzem a mama farmaceutką.

Poznali się na studiach. Tata był na ostatnim roku a mama na pierwszym. Wpadli na siebie na korytarzu i wymienili się swoimi sercami, jak zwykł mówić tata.

Zadziwiające, że miłość może być taka piękna i trwała.

Patrząc na nich, nawet po tylu wspólnych latach, ich miłość nie wygasła. Widać to każdego dnia. W czułych szeptach, przypadkowych dotykach i kradzionych pocałunkach.

Zazdroszczę im. Zazdroszczę takiej miłości.

-Mamo, powiedz mi, jak to jest, że ty i tata kochacie się już tyle lat, a wasza miłość nie gaśnie?

Siedzimy z mamą na zapleczu apteki, popijając kawę.

-Widzisz córuś, miłość, może i rodzi się sama i nagle. Ale żeby podtrzymać jej żar trzeba o nią dbać i walczyć każdego dnia. Każdy gest i każdy czyn robię z myślą o twoim ojcu. Wszystko co robię robię dla niego. Ale pamiętaj, że to działa w obie strony. Jeśli ty się starasz to i on musi się starać każdego dnia. Inaczej to nie jest miłość.

Ostatnia prośba(Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz