– To jest po prostu skandaliczne. Złożę skargę na tego waszego dyrektora, zobaczysz. Żeby robić coś takiego...! Wyrzucać cię ze szkoły, zamiast na poważnie zająć się problemem! Nie mieści mi się to w głowie. Jak oni w ogóle wpadli na podobny pomysł?!
Słuchałam ojca jednym uchem, bawiąc się komórką i co chwila spoglądając za okno samochodu. Jechaliśmy do domu, ojciec całą drogę złorzeczył na system edukacji i konkretniej moją szkołę, która zamiotła pod dywan problem Aidena i mnie, a ja potakiwałam mu w odpowiednich momentach, kiwałam głową i udawałam, że mnie to obchodziło. Naprawdę jednak obchodziło mnie co innego.
Aiden. Aiden wyszedł do domu. Jak, do diabła, miałam w obecnej sytuacji spotkać się z nim i porozmawiać?
– Cieszę się, że jesteś po mojej stronie – mruknęłam, kiedy wreszcie tata zamilkł na chwilę, by zaczerpnąć oddechu. Gdybym nie myślała bez przerwy o Aidenie, zapewne zmartwiłabym się, że w końcu się udusi albo zatchnie. Albo dostanie zawału, tak bardzo był czerwony na twarzy. – Ale daruj sobie skargi na dyrektora. To nic nie da.
– Nic nie da? – zaperzył się. – Jeszcze zobaczymy, czy to nic nie da! Mads, masz siedemnaście lat, musisz chodzić do szkoły! Wysyłanie cię do domu w tej sytuacji nie jest rozwiązaniem problemu, tylko unikaniem go!
– Tato, ktoś na szafce napisał mi czerwoną farbą, że jestem dziwką mordercy – prychnęłam, po czym wywróciłam oczami, gdy się skrzywił. Nie podobało mu się to słowo w moich ustach. – Jak, twoim zdaniem, dyrekcja powinna rozwiązać ten problem? Nikt tutaj nigdy w życiu nie wyda sprawców! Oni po prostu się boją, że mogłoby mi się stać coś złego. Że ktoś mógłby nie wytrzymać i obić mnie zamiast Aidena.
– To nie jest normalne – odparł tata z przekonaniem, w którym słyszałam też odrobinę niepokoju; zapewne wywołała go wizja mnie pobitej przez kolegów ze szkoły. – Od początku nie powinni byli na coś takiego pozwalać. Na takie zachowania względem Aidena. Nic dziwnego, że teraz wszyscy pozwalają sobie na wszystko, skoro przekonali się, że nikt ich nie ukarze!
– W każdej szkole tak jest – wymamrotałam, bo wcale nie chciałam wdawać się w dyskusję dotyczącą naszego systemu szkolnictwa. – W każdej szkole są nielubiani uczniowie, prześladowani przez innych. Niepełnosprawni, biedni, o innej orientacji seksualnej, religii albo narodowości, to tylko zależy od regionu i szkoły. I większość szkół z tym nie walczy. Jasne, jawna agresja zawsze jest karana. O ile wydarzy się na oczach nauczyciela. Ale poza tym? Raz byłam świadkiem, jak paru uczniów wrzuciło Aidena do kontenera na śmieci. Myślisz, że poza mną ktoś zareagował? Pewnie, że tak nie powinno być. Ale to nie jest czas i miejsce na korygowanie błędów wychowawczych. Takie zmiany należy wprowadzać od podstaw, od początku, a nie gasić pożar, kiedy stało się coś złego. Teraz dyrekcja nie jest już w stanie nic zrobić ani mnie ochronić. Jasne, nikt nic mi nie zrobi na oczach nauczycieli, ale poza tym? Prawdę mówiąc, sama nie jestem już pewna.
Zamyśliłam się na moment nad karierą, jaka stała się moim udziałem w szkole w Elizabethtown. Wciągnięta od początku do towarzystwa przez Carrie i Harper, będąca obiektem zainteresowania Lucasa, momentalnie wszyscy zaczęli mnie lubić. A nawet jeśli nie lubić, to interesować się mną i mieć jakieś tam poważanie. A potem ta afera z Aidenem. I momentalnie front się odwrócił, a ja z interesującej nowej, z którą warto się zaprzyjaźnić stałam się tą, do której lepiej się nie zbliżać, a jeszcze lepiej zwyzywać na korytarzu. Aiden ostrzegał mnie, że tak będzie, a i tak mnie na to nie przygotował. Chyba zwyczajnie do ostatniej chwili jednak mu nie wierzyłam. Nie wierzyłam, żeby to w ogóle było możliwe.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że w samochodzie zapadła dziwna cisza. Gdy zerknęłam na ojca, stwierdziłam, że wpatrywał się w jezdnię ze zmarszczonymi brwiami, jakby usilnie nad czymś myśląc. Nie miałam już sił martwić się, czy to był dla mnie dobry znak. Mentalnie wzruszyłam na to ramionami. Czy w ogóle mogło być jeszcze gorzej?
CZYTASZ
Czyste sumienie | Young Adult | ZAKOŃCZONE
Novela JuvenilMaddison Monroe myślała, że to nie może się udać. W końcu ona i małe miasteczko? Po siedemnastu latach spędzonych w niespełna dwumilionowej aglomeracji? Ojciec Maddie nie dał jej jednak wyboru. Uznając, że po tym, co przeżyła, przyda jej się zmiana...