Epilog

12.8K 1K 184
                                    

pół roku później

To musiało się udać.

– O czym myślisz? – zapytał tata, odwracając wzrok od jezdni, by spojrzeć na mnie znad kierownicy. Zamyśliłam się, bo potrzebowałam chwili na wybranie właściwej odpowiedzi, tyle jej wariantów natychmiast wpadło mi do głowy.

– O tym, czy kiedyś będę jeszcze w stanie prowadzić samochód – odpowiedziałam w końcu szczerze; nie zamierzałam dłużej ukrywać przed nim swoich uczuć. – I jak przyzwyczaję się z powrotem do życia w mieszaniu zamiast w domu. I...

– ...jak będzie ci się żyło bez Aidena w domu obok, co? – dokończył za mnie. Zaśmiałam się, ale pokręciłam głową.

– Nie, raczej o tym, jak będzie mi się żyło z nim w jednym mieście. Trzeba patrzeć na pozytywy, tato.

– Słusznie – przyznał, zerkając na mnie z uśmiechem. – Tym razem pamiętałem o twojej suszarce do włosów.

Nie dałam rady się powstrzymać, też się zaśmiałam. Tata przecież doskonale wiedział, że nie zależało mi na suszarce. Cieszyłam się po prostu, że zwracał uwagę na to, co mówiłam.

– Prawdę mówiąc, w ogóle nie wiem, jak przyzwyczaję się znowu do życia w mieście – dodałam, nadal z rozbawieniem. Wzruszyłam ramionami i wyjrzałam za okno. – Niby to tylko kilka miesięcy, ale jakoś... przyzwyczaiłam się do Elizabethtown.

– Trzeba było mówić, mogliśmy się w ogóle stamtąd nie wynosić.

Prychnęłam, ale nie odpowiedziałam, bo i po co. Obydwoje wiedzieliśmy, że pozostanie w Elizabethtown nie wchodziło w grę.

Byłam naiwna. Myślałam, że skoro znalazł się prawdziwy morderca Lucasa, mieszkańcy Elizabethtown przynajmniej trochę odpuszczą Aidenowi. Nie przyszło mi do głowy, że nikt nie będzie chciał o nic obwiniać Harper – generalnie lubianej, pochodzącej z dobrej rodziny, niesprawiającej wcześniej kłopotów. Jasne, wszyscy pogodzili się z tym, że czekał ją proces za to, co stało się nad jeziorem tamtej nocy. Ale to nie znaczyło, że niesłuszne oskarżenie Aidena i jego późniejszy pobyt w areszcie zmiękczyło czyjekolwiek serce.

Co więcej, kiedy wyszłam ze szpitala, wszyscy patrzyli na mnie dziwnie. Pewnie przyzwyczaiłabym się do tego i z czasem cała wrzawa towarzysząca mojemu wypadkowi trochę ucichła, ale mimo wsparcia Aidena, Wyatta, Carrie i Bree czułam się z tym okropnie. Jakbym tak naprawdę to ja była winna śmierci Lucasowi i naszemu wypadkowi, a nie Harper.

Sama pewnie nie zaproponowałabym przeprowadzki, ale od kiedy nauczyłam się nie chować uczuć przed tatą, ten natychmiast domyślił się, co było grane. Mimo wszystko zorganizował wszystko tak, żebym myślała, że przeprowadzaliśmy się z jego powodu. Bo ciężko było mu tak daleko dojeżdżać do pracy i tak dalej. Nawet gdybym nie domyśliła się prawdy, na pewno pomogłoby mi w tym jego pytanie, gdzie Aiden wybierał się na studia.

Rany, uwielbiałam tatę. Kiedy tylko zaczął próbować się ze mną dogadać, zamiast kontrolować, stał się naprawdę super facetem.

Na szczęście Carrie obiecała, że nie zerwiemy kontaktu tylko dlatego, że nie będziemy już mieszkać w jednym mieście. Bardzo poważnie potraktowałam jej obietnicę. Wiedziałam też, że Aiden zamierzał jakoś utrzymać przyjaźń z Bree. Wyatt z kolei wyjeżdżał na studia całkiem blisko i zamierzałam spotykać się z nim możliwie często. Dobrze. Cieszyłam się na myśl, że nie wszystko z mojego pobytu w Elizabethtown poszło na marne.

– I tak jestem pewna, że co jakiś czas będziesz tam wracał – powiedziałam po chwili lekko. Tata posłał mi zaskoczone spojrzenie.

– Niby po co?

Czyste sumienie | Young Adult | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz