-Z czasem miało być łatwiej. A tak nie jest.Unoszę głowę do góry i spoglądam w zielone tęczówki Sabiny.
Siedzi z trudem dobierając sobie wygodną pozycję. Zostały jej dwa tygodnie do terminu porodu. Jedną ręką podpiera się z tyłu a drugą gładzi brzuch.
-To nigdy nie będzie łatwe. Nie ważne czy wyjechał na wojnę, czy do pracy za granicę. Rozstania zawsze są trudne i bolesne.
Skończyła wypowiedź i wystawia twarz go góry, ku słońcu.
Lipiec przywitał nas upałami. Sabina ciężko znosiła ten żar lejący się z nieba. Dlatego te krytyczne godziny spędzała w domu. Wychodziła wczesnym rankiem lub późnym popołudniem.
Fascynująca jest ta kobieta jak dla mnie. Posiada w sobie wielkie pokłady siły i miłości do świata do ludzi. Jest pełna optymizmu i empatii.
Podziwiam ją. Jest silną osobą. Nie jeden człowiek załamał by się po takich przeżyciach jakie ją spotkały.
-Dlaczego pozwoliłaś Wiktorowi wyjechać? Przecież wiedziałaś już o ciąży? Dlaczego on był tak samolubny i zostawił cię?
Niby te pytania kierowałam do Sabiny, ale równie dobrze mogę zadać je sobie.
Sabina ze spokojem na twarzy, chwyta moją dłoń i ściska ją lekko.
- Czy nie na tym polega związek, żeby się wspierać i dążyć do zadowolenia nie tylko siebie, ale i drugiej osoby?
Sabina podnosi się i sięga po butelkę z wodą. Upija łyk i kontynuuje.
-Mi pewnie jest łatwiej zrozumieć dlaczego Wiktora i Maćka ciągnie w tak niebezpieczne rejony świata. Byłam tam i wszystkiego doświadczyłam na własnej skórze. Tobie trudniej to przychodzi. Rozumiem. Ale nie możemy zamykać kogoś w klatce i trzymać kurczowo, blisko siebie. Każdy potrzebuje wolności, przestrzeni. W przeciwnym razie zaczniemy się dusić.
Przez twarz Sabiny przechodzi cień bólu i tęsknoty. Wspomnienia o Wiktorze są napewno dla niej trudne i bolesne.
- Minął już miesiąc, a nadal nie ma żadnych wiadomości.
Na samo wspomnienie czuję niepokój i lekkie kłócie serca. To jest trudniejsze niż mi się wydawało.
-W tym przypadku brak wiadomości, to dobre wiadomości.
Rozmowy z Sabiną wiele dla mnie znaczą. Stałyśmy się bliższe sobie.
Przed wylotem Maciek prosił mnie, abym zaopiekowała się Sabiną. Początkowo nie miałam ochoty przyjeżdżać, ale coś mnie ciągnęło do domu rodzinnego i tego miasta. Tutaj miałam wspomnienia z Maćkiem. Zaczynam czuć, że to jest moje miejsce.
-Dziewczynki nie za gorąco wam na tym słońcu?
Przez drzwi balkonowe mama wychodzi na taras z tacą w rękach, niosąc schłodzony kompot.
-Tak, już zaczynam odczuwać ten upał. Moje nogi już nie mieszczą się w japonki.
Sabina sięga po szklankę z kompotem, którą podaje jej mama.
-A jak się czujesz Sabinko?
Mama bardzo polubiła Sabinę. Nawet niekiedy myślę, że traktuje ją jak własną córkę.
-Ciężko, ale jeszcze dwa tygodnie i będę już tulić moje maleństwo.
Może i jestem ciałem obok mamy i Sabiny, ale duchem uciekam do wspomnień i moim dziecku. I z zazdrością patrzę na dłonie Sabiny, które dotykają jej brzucha i wyczuwają każdy ruch dzieciątka. Mnie nie dane było przeżyć takich chwil. Ostry skurcz ściska moje serce. Jedynie to mi pozostało po moim dziecku. Ból i wspomnienia.
CZYTASZ
Ostatnia prośba(Zakończona)
Literatura FemininaWYRÓŻNIONA W KONKURSIE "SKRZYDLATE SŁOWA" Anna Przybysz, młoda, piękna trzydziestoletnia prawnik. Mimo młodego wieku zdobyła rozgłos i autorytet. Wydawać by się mogło, że świat stoi przed nią otworem. Do czasu. Pewnego dnia spada na nią nieoczekiw...