Leżę obudzona już dobrych parę chwil. Nie śmiem poruszyć się, chociażby minimalne. Naiwnie, jak dziecko wierząc, że jeśli zamknę oczy i mocno je ścisnę to otoczenie dookoła mnie, też będzie jeszcze w letargu.To już dzisiaj.
Czwarty czerwca.
W samo południe Maciek wyruszy w nieznane mi tereny. W tereny owładnięte wojną.
Na samą myśl ciarki przebiegają mi wzdłuż kręgosłupa. Naciągam na siebie kołdrę, po sam czubek głowy, jakby to miało pomóc mi w pozbyciu się uczucia chłodu na ciele.
Nie pomaga. Zaczynam się wiercić. Delikatnie i bezszelestnie przybliżam się do szerokich pleców Maćka. Przytulając się do nich, całuję miękką i rozgrzaną skórę mężczyzny.
Czerpiąc z ostatnich naszych wspólnych godzin, chwile gdzie jest jeszcze tylko mój.
Na samo to wspomnienie mój żołądek zaciska się w supeł, a do oczu zaczynają napływać łzy.
Wciągam przez nozdrza powietrze, razem z zapachem ciała Maćka. Zaciągam się jeszcze parę razy by zatrzymać jego zapach na później, na zapas, aż do jego powrotu.
- Tak bardzo cię kocham.
Wypowiadam szeptem te słowa, zarzucając jedno ramię na ciało Maćka i jeszcze mocniej wciskając się w jego plecy.
Nie jestem pewna czy to ja czy może dzwoniący budzik, powoduje pobudkę mężczyzny.
Odwraca się do mnie i zamyka mnie w swoich silnych ramionach. Czuję jak składa mi pocałunki we włosy. Jego serce, które bije rytmicznie pod moim policzkiem, jest najpiękniejszym dźwiękiem jaki teraz słyszę. Wsłuchuję się dokładnie, chcąc i to zapamiętać, aż do jego powrotu. Zaciskam mocno powieki, pilnując się, aby jeszcze bardziej nie utrudniać tego nieuniknionego, aby nie było nam jeszcze bardziej ciężej rozstawać się.
Obiecałam sobie, że będę silna i twarda. Obiecałam sobie, że nie uronię łez, że nie będę histeryzować.
Przecież nie ja jedna wypuszczam swego kochanego na wojnę, w nieznane. Setki tysięcy kilometrów od domu.
O Boże. Jęczę w duchu, bo nie wiem, czy dotrzymam tych obietnic. To jest tak cholernie trudne, że aż niemożliwe.
-Skarbie.
Maciek poluźnia uścisk i przygląda się mi ze zmatrwieniem na twarzy. Kciukami ściera łzy z policzków.
Cholera, a jednak nie wytrzymałam.
Karcę się w myślach. Dzisiaj nie ma we mnie nic z twardej kobiety. W środku wszystko trzęsie się, jakbym z samej galarety była stworzona.
Kładę mu palec na usta, uciszając go.
- Cii... Już nie mówmy o tym. Poprostu bądźmy ze sobą jeszcze te pare godzin. Tak poprostu.
Posyłam mu słaby uśmiech nie wysilając się za bardzo. Ale widocznie coś na wzór uśmiechu uformuowało się na mojej twarzy, bo odpowiedział mi uśmiechem tak pięknym, że ponownie zaparło mi dech w piersiach.
Kiwa głową na znak, że zgadza się i przystaje na moją propozycję. Przybliża swoją twarz do mojej i całuję w czubek nosa.
- Kocham cię Anuś.
Te słowa chyba nigdy mi się nie znudzą.
-Uwielbiam jak wypowiadasz te słowa.
-Tak? To usłyszysz je za chwilę jeszcze tysiąc razy.
![](https://img.wattpad.com/cover/89717826-288-k52741.jpg)
CZYTASZ
Ostatnia prośba(Zakończona)
ChickLitWYRÓŻNIONA W KONKURSIE "SKRZYDLATE SŁOWA" Anna Przybysz, młoda, piękna trzydziestoletnia prawnik. Mimo młodego wieku zdobyła rozgłos i autorytet. Wydawać by się mogło, że świat stoi przed nią otworem. Do czasu. Pewnego dnia spada na nią nieoczekiw...